Najnowszy film dokumentalny Netflixa może kosztować platformę dodatkowe 3 miliony euro.
Tak to już bywa z wielkimi hitami na streamingu, że tworzą wokół siebie różne kontrowersje. Nie ominęło to najnowszego filmu dokumentalnego Netflixa zatytułowanego Oszust z Tindera. Produkcja zadebiutowała przed tygodniem i szybko stała się jednym z najchętniej oglądanych filmów platformy. Dokument przedstawia historię Simona Levieva, który uwodził kobiety na Tinderze, wyłudzając od nich miliony dolarów, samemu podając się za bogatego potentata diamentów. Film skupia się na przedstawieniu relacji ofiar, które opisują metodę działania oszusta. Kobiety zaciągały ogromne kredyty, aby ratować swojego ukochanego, który wmawiał im, że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Leviev mógł wyłudzić nawet 10 milionów dolarów i pomimo wyroku skazującego, trafił do więzienia zaledwie na kilkanaście miesięcy. Mężczyzna jest już na wolności, ale w ostatnich dniach szum wywołał nie niechlubny bohater dokumentu, ale jego ochroniarz Piotr, który jest Polakiem. Teraz mężczyzna domaga się od Netflixa wysokiej rekompensaty za ujawnienie jego tożsamości w filmie.Twórcy Oszusta z Tindera nie ustrzegli się poważnej i możliwe, że kosztownej wpadki. Chociaż ochroniarz nie jest podpisany, to w pewnym momencie pada jego nazwisko. Mężczyznę zalała fala przykrych komentarzy, który postanowił zażądać od Netflixa finansowej rekompensaty. Były ochroniarz Levieva domaga się od platformy 3 milionów euro rekompensaty za „doznaną krzywdę” i „odszkodowanie wynikające z braku możliwości dalszego wykonywania zawodu specjalisty ochrony osób i mienia”.
O sprawie poinformowała mecenas Joanna Parafianowicz. Na profilu „Pokój Adwokacki” na Facebooku zamieściła skan dokumentu, który wysłała w imieniu swojego klienta do Holandii, gdzie znajdują się europejskie biura Netflixa. W rozmowie z WirtualneMedia mecenas Parafianowicz przyznała, że chcą od serwisu, aby oprócz finansowego zadośćuczynienia, platforma zamieściła planszę z informacją przygotowaną przez kancelarię.
Nasze żądania są skromne w porównaniu ze skalą naruszeń, do której doszło. Chcemy, by informacja przez nas przygotowana widniała przez dwa miesiące na stronie głównej platformy w formie wyskakującego okienka, dzięki czemu sprostowanie byłoby widoczne w tym samym miejscu, w którym aktualnie wyświetla się lista dziesięciu najczęściej wyszukiwanych tytułów, oraz na podstronie zawierającej opis filmu przez cały czas jego dostępności w platformie. Oczekiwanie to wydaje się być adekwatne do uchybień, których dopuszczono się względem mojego klienta - mówi mecenas Parafianowicz.
Zdaniem mecenas Parafianowicz twórcy dokumentu doskonale wiedzieli kim jest ochroniarz Levieva i bez trudu mogli do niego dojść, proszą o komentarz w tej sprawie. Mimo to platforma z tego nie skorzystała, a co więcej, nie wycięła momentu, w którym pada nazwisko jej klienta.
Złamano prawo. Poważne zarzuty stawia się Simonowi, czyli głównemu bohaterowi, ale w filmie mój klient mimochodem przedstawiany jest w negatywnym kontekście. Gdyby producenci dokumentu zwrócili się do pana Piotra z prośbą o wzięcie udziału w tym materiale, jestem pewna, że klient skorzystałby z prawa do wypowiedzi na własnych zasadach, zapewniając sobie prywatność. Twórcy filmu tymczasem pokazali bilet lotniczy z danymi pana Piotra, wymazali jedynie jego nazwisko - jego nazwisko było im zatem znane. W dokumencie jest zresztą scena, gdy sanitariuszka w karetce prosi mego klienta, by się przedstawił, a on to robi. Ten fragment nie został wycięty, mimo że pada w nim nazwisko. Tak nie wygląda rzetelna praca nad dokumentem. Druga strona powinna mieć możliwość wypowiedzenia się. Jeśli - pomimo takiej możliwości - nie chce ze swojego prawa skorzystać, umieszcza się odpowiednią adnotację, komentarz. Jestem przekonana, że nikt z nas nie chciałby zobaczyć siebie w tak kontrowersyjnym filmie, także ci, którzy dziś lekkomyślnie wydają sądy, komentując tę produkcję i przypisując mojemu klientowi określone działania lub intencje. Zasada jest taka, że kiedy widz sięga po produkcję dokumentalną, to oczekuje rzetelnego opowiedzenia prawdziwej historii i zakłada, że materiał był przygotowany w należyty sposób i można na jego treści polegać. W tym filmie nie dochowano należytej staranności w gromadzeniu informacji.
GramTV przedstawia:
O całej sprawie ochroniarz dowiedział się dopiero, gdy film pojawił się na Netflixie. Serwis wcześniej nie uprzedził Piotra, ani nikogo z jego otoczenia, że jego nazwisko padnie w dokumencie. Mecenas Parafianowicz przyznała, że jej klient mocno odczuł całą sytuację i wciąż zalewany jest najróżniejszymi wiadomościami i linkami z materiałami na jego temat. Wiele osób wydało już wyrok, nawet osadzając ochroniarza jako współwinnego czynów, których dopuścił się Leviev. Adwokatka w piśmie wysłanym do Netflixa podała, że oszust winny jest swojemu byłemu ochroniarzowi 10 tysięcy euro.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!