Surowce? Bazy? Lepiej zapomnieć o klasycznym zestawie. Tutaj zastosowano rozwiązanie znane z Warhammer: DoW czy częściowo Ground Control. Poszczególne mapy podzielone są na strefy. W centrum takiego terenu łopocze radośnie (i patetycznie) flaga. Kto przejmie flagę, zajmuje jednocześnie dany kawałek ziemi i tym samym możliwość prowadzenia zaopatrzenia. Te zaś składa się z "punktów" ludzi, paliwa i amunicji. Aby nie było zbyt radośnie, wszystkie strefy winny być połączone z kwaterą główną. Daje to delikatny element logistycznego realizmu.
> Fabuła gry koncentruje się wokół operacji "Overlord". Lądowanie, walki w miastach, szybkie pojedynki, emocjonujące zwroty fabularne... Nic, czego nie widziano w Szeregowcu Ryanie i Kompanii Braci. Jest to jednakże i tak wielki krok naprzód w porównaniu do feralnej kampanii w W:DoW. Rozgrywka Singleplayer skoncentrować się ma, li i jedynie, na poczynaniach Aliantów, a ściślej - Amerykanów i kompanii Able. Nie zmienia to faktu, że jednostki Osi będą dostępne, niestety tylko w Potyczkach i opcji Multiplayer. Jak zaś będzie wyglądać samo wojowanie? Zapowiada się doskonale. Można zapomnieć o tym, że po prostu rzuca się swoich wojaków z karabinami na czołgi i czeka na wyniki. Starcia pomiędzy piechotą i jednostkami zmechanizowanymi będą raczej przypominać podchody czy zabawę w kotka i myszkę. Czołgi mają mieć zróżnicowane poziomy opancerzenia z przodu, po bokach, na tyle czy nawet przy prowadzeniu ostrzału z góry. Prowadzić to może do ciekawych sytuacji, np. wywabiania jakiegoś pancerniaka na przyjazny graczowi teren, a potem obrzucanie jego zadu granatami i materiałami wybuchowymi. Proporcje jednostek zachowane są bardzo dobrze. Piechota w porównaniu do pojazdów opancerzonych jest dość mikrego wzrostu. Tak samo sprawa ma się z wszelkimi łazikami czy choćby stacjonarnymi armatami. Wojska podczas walki można dozbrajać wedle własnych upodobań. Wszystko odbywa się oczywiście za odpowiednie ilości punktów. Stąd piechota może zostać wyposażona choćby w moździerze czy CKM. Czołgi także posiadają własne ulepszenia, np. dodatkowe karabiny na wieżyczkach. Każda jednostka może też zdobywać (w sumie trzy) kolejne poziomy doświadczenia. Niestety, nie zawsze następuje transfer między etapami w grze. Mimo to, późniejsze zatrudnienie za większą ilość zasobów weteranów, da o wiele większe korzyści, niż kilka jednostek żółtodziobów. Dodatkowym smaczkiem jest rozwój samego dowódcy, czyli gracza. W trakcie kampanii może decydować czy będzie rozwijać się jako spadochroniarz, dowódca piechoty czy wojsk pancernych. Ma to znaczenie o tyle, że pozwala skupiać się na tym, co danemu graczowi najbardziej odpowiada. Wyspecjalizowani piechurzy, więcej nalotów i zrzutów, a może miażdżąca pancerna ofensywa - wybór należy tylko do Was.Poza własnym sprzętem, piechota ma także możliwość przejmowania neutralnych, bądź wrogich stanowisk bojowych. Nie dotyczy to niestety pojazdów, lecz i tak zabieranie ekwipunku rozbitych oddziałów wroga jest miłe. Tak samo,jak obsadzanie własnymi wojakami wszelakich działek stacjonarnych.
Co najciekawsze, zastosowana w grze grafika po prostu oszałamia i zrywa skórę z głowy. Nigdy chyba jeszcze RTS nie był tak dokładny, piękny i funkcjonalny jednocześnie. Zaawansowany model fizyczny pozwala na dowolne kształtowanie podłoża. Tu nie tylko można niszczyć murki i części budynków. Cały grunt podlega deformacji i przy ciężkim ostrzale w ziemi powstają leje po bombach!AI zarówno sprzymierzonych, jak i wrogich wojsk stoi na najwyższym poziomie. Piechota i czołgi potrafią doskonale współpracować. Tak samo ma to miejsce w przypadku ataku, bądź obrony danej placówki taktycznej.
Company of Heroes to produkcja świetna, podążająca po nie do końca przetartym przez W:DoW i GC szlaku. Wspaniale zaaranżowane działania wojenne, porywająca fabuła, ostra jak brzytwa Ockhama grafika... Czegóż chcieć więcej? Rzecz jasna szczegółów! Dlatego też następnym razem poznamy sierżanta Maggota oraz jednostki piechoty Aliantów.