Shaikan – bezbożni. To właśnie znaczy to słowo w mrocznej mowie. Używano go w stosunku do nas tak często, że stało się naszym mianem. „Źli i przewrotni”. „Zdradzieccy”. „Przeklęci w oczach bogów i ludzi”. Słyszałeś to na pewno wielokrotnie, szeptane przez ludzi na miejskich targowiskach, w karczmach przy traktach, w małych nadbrzeżnych wioskach i granicznych garnizonach na górskich przełęczach. Wszędzie tam gdzie się pojawiamy, napotykamy to samo. Plotki i podejrzliwe spojrzenia, nieufność, czasem otwartą wrogość. Niekiedy jest to mur milczenia, a czasem strach. Strach zwykłych ludzi przed tym, czego nie rozumieją. Z wyglądu nie różnimy się od nich, mieszkańców krain światła. To nasze dziedzictwo i nasza krew czyni nas wyjątkowymi. „Innymi” i „odmieńcami” jak mówią ludzie. To nasze brzemię i nosimy je od tak dawna, że chyba przyzwyczailiśmy się do niego.
To trwa już od tysięcy lat, od kiedy on.... Słyszałeś kiedyś o Malacai? Och, widzę jak cień strachu przemknął przez twoją twarz. Więc jednak słyszałeś o nim... Czy wiesz, kim był? Czarownikiem? Och, nie... Nazywacie w ten sposób każdego, kto włada mocami, których nie potraficie pojąć. Janus Malacai był alchemikiem. Najzdolniejszym alchemikiem na dworze pierwszego imperatora Ludów Północy. Jego obsesją było życie – jego istota i tajemnice. Poszukiwał Materia Prima: legendarnego ziarna życia, które można podobno odnaleźć we krwi pierwszych istot tego świata. W swym dążeniu posunął się do tego, że połączył swoją krew z krwią pojmanego smoka, Ur. W ten sposób stworzona została linia krwi, która dała początek naszej rasie. W nas, dzieciach Malacaia płynie ona po dziś dzień. Nie ma substancji, która lepiej uosabiałaby siłę życia. Eksperyment Malacaia uczynił nas nie tylko silniejszymi i szybszymi, bardziej wytrzymałymi na rany i trudy – ziarno życia, płynące w naszych żyłach, pozwala nam nawet wskrzeszać innych, choćby śmierć wzięła ich właśnie w swe władanie. Oczywiście, jeśli zdecydujemy się poświęcić nieco swej krwi... Ale, jak wszystko inne, także i ten sukces miał swoją cenę. Malacai oszołomiony swym dziełem dał się opętać żądzy władzy. Nie władzy nad ludźmi, lecz władzy nad samą materią świata. Chciał zmieniać bieg wydarzeń, wpływać na los i przeznaczenie i poddać wszystko swojej kontroli. Szaleństwo pochłonęło go całkowicie i stał się niebezpieczny dla siebie i dla innych. Słyszałeś zapewne opowieści o jego uczynkach tak straszliwych, że do dzisiaj budzą grozę w sercach ludzi. Strach ten w dalszym ciągu jest obecny w ich nienawiści i podejrzliwości wobec jego dzieci. Niestety, nie można powiedzieć, by był on bezpodstawny, gdyż my byliśmy w pewien sposób jego nadzieją, zbawcami i ratunkiem. Upadek Janusa był tak wielki jak jego wzlot. Gdy potęga śmiertelników zaczyna dorównywać boskiej, konfrontacja staje się nieunikniona. U szczytu swej mocy Malacai rzucił bogom wyzwanie, albo też to oni – bogowie - zdecydowali, że nie mogą pozwolić mu na kontynuowanie eksperymentów nad przeznaczeniem. Jednak alchemik był potężny ponad wszelkie wyobrażenie. Bogowie zostali zmuszeni by wydać mu bitwę – jedną z największych w dziejach świata Eo. W bitwie tej, wspólnymi siłami pokonali go i unicestwili. Jednak moc życia zawarta w krwi była silniejsza niż przypuszczano. Mimo iż jego ciało zginęło, Malacai przetrwał dzięki swym dzieciom – jego dusza znalazła schronienie w naszej krwi i dzięki niej przetrwała tysiące lat, manifestując się tylko co jakiś czas w jednym z Shaikan, jak zaczęto nazywać potomków stworzonej przez niego linii krwi. Bowiem w oczach innych byliśmy właśnie „bezbożnymi”, gdyż grzech ojca i wystąpienie przeciw bogom przypisano również jego dzieciom. Klątwa, która pozwalała mu odrodzić się co jakiś czas, także nie przysporzyła nam dobrej sławy. Legendy i opowieści wciąż żyły wśród ludzi, a w ich oczach byliśmy plugawym owocem zrodzonym z jego szaleństwa i pychy. Ten strach i podejrzliwość sprawiły, że potomkom smoczej krwi nie dane było nigdy znaleźć spokojnego domu. Byliśmy wiecznymi tułaczami zarówno wśród ludów Światła jak i Mroku.Owszem, ceniono nasze umiejętności i moce. Niewielu mogło dorównać nam w boju, bo nasz dar - czy też jak wolisz przekleństwo - czynił nas najlepszymi spośród wojowników. Walczyliśmy jako najemnicy w wielu wojnach, nigdy jednak Shaikan nie zostali zaakceptowani jako sprzymierzeńcy.
Wszystko zmieniło się podczas Mrocznych Wojen. Oczywiście, że o nich słyszałeś – któż by o nich nie słyszał... Tak, było tak jak mówisz. Mroczne Elfy zadały się z potęgą, którą nawet wielu z nich uznało za odrażającą. Cienie. Istoty z poza tego świata. Po uporaniu się z tymi, którzy jej się sprzeciwiali, Sorvinia, potężna czarodziejka ich rasy ruszyła na czele armii swych sprzymierzeńców na podbój Krain Światła. Tak się jednak złożyło, że jednym z pierwszych celów jej ataku była niewielka osada Shaikan, która istniała tylko dzięki opiece potężnej istoty: Patriarchy, prastarego smoka. To właśnie tam jej siły zostały na chwilę zatrzymane. To właśnie tam narodził się bohater naszego ludu. Shaikan, który wyzwolił nas od klątwy Malacaia.Tamten dzień przetrwa w legendach i pieśniach. Ułożono ich wiele i różnią się miedzy sobą. Według części z nich był to mężczyzna, według części zaś kobieta. Niech i tak będzie. Nie zamierzam odbierać bardom ich kawałka chleba i snuć własnej opowieści. Jeśli ta, którą słyszałeś, różniłaby się od mojej, spędzilibyśmy całą noc na przekonywaniu się nawzajem do własnych racji, a nie po to przysiadłeś się do mnie by wysłuchiwać kolejnej, okraszonej pięknymi zwrotami bohaterskiej pieśni, prawda?
Dość powiedzieć, że w istocie osoba ta była zbawcą naszej rasy. Ona to uratowała Nightsong, córkę Craig’a Un’Shalah’a, wielkiego wodza Mrocznych Elfów, który próbował przeciwstawić się Sorvini. Tak, opowieści co do tego są prawdziwe: to właśnie dzięki mocy naszej krwi Nightsong została wrócona między żywych i mogła zanieść ostrzeżenie tym, którzy mieli szansę przeciwstawić się armii Paktu – Przymierzu Światła: sojuszowi ludzi, elfów i krasnoludów. Shaikan, który ją uratował, szukał wsparcia dla nas – swego ludu, ale spotkał się z odmową. O jego czynach, których dokonał podczas swej wędrówki by zdobyć pomoc innych na pewno także słyszałeś. Także i o tym, że to właśnie w nim przebudził się duch ojca naszej rasy i próbował zdobyć nad nim władzę, tak jak to czynił z poprzednimi z innych czasów. Jednak to ów bohater osiągnął to, co nie udało się nikomu wcześniej. To dzięki niemu dusza Malacaia została zniszczona a my, Shaikan, mogliśmy wreszcie obrać własną ścieżkę wolni od klątwy naszego stworzyciela.Od tego czasu wiele się zmieniło. Tak - i my słyszeliśmy o nadciągającej wojnie. Moc portali słabnie, a konflikt jest nieunikniony. Jednak w tej wojnie my, spadkobiercy smoczej krwi, będziemy się wreszcie liczyć. Słyszałeś dźwięk młotów w kuźniach, widziałeś ćwiczących wojowników. Tym razem nie będziemy tylko biernymi widzami. O tym, który nas wyzwolił, śpiewają pieśni. Nim skończy się ta wojna, ułożą ich wiele o całym ludzie Shaikan.