Jaki Carbon był, to wszyscy chyba wiemy. W większości gracze dzielą się na tych, którzy go zdecydowanie nie polubili oraz takich, którym do gustu przypadł. O dziwo, tych drugich jest chyba nawet więcej, bo – według EA – była to najlepiej sprzedająca się część serii do tej pory. No cóż, już niedługo może się to zmienić, a to za sprawą następcy. Pro Street będzie starał się wprowadzić powiew świeżości oraz nowe zaskakujące pomysły i rozwiązania.
W tym roku, dzięki niemu NFS zaliczy mały, aczkolwiek dość poważny krok w tył. Twórcy postanowili, iż cofną się do czasów Undergrounda i zabiorą graczom możliwość zwiedzania i jeżdżenia sobie po dość sporym obszarze miejskich zabudowań. Kończy się razem z tym era dowolnego penetrowania zakamarków miasta. Nie będziemy już mogli sami wybrać się do sklepu z drugiego końca mapki, ani spotkać się z przeciwnikiem na autostradzie całkowicie spontanicznie i ustawić jakiś wyścig. Co więcej, w ogóle nie wyjedziemy na miasto, gdyż taka opcja praktycznie została wyeliminowana w nowej produkcji. Co więc będzie? Kilka miejsc rozsianych po całym świecie, po których podróżując od jednego do drugiego, weźmiemy udział w szeregu tuningowych imprez. I co ważne, imprez w pełni legalnych.„(W) Prawo” Jednym słowem taki Need for Speed „na legalu”. Koniec z ściganiem się nocą od świateł do świateł i z wariowaniem po terenach, w których być nas nie powinno. Koniec z niszczeniem samochodów cywili i jadącą za nami z włączoną syreną policją. Wreszcie koniec z zabieraniem nam przez nich wozu i karaniem wysokimi mandatami, bo teraz wszystko będzie zgodne z prawem.
Na co więc zamieniamy dziesiątki ulic i przecznic? Na zamknięte tory, bo to po nich teraz będziemy się ścigać. Tylko, że typów wyścigów jakby mniej, bo jedynie cztery: Grip, Speed Challenge, Drag oraz Drift. I teraz, o ile pierwsze z wymienionych są dość jasne i wiadome – Grip to wyścig na okrążenia, w którym zwycięża ten, kto pierwszy na mecie. Natomiast Speed Challenge to zawody, w których pierwsze skrzypce gra nabita w wyznaczonych miejscach prędkość z jaką się poruszaliśmy - o tyle jednak następne dwa mogą być zagadką. Drag – pamiętacie to „COŚ” z Most Wanted? No to miejmy nadzieję, że twórcy pójdą po rozum do głowy i zrobią prawdziwy wyścig na ¼ mili, a nie takie niewiadomo co. Z ujawnionych dotychczas informacji można nawet wnioskować, iż tak właśnie będzie – prosta droga i jedynie dwóch kierowców. Co do Driftu też może być różnie. Logika podpowiada bowiem, iż Drift a'la Carbon nie za dobrze, by się w Pro Street sprawdził. Dlatego twórcy pracują nad czymś nowym, ale jest to tylko i wyłącznie zaleta. Dodatkowo, tym razem nie będziemy driftować sami, a z jednym przeciwnikiem. Troszkę inne mają być także bryki w naszym garażu. 28 różnych marek z naciskiem na te popularne i często spotykane na ulicach oraz na stare i kultowe modele „muscle”. W końcu to one najlepiej do dragów się nadają. Jeżeli pamiętacie jeszcze recenzję NFS: Carbona na gram.pl, to padło tam takie zdanie: Pozostaje tylko kwestia obecności aut typu Aston Martin czy Lamborghini. Czy aby na pewno osoba chcąca przerobić wózek do ulicznych wyścigów, wybrałaby warte kilkaset tysięcy dolarów limuzyny?. No i nareszcie ktoś na to zwrócił uwagę. Mniej, a nawet dużo mniej obecnych w Pro Street superwózków – takie są fakty i z tego należy się cieszyć. W końcu ma to swoje uzasadnienie. Czy Ferrari dałoby licencję „elektronikom” na model zniszczeń swojego cudeńka? Nawet jeżeli tak, to na pewno nie tak łatwo, jak Honda, tudzież Mitsubishi. Ale zaraz: licencja? Uszkodzenia? Coś tu nie gra?„Się naprawi…” No właśnie, to kolejna z wielkich nowości. Jako że ścigamy się profesjonalnie i legalnie, to udało się twórcom wyciągnąć od szefostwa poszczególnych marek samochodowych licencje na zaimplementowanie uszkodzeń ich wozów w Pro Street. Czyżby spełnić się miało to, na co wszyscy czekali od Undergrounda? Tak właśnie będzie. Zniszczyć się może każdy element auta zaczynając od zderzaków, przez szyby i drzwi, a na spoilerze czy kołach kończąc. Do tego ważne będzie także z czego te elementy są wykonane. Bowiem taki karbon w porównaniu do np. metalu, gnie się w harmonijkę bardzo łatwo. Już po pierwszym zderzeniu karoseria naszych czterech kółek będzie pogięta i zniszczona. Jeżeli na tym kontakty fizyczne z przeciwnikami oraz elementami otoczenia się nie skończą, to w końcu zobaczymy napis „lekkie zniszczenia” i już w tym momencie zachowanie się samochodu będzie tragiczne, a on sam będzie wrakiem. Przy „dużych zniszczeniach” nie ma już nawet co myśleć o zwycięstwie, bowiem sukcesem jest sam fakt, iż auto się porusza. Jedno lekkie puknięcie później zakańczamy wyścig porażką i zgniecioną metalową kupką, w której jeszcze niedawno siedzieliśmy na starcie.
Do tego wszystkiego model sterowania w PS skieruje się znacznie bardziej w stronę symulacji, niż zręcznościówki, co z kolei nie oznacza, że rośnie nam konkurent dla Richard Burns Rally. Nie, po prostu koniec z wchodzeniem we wszystkie zakręty na pełnym gazie i obijaniem się o wszystkie możliwe bandy oraz przeciwników. Ponadto, będzie można powyłączać poszczególne systemy wspomagające kierowcę – brzmi kusząco? Tak, a do tego może się okazać w praktyce bardzo podobne do Porsche Unleashed – legendarnej już części NFS. Jednakże w obawie, że nie wszystkim mogłoby się to spodobać, a do tego dla niektórych nowy NFS mógłby być za trudny, EA wprowadziło małe uproszenie w postaci strzałek. Występują one w Gripie. Jedna informuje nas o tym czy nie za szybko wchodzimy w zakręt, a robi to zmieniając swój kolor od zielonego do czerwonego. Natomiast druga, a właściwie drugie - bo będzie ich wiele, położone są na drodze wytyczając idealny tor jazdy. Coś bardzo podobnego, jak w Forza Motorsport 2.Dobra, jeżeli komuś jeszcze za mało zmian i nowinek, to dorzucamy do tego zmieniony AutoSculpt. Zmiana kształtu poszczególnych części będzie miała duże znaczenie dla naszego wozu. Powiększenie spoilera dociśnie brykę do ziemi, ale spowoduje także, iż dysponować będzie mniejszą mocą. Żeby więc nie robić tego wszystkiego w ciemno, w każdej chwili możemy wstawić nasz „ósmy cud świata” do tunelu aerodynamicznego i przekonać się, jak to teraz z nim jest. Domowi tunerzy powinni być w siódmym niebie.
W sumie, na pewno mało kto był przygotowany na aż taką rewolucję w kolejnym NFS-ie. Bo tak, jak Carbon miał być świetną gierką, a okazał się odgrzewanym przeciętniakiem, tak Pro Street początkowo jawił się jako „jeszcze raz to samo”, a jednak co raz bardziej prezentuje się jako rewolucja tejże serii. Wszystkie nowości z opisu prezentują się świetnie i miejmy nadzieję, że takie także się okażą - a część z nich już sprawdziliśmy i oceniliśmy pozytywnie. Dodajmy do tego jeszcze nowy engine graficzny oraz doskonałe odgłosy samochodów. Czyżbyśmy chcieli to jak najszybciej? TAK! Co nie zmienia jednak faktu, że przed nami około miesiąc czekania...