Gra spotkała się bardzo ciepłym przyjęciem zarówno fanów gier cRPG, jak i redaktorów branżowych pism i portali. Szczególnie chwalone były dopieszczona grafika i idealne wyważenie elementów akcji z opowiadaną historią. Szczególnie ukontentowani byli miłośnicy Eye of the Beholder, otrzymali bowiem tytuł utrzymany w podobnym klimacie, jednak dużo lepiej dopracowany, niż którekolwiek z poprzednich dzieł Westwood Studios. Obrazu tego nie psuł nawet fakt, iż tym razem gracz pozbawiony został wpływu na wygląd i charakterystyki prowadzonej przez siebie postaci. Opowieść druga
Na drugą część sagi było nam dane poczekać kilka dobrych lat, gdyż premiera Lands of Lore: Guardians of Destiny miała miejsce we wrześniu 1997 roku. Tym razem dane nam było wcielić się z Luthera, syna dobrze znanej z poprzedniej części, złej wiedźmy Scotii. Gra rozpoczyna się w dość oryginalny sposób, gdyż nasz bohater jest więźniem w Gladstone, oskarżonym o członkostwo w zbrodniczej organizacji swej matki, czyli pamiętnej Mrocznej Armii. Na szczęście – i przy okazji nieszczęście – został on dziedzicznie obciążony, co przejawia się w ciążącej na nim klątwie; potrafi zmieniać swój kształt, jednak nie ma nad tym żadnej kontroli. Tak czy inaczej, właśnie dzięki tej zdolności udaje mu się zbiec, my zaś rozpoczynamy przygodę, która początkowo ma doprowadzić do zdjęcia z Luthera niekiedy uciążliwego przekleństwa. Oczywiście, z czasem okazuje się, że jesteśmy zamieszani w nieco większą aferę, która ma wiele wspólnego z pojawieniem się na świecie złego boga Beliala. Tym razem od początku do końca prowadzimy tylko jedną postać, choć wiele elementów, takich jak na przykład system rozwoju postaci, pozostało niezmienionych. Trudno też mówić tutaj o typowym cRPG – to raczej zmiksowane razem gra przygodowa i klasyczne FPP. W przypadku tej części gry od razu rzuca się także w oczy fascynacja twórców środowiskiem 3D (a w zasadzie 2.5D). Gra oferowała nie tylko software’owy rendering, ale również – po wydaniu patcha – wsparcie dla Direct3D. I chociaż lokacje nie wyglądają najgorzej, to już wszelkie monstra, z którymi przyjdzie nam walczyć są jedynie płaskimi sprite’ami, na dodatek wręcz rażącymi pikselozą. Gra wydana została na aż czterech płytach CD, czego główną przyczyną była wręcz niesamowita ilość wszelakich cut-scenek, wykonanych bardzo wtedy popularną metodą nakładania żywych aktorów na renderowane tła. Sumaryczna długość tych filmików, to ponad trzy godziny. Trzeba przyznać, że do dziś robi to spore wrażenie, w grze w niezwykle sugestywny sposób budowało zaś fabułę i klimat. Tym bardziej, że ta mimo dość dużej liniowości, oferowała aż pięć całkowicie różnych zakończeń. Widać również, że tym razem położono znacznie większy nacisk na magię – rodzajów broni jest jak na lekarstwo, zaś wybór czarów całkiem spory, dodatkowo zaś możliwe jest osiągnięcie w każdym ze zaklęć ośmiu poziomów specjalizacji. Warto też wspomnieć o niezwykle wygodnym i intuicyjnym systemie nawigacji za pomocą myszki – w tej dziedzinie Westwood zawsze był na czele, jeśli akurat nie wyprzedzał konkurencji.Pomimo kilku ciekawych rozwiązań, nowoczesnej choć nie zachwycającej grafiki i niezłego klimatu, gra spotkała się z bardzo mieszanymi odczuciami graczy. Najbardziej krytykowano odejście od klasycznego, znanego z choćby poprzedniej części stylu, na rzecz większej ilości elementów zręcznościowych. Z dość nieprzychylnymi opiniami spotkało się też maksymalne uproszczenie mechaniki gry. z drugiej jednak strony, chwalono ją za niezwykle barwne postaci niezależne, świetny klimat i wspominane już, budujące go wstawki filmowe. Opowieść trzecia i ostatnia
Po kolejnych dwóch latach – a przy okazji także przejściu Westwood pod skrzydła EA – fani serii doczekali się kolejnej, trzeciej odsłony cyklu, zatytułowanej po prostu Lands of Lore III. Była to, jak się wkrótce okazało, ostatnia i zarazem najbardziej kontrowersyjna część serii. Tym razem, podobnie jak w części poprzedniej, wcielaliśmy się w jedną, z góry narzuconą scenariuszem postać, którą tym razem był niejaki Copper LeGre, syn z nieprawego łoża księcia Erica, czyli mówiąc krótko bękart. W wyniku pewnych wydarzeń, podczas polowania ginie nasz ojciec oraz reszta rodziny, my zaś zostajemy przy okazji pozbawieni duszy i oskarżeni o całe mające miejsce zło. Oczywiście nasz bohater przede wszystkim będzie musiał odzyskać utracone jestestwo, przy okazji starając się oczyścić z ciążących na nim zarzutów o ojco i bratobójstwo. Poprzez system portali będzie on miał okazję przemieszczać się między różnymi światami, od kompleksów jaskiń, poprzez świat wulkaniczny, czy skute lodem krajobrazy. Graficznie gra nie prezentuje jednak poziomu o wiele wyższego niż część poprzednia – w roku 1999, to co zobaczyliśmy na ekranie trąciło więc nieco myszką, nawet zakładając użycie akceleratora grafiki. Sam gameplay, przy niewielkich tylko zmianach kosmetycznych, przypominał bardzo tytuł poprzedni, jednak było w nim coś, co dość skutecznie zniechęciło do gry wielu miłośników cRPG. Ekipa Westwood bowiem, jeszcze bardziej zapatrzyła się w produkcje typu Quake, czy Doom, co niestety objawiło się niezwykłą, jak na grę fabularną ilością elementów zręcznościowych. Dodając do tego jeszcze sporą ilość błędów, doprowadzało to niejednego gracza do białej gorączki podczas kolejnej nieudanej próby przeskoczenia z jednej półki na drugą, zakończonej radosną kąpielą w lawie. W grze pojawiają się również cztery gildie, do których możemy się przyłączyć, wykonując dlań zadania, w zamian zaś otrzymując dodatkowe szkolenia w którejś z odpowiednich umiejętności. I tak mamy gildię magów, wojowników, kleryków i złodziei, przy czym teoretycznie należeć możemy do każdej z nich jednocześnie. Dodatkowym bonusem, jest chowaniec, którym każda z nich może nas obdarzyć, a które to zwierzątko może nas na przykład ostrzegać przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Co prawda gra ma niezły klimat, czego dużą zasługa są znów częste animowane wstawki odnoszące się do fabuły, jednak głównie wspomniana już duża ilość typowo zręcznościowych elementów sprawiła, iż jest ona najgorzej ocenianą z wszystkich części cyklu. Powstał bowiem ni to erpeg, ni to zręcznościowa gra FPP, która nie potrafiła do końca zadowolić fanów żadnego z tych gatunków.