Czy to jednak aż tak bardzo przeszkadza? To zależy. Jeśli zawsze idziemy do kina dla opowiedzianej historii, będziemy bardzo rozczarowani banalnymi motywami i przewidywalnością. Jeśli zaś tym razem nastawimy się na ciekawe choreograficznie układy taneczne, niezgorszą akrobatykę i hip hop, to w zasadzie nie ma co kręcić nosem (no, chyba, że odczujemy niedosyt wrażeń – istnieje taka możliwość, gdyż film do szczególnie długich nie należy).
Główną bohaterką jest Andie (podopieczna bohatera poprzedniej części, pt. Step Up – Taniec zmysłów) – niepokorne dziewczę, które ponad wszystko kocha taniec. Dodajmy, że nie żaden szykowny balecik, tylko żywiołowy, agresywny uliczny taniec. I w dodatku jest całkiem niezła. Andie (Briana Evigan) jednak pakuje się w kłopoty. Przynależy do ekipy 410, znanej z ekscentrycznych akcji, szokujących tak zwanych „porządnych obywateli”. Uczestnicząc w ich wygłupach i tanecznych popisach, niestety często kończących się wandalizmem, podpada opiekującej się nią przyjaciółce swej zmarłej matki. Kobieta, mając dość wychowawczych niepowodzeń w związku z rozhukaną nastolatką, postanawia wysłać ją do ciotki w Teksasie. Oznacza to koniec tego, co dziewczyna uważa za treść swego życia. Wkrótce staje przed wyborem: albo uda jej się dostać do ekskluzywnej artystycznej szkoły – Akademii Sztuki w Maryland (Maryland School of the Arts), albo witaj, buracki Teksasie. Los się do niej uśmiecha. Niestety, wkrótce czeka ją rozczarowanie – w nowym miejscu nie ceni się nadmiernie oryginalności ani rodzaju tańca, w którym celuje bohaterka. Są też jasne strony: zawiera znajomość z Chasem Collinsem (Robert Hoffman), bratem dyrektora (Will Kemp), a zarazem chłopakiem podzielającym jej pasję i wolnego ducha. Pomaga stanąć na nogi niedocenianym uczniom, na talencie których nie poznali się nauczyciele. Czy jednak poradzi sobie w szkole? Co z jej starymi przyjaciółmi? Co z tytułowym „The Street”, wielkim konkursem ulicznego tańca? W amerykańskich dzielnicach, do których nie zaglądają bogaci albo zamożna klasa średnia, gdzie mieszkają głównie kolorowi i „białe śmieci”, uliczny taniec jest równie ważny (lub nawet ważniejszy) dla tamtejszej młodzieży, co koszykówka. Abstrahując od zwykłego mordobicia, w ten sposób rywalizuje się z innymi, wspina się na szczyty hierarchii, rozładowuje stres i emocje. Nic dziwnego zatem, że powstają filmy gloryfikujące tę pasję. Dla tych ludzi to bowiem sposób i treść życia, jak również prawdziwa sztuka, wymagająca niesamowitego poczucia rytmu, zręczności i kondycji fizycznej. Przy okazji filmu zwraca się także uwagę na rzeczy teoretycznie nie do pomyślenia. Czy to możliwe, żeby na uczelni kształcącej młodych artystów zabijało się artystycznego ducha, chęć ekspresji i rozwijania własnej osobowości? Cóż, wielu młodych ludzi mogłoby niejedno o tym opowiedzieć, nie tylko tam, ale i u nas. Eksponuje się także wielkie optymistyczne przesłanie, niestety zwykle nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. W prawdziwym świecie nigdzie nie pasujące „wyrzutki” rzadko łączą się w zwartą ekipę, a pełne entuzjazmu, zawierające górnolotne przesłanie o wspólnym celu przemowy nie spotykają się ze zrozumieniem agresywnego tłumu. Jednakże miło jest choć na krótko uwierzyć w triumf prawdziwej pasji i woli wyrażenia siebie. No i występują tu dobrzy tancerze.
Plusy: + taniec i muzyka + wielki optymizm (dla części widzów) Minusy: - pretekstowa, cienka fabuła - nadmierny optymizm (dla części widzów)
Tytuł: Step Up 2 the Street Reżyseria: Jon Chu Scenariusz: Toni Ann Johnson, Karen Barna Zdjęcia: Maks Malkin Muzyka: Aaron Zigman Obsada: Briana Evigan, Robert Hoffman, Adam Sevani, Danielle Polanco, Will Kemp Produkcja: USA 2008 Dystrybucja: Monolith