Powrót do przeszłości W trakcie rozgrywki ponownie wcielimy się w postać starszego sierżanta Matthew Bakera, czyli głównego bohatera pierwszej części serii. Gracz będzie sprawował kontrolę nad drużyną zwiadu, wchodzącą w skład amerykańskiej 101 Dywizji Powietrzno-Desantowej. W czasie walk nie będziemy jednak zdani jedynie na własne siły. Podobnie jak w poprzednich częściach serii Baker może w każdej chwili skorzystać ze wsparcia innych drużyn, przebywających na polu bitwy. Autorzy chcieli jeszcze bardziej rozwinąć tę koncepcję, dzięki czemu otrzymamy możliwość wezwania szczególnego rodzaju pomocy. Chodzi konkretnie o oddziały z cięższym sprzętem, takim jak bazooki, moździerze i karabiny maszynowe. Dzięki temu łatwiej nam będzie przygwoździć oponenta do ziemi, rozprawić się z niemieckimi czołgami lub wyeliminować dobrze okopanego strzelca.
W przeciwieństwie do wielu strzelanin osadzonych w czasach drugiej wojny światowej, w Brothers in Arms dużą rolę ponownie odegra taktyka. Nie chodzi tutaj jednak o tak prozaiczne sprawy, jak wybór właściwej broni, ale przede wszystkim o zarządzanie oddziałami. Tylko przy odpowiednim pokierowaniu naszymi ludźmi możemy liczyć na odniesienie sukcesu w poszczególnych zadaniach. Aby element ten był jak najbardziej realistyczny, twórcy postanowili zatrudnić przy produkcji Johna Antala – amerykańskiego pułkownika zajmującego się taktyką wojskową. W czasie prac nad grą konsultowano się także z Georgem Koskimaki. Ten amerykański historyk został wybrany nieprzypadkowo. Opisał on bowiem przebieg operacji Market Garden w swojej książce pod tytułem... Hell’s Highway. Ekipa z Gearbox Software odwiedziła także i tego pana, żeby w jak najwierniejszy sposób pokazać graczowi przeżycia żołnierzy z czasów wojny. Kontrowersje może natomiast budzić sposób ukazania emocji. Autorzy chcą bowiem przedstawić je w iście filmowym stylu. Oby tylko nie przesadzili z tą konwencją i nie tworzyli nostalgicznych obrazów z potokami łez, które tak często towarzyszą amerykańskim produkcjom wojennym. Żadnych zastrzeżeń nie można mieć natomiast do rozwiązania śmierci naszych kompanów. Jeśli gracz przywiązał się do któregoś z towarzyszy i jest mu żal z powodu jego zgonu, to może spróbować jeszcze raz powtórzyć dany fragment rozgrywki. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby kontynuować kampanię. Były sojusznik z czasem zostanie zastąpiony przez nowego żołnierza. Sam sposób prowadzenia działań wojennych nie zmieni się w stosunku do poprzednich części serii. Nadal będziemy dysponować kilkoma rozkazami, które wydaje się, najeżdżając na wybrany obszar myszką i wciskając odpowiedni klawisz. W ten prosty sposób możemy przemieścić naszych kompanów lub kazać zaatakować przeciwnika. Wiele osób, które zetknęły się z poprzednimi częściami serii, zarzucało im statyczność walk i sporą dozę schematyczności. W większości przypadków należało bowiem ostrzelać oponenta tak, aby nie mógł się on poruszyć, a następnie obejść go drugim oddziałem z boku i wyeliminować go z flanki. Tym razem asortyment rozwiązań ma być znacznie szerszy, a sama rozgrywka dużo bardziej dynamiczna. W grze będzie bowiem można niszczyć otoczenie. Dlatego też, jeśli Niemcy ukryją się na przykład za drewnianym płotem, to wystarczy jedna seria po sztachetach, aby posłać do piachu cały oddział oponentów. Naturalnie, rozprawianie się z kamiennymi murami lub workami z piaskiem będzie wymagało odpowiednio cięższych rodzajów broni, takich jak bazooki lub granaty. Wydaje się więc, że przedłużające się niemiłosiernie pojedynki strzeleckie odejdą do lamusa.