„Guitar Hero lite”, czyli fani to podstawa
Jakżeby wyglądała gra o metalu, gdybyśmy w niej nie mieli okazji poudawać, że gramy? Otóż Eddie Riggs może w pewnych okolicznościach przyrody poużywać Clementine nie tylko do banalnego ciskania czarów ofensywnych. Dzięki swej muzyce ma szansę przyciągnąć do siebie fanów, czyli w wypadku brutalnego świata gry po prostu przyzwać potencjalne mięso armatnie. W zasadzie to nawet dzięki naszej muzyce, bo aby sztuczka się udała, trzeba nieco pobrzdąkać, a zatem wduszać na czas przyciski. Na razie nie wiadomo, czy owe mini-gry muzyczne da się wykonać na kontrolerze z Guitar Hero lub Rock Band...
Jeśli idzie o towarzystwo w podróży, nie powinniśmy narzekać. Oprócz Ofelii (wspominaliśmy o niej – to panna, która wskakuje do bryki Eddiego niemal na początku) mamy mieć okazję podróżować i z innymi bohaterami niezależnymi. Z każdym z nich powinno być powiązane jakieś combo – na przykład Ofelią nasz heros ciska we wrogów, bo to drobna dziewucha jest, za to świetnie uzbrojona. Przy okazji rozmaitych specjalnych ataków wspomnijmy jeszcze o walce z bossami. Tu bez zaskoczenia: łobuzów nie da się konwencjonalnie wyklepać, konieczne będzie znalezienie na nich metody (na przykład rozjeżdżanie samochodem języka czy sprowadzanie na kark lawiny).
Klimat ponad wszystko
Jednego można na razie być pewnym: pomysł na grę jest bardzo spójny i oparty o oddanie specyficznego klimatu, związanego z metalowym sztafażem graficzno-sceniczno-środowiskowym. Jeśli w filmikach widzimy takie kwiatki jak ekipa długowłosych stworów, zajmujących się głównie bieganiem za herosem i machaniem piórami, czy też postacie w glamrockowych ciuszkach, to możemy spać spokojnie. Pozostaje pytanie, na ile Brütal Legend okaże się grywalne. Czy przypadkiem nie skończy się tym, że po chwili zabawy ciśniemy płytkę w kąt, klnąc na czym świat stoi, że kupieni marketingiem wywaliliśmy mnóstwo kasy na wydmuszkę. Cóż, ponoć główny wątek ma się składać z 20 dużych misji, a oprócz tego dostaniemy ze trzy dychy zadań pobocznych. To bardzo blisko tej niebezpiecznej granicy, za którą zaczyna się krzyk: „Dlaczego tylko tyle!?”.
Na koniec wspomnijmy może jeszcze o trybie multi. Informacje na jego temat akurat najmniej przekonują, choć na swój sposób brzmią słodko. Otóż zabawa opiera się o ideę pojedynku kapel, ale specyficznie rozstrzyganego. Z grubsza nie chodzi bowiem o to, by szarpać struny lepiej od przeciwników, a o to, by poszarpać im gnaty toporami. Rozumiecie coś z tego? My jeszcze nie. Cóż, jak to wyjdzie w praktyce przekonamy się w ciągu miesiąca, gdyż Brütal Legend ma się ukazać gdzieś w październiku – w wersjach na X360 i PS3. Na piecykach na razie nie spotkamy się z Eddiem Riggsem. Może wręcz nie spotkamy się nigdy...