Zanim cokolwiek napiszę o becie Medal of Honor, muszę do czegoś się przyznać. To nie będzie łatwe, bowiem dla wielu osób jest to dość kontrowersyjna rzecz, a dla niektórych wręcz obraźliwa i sprzeczna z prawem naturalnym (a być może nawet i boskim). Ale żeby dalej nie przedłużać... ok, dam radę... nie lubię Modern Warfare. Ufff. Łał! Kamień serca... co za ulga! Musicie po prostu zrozumieć, że poniższy tekst będzie pochodził od osoby, która "dzieła" Infinity Ward najzwyklej w świecie nie jest w stanie tak łatwo strawić. Jeżeli nie macie z tym problemu, możemy rozpocząć testowanie Medal of Honor.
Zanim cokolwiek napiszę o becie Medal of Honor, muszę do czegoś się przyznać. To nie będzie łatwe, bowiem dla wielu osób jest to dość kontrowersyjna rzecz, a dla niektórych wręcz obraźliwa i sprzeczna z prawem naturalnym (a być może nawet i boskim). Ale żeby dalej nie przedłużać... ok, dam radę... nie lubię Modern Warfare. Ufff. Łał! Kamień serca... co za ulga! Musicie po prostu zrozumieć, że poniższy tekst będzie pochodził od osoby, która "dzieła" Infinity Ward najzwyklej w świecie nie jest w stanie tak łatwo strawić. Jeżeli nie macie z tym problemu, możemy rozpocząć testowanie Medal of Honor.
Trochę historycznego tła
Medal of Honor to pierwsza nowa gra z tej serii, jaka ukaże się na rynku od prawie 3 lat. Od czasu Medal of Honor:Airborne rynek FPS-ów nieco się zmienił, głównie za sprawą Modern Warfare, które (wraz z Halo) właściwie zapanowało na rynku konsolowym. Wkrótce jednak do gry dołączył kolejny konkurent - studio DICE ze swoim Bad Company. Niemniej dopiero przy premierze Modern Warfare 2 rywalizacja z Bad Company 2 rozkwitła na dobre. Sęk w tym, że oba te tytuły to tak naprawdę dwa różne rodzaje FPS-ów. MW2 stawia głównie na refleks, pozostawanie w ciągłym ruchu i utrzymywanie stałej siły napierającej na przeciwnika. BC2 to z kolei bardzo taktyczna gra polegająca w większej mierze na zgraniu w drużynie. W efekcie oba tytuły w zasadzie podzieliły się gronem swoich odbiorców, zamiast odbierać sobie nawzajem klientów.
Ale dlaczego o tym piszę? W obliczu tego, że Bad Company 2 odniosło sukces na byciu innym niż Modern Warfare 2, Electronic Arts potrzebowało gry, które faktycznie odbierze fanów dziełu Infinity Ward. W obecnej sytuacji, aby odnieść sukces w zasadzie wystarczy zrobienie dokładnego klona MW2 i nałożenie na niego mniejszych ograniczeń co do DRM-u, dedykowanych serwerów oraz dodać działającą przeglądarkę serwerów. Jako, że nie ma sensu zmieniać BC2, EA najwidoczniej zadecydowało, że do tego celu najlepiej nada się już nieco zakurzona marka Medal of Honor. Ba! Co więcej, aby zapewnić dobrą jakość finalnego produktu, tryby multiplayer i singleplayer są tworzone oddzielnie. Studio DICE zajęło się tworzeniem tylko i wyłącznie trybu sieciowego nowego Medal of Honor, natomiast singla powierzono ekipie EA Los Angeles. Zobaczmy więc, jak wyszło to wszystko w praniu.
Po kolei
Wersja beta Medal of Honor pozwala nam na zabawę tylko w trybie multi i do tego na dwóch mapach, w dwóch różnych trybach rozgrywki. Pierwsza (Kabul City Ruins) to, typowy już dla gier, krajobraz afgańskiego miasta, w którym dopiero co rozegrała się bitwa pomiędzy siłami amerykańskimi a miejscową partyzantką. Wokół pełno zgliszcz, zawalonych rusztowań oraz porzuconych w pośpiechu aut i domostw. To na niej rozgrywane są mecze w trybie Team Assault (czyli tak naprawdę tradycyjnym team deathmatchu).
Druga mapa (Helmand Valley) to górzyste okolice z przepływającą przez wąwóz rzeką, wzdłuż której Afgańczycy ustawili system obrony przeciwlotniczej. Celem atakujących Amerykanów jest zniszczenie tych dział, ale aby to zrobić, muszą przejąć kolejne checkpointy na swojej drodze. Mamy więc do czynienia ze standardowymi trybami bez żadnych udziwnień (no może poza APC, które od czasu do czasu spawnuje się na mapie z checkpointami.
Jak to działa
Jeżeli chodzi o samą mechanikę multiplayera Medal of Honor, to została ona żywcem ściągnięta z Modern Warfare. Zarówno poruszanie się, jak i model strzelania są łudząco podobne do tych znanych z produkcji Infinity Ward. W becie nie dało się strafe'ować podczas biegu, a bronie miały praktycznie zerowy rozrzut (brak symulacji bullet dropu ani opóźnienia w locie).
O ile ta pierwsza "maniera" tak bardzo nie przeszkadza w zabawie, to już zbytnia dokładność strzałów z karabinów może irytować, gdy zostajemy ściągnięci z drugiego końca mapy z AK-47... Podobnie jak u konkurencji, tak i w Medal of Honor, po uzbieraniu odpowiedniej ilości punktów za fragi, możemy skorzystać z dwóch specjalnych "rodzajów broni": ataku moździerzowego oraz UAV. Haczyk polega tutaj na tym, że gdy zginiemy, punkty te musimy zbierać od nowa.
Nie wiem, czy w finalnej wersji Medal of Honor znajdzie się miejsce dla jakiegoś trybu "Hardcore", ale jest on jak najbardziej potrzebny. Niejednokrotnie zdarzało się, że chociaż strzelałem do przeciwnika przystawiając mu lufę do twarzy, to nadal musiałem władować w niego cały magazynek. Nie wiem, może afgańscy partyzanci załatwili sobie dostawę powlekanych kevlarem turbanów? Kto wie...
"Role" w drużynie
W trybie multi Medal of Honor obecny jest podział na klasy. Zamiast tworzyć własne kity, profile postaci zostały podzielone na trzy grupy - Rifleman, Spec Ops i Sniper. Rifleman to typowy szturmowiec z karabinem i granatnikiem. Spec Ops to praktycznie Rifleman, ale zamiast granatnika ma wyrzutnię rakiet. Snipera nie ma chyba zbytnio co przedstawiać. Dodam tylko, że jego drugą bronią jest detonator ładunków C4. System nabijania rang i odblokowywania nowego wyposażenie nie jest globalny - jeżeli zdobywamy punkty doświadczenia, to zdobywamy je dla danej klasy. To dość logiczne, bo bez sensu jest dawać dobre snajperki komuś, kto gra tylko jako np. Spec Ops i strzela do wszystkiego co się rusza z wyrzutni rakiet...
Niestety, mimo podziału na role, gra drużynowa jest minimalna. Zgranie w ekipie opiera się głównie na tym, aby utrzymać ciągłe parcie na przeciwnika i obsiadać go ze wszystkich stron lub po prostu trzymać się w grupie. Brak lub pojedyncze pojazdy i dość małe mapy nie dają miejsca dla jakiejś większej finezji taktycznej. Jeżeli więc ktokolwiek liczył na coś więcej, to będzie nieco rozczarowany po spróbowaniu Medal of Honor.
Gdzie mój plan pola walki?
Ciężko narzekać na design map w najnowszym Medal of Honor. Stref do kampienia jest niewiele, a te nieliczne miejsca, które mogą służyć tak niecnemu celowi, są łatwo dostępne i dość oczywiste dla graczy. Jest więc mała szansa, że ktokolwiek będzie się w stanie utrzymać przez dłuższy czas przy życiu w takiej miejscówce. Mile widzianą nowinką jest za to zniszczalność otoczenia. Może nie jest to Bad Company 2, gdzie możemy niszczyć całe budynki, ale w porównaniu do Modern Warfare, jest to znaczący postęp. Ściany z pustaków rozsypują się, płyty z dykty rozpadają się. Tak samo drewno, którym zabite zostały okna. Chociaż, jak wspomniałem, szału nie ma, jeżeli chodzi o stopień interakcji, to i tak otoczenie sprawia wrażenie względnie rzeczywistego.
Co widzę i słyszę
Jakość grafiki Medal of Honor nie pozostawia wiele do życzenia - to porządny przykład możliwości silnika Frostbite. Płonące wraki pojazdów, stragany, place budowy. Wszystko to wygląda naprawdę przyzwoicie. Animacje postaci również są miłe dla oka. Żołnierze malowniczo opadają na ziemię lub są odrzucani do tyłu w zależności od tego, gdzie trafił ich ostatni pocisk. Dźwięk niestety nie zadowala już tak bardzo, ale podejrzewam, że jest to kwestia dbałości ekipy DICE o zmniejszenie rozmiaru betowego instalatora. Tutaj wyjaśniam - nie mam pretensji do gry, że słabo ją słychać na jakiś tandetnych słuchawkach, tylko na zestawie głośników 5.1.
Podsumowując...
Medal of Honor sprawia wrażenie bycia hybrydą dwóch najlepszych, spośród obecnie dostępnych na rynku FPS-ów sieciowych. Chociaż najnowsza produkcja studia DICE stara się głównie kopiować konkurencję, to nadal dodaje do finalnego produktu coś od siebie. Niejednokrotnie ma się wrażenie, że gdzieś tam spod spodu wystaje to nieszczęsne Bad Company, ale w żadnym wypadku nie jest to nic złego.
Jeżeli więc do dzisiaj bojkotujecie Modern Warfare 2, ale jednocześnie żałujecie, że nie możecie zagrać w dziecko Infinity Ward, to Medal of Honor jest grą dla was. Brak irytujących zabezpieczeń DRM, nieco bardziej plastyczne otoczenie, zapewne również brak absurdalnie drogich paczek DLC - nowy MoH naprawdę daje radę i, o dziwo, nawet mi sprawił trochę frajdy. Myślę, że warto wyczekiwać tej premiery.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!