Gdy Electronic Arts zapowiadało dobrych kilkanaście miesięcy temu, że powstanie specjalna wersja gry Need for Speed kładąca główny nacisk na rozgrywkę wieloosobową, a ponadto będzie to gra dostępna za darmo – zapaliła nam się czerwona lampka. Życie nie jest przecież aż tak piękne, prawda?
I racja, okazało się, że Need for Speed: World to kolejne „brzydkie” dziecko serii NFS, które polecić można jedynie zagorzałym fanom. Teoretycznie pozycja ta jest darmowa, ale jeżeli nie chcemy płacić za rozgrywkę musimy pogodzić się ze znacznymi ograniczeniami odbierającymi duży kawałek tortu grywalnością zwanego. Z kolei na to, żeby wydawać nań swoje prawdziwe pieniądze Need for Speed: World jest najzwyczajniej w świecie za słaby. Tytuł ten nie ma jakiś dużych wad. To raczej zbiór drobnostek, brak ciekawej koncepcji, lenistwo twórców oraz liczne zaniechania powodują, że nie jest to produkcja, która przyciągnie do siebie rzesze graczy.
Rozgrywka prawie darmowa
Pobranie pliku instalacyjnego Need for Speed: World na dysk naszego komputera (gra jest niedostępna w wersji konsolowej – to tak dla jasności) faktycznie odbywa się całkowicie za darmo. Wystarczy jedynie założyć konto na stronie gry i już można rozpocząć ściąganie. Następnie czeka nas krótka instalacja, pobranie uaktualnień, założenie własnego profilu i… już możemy cieszyć się rozgrywką. Jednak okazuje się, że owo „cieszenie się” mija zadziwiająco szybko. Głównie dlatego, że tak naprawdę gra wcale nie jest darmowa.
Tak naprawdę darmowa jest jedynie część Need for Speed: World. Osobiście nazwałbym to bardziej czymś w rodzaju rozbudowanego dema. W grach naprawdę darmowych twórcy udostępniają wszystkie opcje zarówno tym, którzy kupują różne przedmioty i przywileje, jak i tym, którzy tego nie robią. Wydanie prawdziwych pieniędzy najczęściej pozwala nam dostać się w specjalne miejsca lub wejść w posiadanie unikatowych przedmiotów. Tym czasem w NFS: World darmowa zabawa kończy się na dziesiątym poziomie doświadczenia. Akurat wtedy, gdy już za chwilę mieliśmy otrzymać dostęp do nowych, szybszych i lepszych samochodów. Bez zainwestowania prawdziwej gotówki cały czas będziemy tkwić na owym dziesiątym poziomie doświadczenia i nie ruszymy się ponad niego choćby o milimetr.
Wszystko dlatego, że świat NFS: World kręci się wokół pieniędzy. Electronic Arts stworzyło sobie maszynkę do zarabiania mamony. Płacimy za wypożyczenie samochodu, płacimy za dodatkowe miejsce w garażu, płacimy za dodatkowe power up’y, płacimy także ze specjalne „czasowe” bonusy, dzięki którym łatwiej nabijamy kolejne poziomy doświadczenia, czy też zarabiamy więcej (oczywiście całkowicie wirtualnych) pieniędzy za udział w wyścigach.
Najprostszym sposobem na popchnięcie rozgrywki naprzód jest kupno pakietu startowego. Dzięki niemu zyskujemy dostęp do ekskluzywnego auta, 8000 punktów boost (wewnętrzna waluta) oraz możliwość osiągnięcia dodatkowych 40 poziomów doświadczenia. Problem jest tylko jeden. Ten pakiet kosztuje 49 złotych. Wydanie prawie pięciu dych dość mocno kłóci się z naszym wyobrażeniem o darmowej rozgrywce. Gdyby nie to, że EA udostępniło nam na potrzeby zrecenzowania gry pakiet startowy zupełnie za darmo, to w życiu nie wiedzielibyśmy jak to jest przejechać się w tej grze np. Porsche Cayman. I wcale byśmy się tym nie przejęli.
Power up, level up!
Chociaż zupełnie się tego po Need for Speed: World nie spodziewaliśmy, okazuje się, że gra wprowadza bardzo ważną nowość – power up’y. Podejrzewamy, że twórcy zapatrzyli się troszeczkę na wydanego ostatniego Blura w którym to „znajdźki” odgrywają ogromną rolę. W dość podobny sposób rozgrywka jest urozmaicana w Split Second: Velocity. Twórcy chcieli chyba iść z duchem czasu i postanowili coś mniej więcej podobnego do Need for Speed: World wprowadzić. Wyszło im to dość przeciętnie.
Dostępne w Need for Speed: World power up’y dzielą się na cztery kategorie: używane podczas wyścigów, w trybie zwykłej jazdy, pościgów z policją oraz podczas sprintów. Dla każdego z tych trybów możemy przydzielić inny zestaw dostępnych „mocy” (po cztery na jeden tryb). Ogólnie power up’y dają nam dostęp do takich oto umiejętności: nitro, tarcza ochronna, juggernaut (przebijamy się z łatwością przez policyjne blokady oraz pozostałych użytkowników ruchu), traffic magnet (samochody postronne atakują rywala przed nami), natychmiastowy cooldown* czy naprawa przebitych opon. Problem jest jednak w tym, że każdego z nich możemy użyć ograniczoną liczbę razy. Np. dziewięć nitro czy jedenaście tarczy. Liczbę tę można zwiększyć albo poprzez wygrywanie power up’ów w wyścigach, albo poprzez ich kupno za punkty boost. Szkoda jednak, że używanie tych wszystkich mocy nie prezentuje się atrakcyjnie ani pod względem efektu graficznego, ani pod względem efektywności działania.
*cooldown to swoiste "odliczanie". Występują dwa rodzaje tego power up’u: używany podczas wyścigów sprawia, że nie musimy czekać na „naładowanie się” używanych przed chwilą mocy i od razu możemy użyć ich ponownie. Można użyć go także podczas pościgu, dzięki czemu jak policja straci nas z oczu nie musimy czekać na zakończenie pościgu. Dzieje się to natychmiastowo.
Kolejną innowacją w rozgrywce w Need for Speed: World są umiejętności. Awansując na kolejne poziomy doświadczenia możemy przyznać jeden punkt do wybranej przez siebie umiejętności. Reprezentują one trzy gatunki. Te przydatne podczas wyścigów, pościgów oraz podczas zwykłej jazdy. I tak podczas pościgu możemy wydłużać czas działania nitro czy tarczy ochronnej, w łatwiejszy sposób doganiać przeciwników, wykonywać „perfekcyjny start” (jeżeli trafimy w odpowiednie obroty dostaniemy na starcie doładowanie nitro) czy też poprawić przyspieszenie naszego auta. Z kolei podczas pościgów dzięki umiejętnościom możemy mieć dostęp do szybszego cooldownu czy poprawy parametrów auta. Podczas normalnej jazdy dzięki odpowiedniemu przyznaniu punktów umiejętności możemy sprawić, że nasz radar powiadomi nas o okolicznych radiowozach czy też będziemy zarabiać więcej pieniędzy za udział w wyścigach. Żeby jednak naprawdę odczuć działanie kolejnych umiejętności trzeba sporo w NFS: World pograć. No bo co znaczy np. 5% więcej pieniędzy czy o 10% dłuższe nitro? Tyle co nic.
Wyścig, sprint, sprint, wyścig
Innym problemem Need for Speed: World jest bardzo mało ilość eventów. Nie dość, że w obecnym stadium gra oferuje jedynie wyścigi oraz sprinty, to do tego jest ich niewiele i przybywają w żółwim tempie. Przez to jeździmy głównie w tych samych zawodach na okrągło – w trybie single lub multiplayer, w zależności od tego, który wybieramy. Trzeba jednak zauważyć, że biorąc pod uwagę ilość pieniędzy i punktów doświadczenia zdobywanych w wyścigu jednoosobowym, jest on całkowicie nieopłacalny. Szkoda na niego czasu. Ściganie się z innymi graczami o wiele szybciej pozwala nam na osiąganie kolejnych poziomów doświadczenia. W grze dostępne są także pościgi z policją. Wyglądają jakby żywcem przeniesione z poprzedni części serii. Dodatkowo niestety policja nie jest w Need for Speed: World zbyt inteligentna.
Z kolei ustawianie się z innymi graczami oraz jeżdżenie po mapie chociażby tak jak w Test Drive Unlimited ma niewiele sensu, ponieważ auta innych graczy to się pojawiają, to znowu znikają, a nade wszystko nasz samochód przez nie po prostu przenika. Zresztą nie wdając się w szczegóły dodamy, że Need for Speed: World pełen jest takich drobnych błędów, baboli i niedoróbek. Jakby tego wszystkiego było mało zawodzi także tuning, którego w grze w sumie… nie ma. Zmiany jakie możemy wprowadzać w naszych samochodach ograniczają się do wybrania lakieru, dodanie nań naklejek oraz kupowanie gotowych pakietów ulepszających osiągi samochodu. Także jeżeli w serii NFS lubowaliście się w przerabianiu samochodów – Need for Speed: World nie jest częścią, która powinna Was zainteresować.
Powoli zbliżamy się do końca recenzji, dodamy więc jeszcze kilka słów o tym, co w Need for Speed: World nam się podoba. Mianowicie przypadła nam do gustu grafika, która jest naprawdę przyzwoita pod względem jakości wykonania poszczególnych obiektów czy samochodów. Gorzej jest z kolorystyką – w grze panują chłodne i stonowane kolory. Jest to oczywiście celowy zabieg twórców, ale wolelibyśmy bardziej urozmaiconą oraz żywą kolorystykę. Kilka ciepłych słów można skierować także w stronę świata po którym przyjdzie nam jeździć. Jest to duża mapa złączona z miast pochodzących z Need for Speed: Most Wanted oraz Need for Speed: Carbon. I chociaż świat jest jedynie średniej wielkości, a głównym zarzutem wobec niego jest pustka panująca na ulicach, to przynajmniej pod względem wykonania może się podobać. Ulice i stojące przy nich budynki zrobiono zarazem ładnie oraz ciekawie.
Reasumując, Need for Speed: World jest grą w której ciężko doszukać się jakiś pozytywów. Nie dość, że jest to produkcja niedopracowana i mało grywalna, to do tego wcale nie jest dostępna za darmo. Teoretycznie na wiele wad można przymknąć oko i jakoś tam się bawić, prawda? Ale po co, skoro ostatnio wyszło wiele bardzo dobrych zręcznościowych gier samochodowych. I choć trzeba za nie płacić, to przynajmniej raz a porządnie, a za wydane pieniądze otrzymamy towar dobrej jakości. W Need for Speed: World darmowa zabawa jest jeszcze słabsza niż ta z wykupionym pakietem – a z kolei wydawać na to pieniądze po prostu szkoda. Wniosek nasuwa się chyba sam, prawda?Redakcja gram.pl do grania wykorzystuje nowe modele peryferii firmy Logitech: mysz Wireless Gaming Mouse G700, klawiaturę Gaming Keyboard G510 i słuchawki Wireless Gaming Headset G930. Więcej informacji w naszej sekcji poświęconej sprzętowi firmy Logitech.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!