007: Blood Stone - recenzja

Adam "Harpen" Berlik
2010/11/20 15:30
9
0

Czy studio Bizzare Creations wywiązało się z powierzonego im zadania i stworzyło kolejną wartą polecenia odsłonę cyklu gier o Bondzie? Odpowiedzi na to pytanie szukał Harpen.

Czy studio Bizzare Creations wywiązało się z powierzonego im zadania i stworzyło kolejną wartą polecenia odsłonę cyklu gier o Bondzie? Odpowiedzi na to pytanie szukał Harpen.

Licencja a jej odpowiednie wykorzystanie

Licencja a jej odpowiednie wykorzystanie, 007: Blood Stone - recenzja

Twórcy gier wideo mają tendencję do niewykorzystywania zakupionych licencji. Co prawda na grach osadzonych w znanych światach mimo wszystko zarabiają krocie, ale zazwyczaj okazuje się, że produkcje te charakteryzują się niską jakością wykonania. Sprzedają się bo, na okładce widać ulubieńców dzieci i młodzieży, którzy naciągają rodziców na zakup np. po wizycie w kinie. Auta, Toy Story, Shrek, i wiele, wiele innych. Wyjątki, czyli dobre gry, których bohaterowie wcześniej pojawili się w komiksie/filmie animowanym/książce, można policzyć na palcach jednej ręki. Najlepszym przykładem będą Transformers: Wojna o Cybertron oraz Kroniki Riddicka: Ucieczka z Butcher Bay. Nic więcej, po dłuższym namyśle, nie przychodzi do głowy, choć pewnie coś by się jeszcze znalazło.

Wreszcie dobra gra o Bondzie?

Wreszcie dobra gra o Bondzie? , 007: Blood Stone - recenzja

Poprzednie gry traktujące o nieustraszonym agencie Jej Królewskiej Mości, czyli Bondzie, także pozostawiały wiele do życzenia w wielu kwestiach. Ostatnia część, zatytułowana Quantum of Solace, mogła się podobać jedynie zatwardziałym fanom wspomnianego bohatera, reszta zwracała głównie uwagę na liczne niedoróbki. Dlatego też, aby przywrócić serii dawny blask, Activision zdecydowało się powierzyć prace nad kolejną odsłoną serii studiu Bizzare Creations, które przede wszystkim znane jest z gier wyścigowych. Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne, ale niestety, im dalej w las, tym więcej drzew. Mamy różnorodne misje, nawet przyzwoitą grywalność, intensywną akcję, ale z powodu paru zgrzytów, gra przestaje wzbudzać zainteresowanie gracza. Dlaczego?

Jak z fabułą?

Jak z fabułą? , 007: Blood Stone - recenzja

Z pewnością historia opowiedziana w 007: Blood Stone nie należy do najciekawszych. Zaletą jest fakt, że scenariusz został napisany przez Bruce’a Feirsteina (autor fabuły w Golden Eye, Jutro nie umiera nigdy i Świat to za mało) wyłącznie z myślą o recenzowanej produkcji – nie jest to więc adaptacja któregoś z filmów. Całość dotyczy broni biologicznej, która wpadła w ręce niepowołanych osób, chcących zrobić z jej nielegalny użytek. Powstrzymać ich musi oczywiście agent Jej Królewskiej Mości, którym pokieruje gracz. Ciężko doszukiwać się jakiejś głębi w scenariuszu. Próżno także oczekiwać dynamicznych zwrotów akcji. Zakończenie również nietrudno przewidzieć. Wszystko jest sztampowe. Nie ma tu nic, czego byśmy nie znali z innych gier.

Rozgrywka bez większych niespodzianek

Rozgrywka bez większych niespodzianek, 007: Blood Stone - recenzja

Charakter rozgrywki jest standardowy dla współczesnych gier akcji. 007: Blood Stone skupia się na ciągłym chowaniu się za przeszkodami (sławetny cover system) i wychylaniu się w odpowiednim momencie, celem oddania kilku strzałów, następnie chowamy się za osłoną, by zregenerować energię życiową i biegniemy za kolejny murek, rurę, samochód etc. Autorzy nie silili się na innowacje - jedyną taką są pościgi samochodowe. Czy gracz potraktuje to jako zaletę, czy jako wadę, zależy tylko od niego. Jedno jest pewne – akcja jest bardzo dynamiczna, twórcy nie dają nam ani chwili wytchnienia. Zatem może i nawet lepiej, że napisy końcowe oglądamy po sześciu godzinach intensywnej walki z przeciwnikami niż byśmy mieli się nudzić przez kilkanaście godzin.

Liczne uproszczenia

Liczne uproszczenia, 007: Blood Stone - recenzja

Sporym ułatwieniem jest smartfon, który znajduje się na wyposażeniu Jamesa Bonda. Aktywując go, możemy włamać się do zamkniętego pomieszczenia, podejrzeć rozmieszczenie przeciwników na mapie, zobaczyć, ile metrów pozostało do celu misji, a ponadto przedmioty, które powinniśmy zbadać, są specjalnie zaznaczone. Z jednej strony jest to interesujące rozwiązanie, z drugiej jednak nie przypadnie do gustu bardziej wymagającym graczom. Twórcy zdecydowali się także na inne uproszczenie. Mianowicie, aby bohater przeskoczył z jednej platformy na drugą wystarczy nacisnąć odpowiedni przycisk. Wówczas aktywuje się stosowna scena przerywnikowa. Tak samo jest z pokonywaniem przeszkód w postaci rur czy innych elementów blokujących drogę naszego bohatera.

To tu, to tam...

Niewątpliwą zaletą 007: Blood Stone są różnorodne lokacje. Akcja rozgrywa się zarówno na otwartych pomieszczeniach, jak i w zamkniętych budynkach, na lądzie oraz w wodzie. Oczywiście cały czas jesteśmy prowadzeni za rączkę, ale momentami możemy sami wyznaczyć sobie drogę do celu, co niestety ogranicza się jedynie np. do pójścia lewą lub prawą stroną ulicy. Najciekawiej prezentuje się oceanarium w Bangkoku, ale trafiamy także na statek, do portu czy też odwiedzamy plac budowy. To tylko niektóre przykłady.

Nie pchaj się pod lufę!

Nie pchaj się pod lufę! , 007: Blood Stone - recenzja

Sztuczna inteligencja komputerowych przeciwników, niestety, kuleje na całej linii, a momentami można odnieść wrażenie, że wcale nie istnieje. Nierzadko dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których wróg pakuje się pod nasz karabin/pistolet lub czeka na upragnioną kulkę. Sporadycznie, gdy jest już późna pora i gracz zaczyna przysypiać lub po prostu ma opóźnioną reakcję, może stanąć twarzą w twarz z przeciwnikiem, bo ten wyjdzie zza rogu, którego nie sprawdziliśmy. Wtedy zazwyczaj kończy się to koniecznością wczytania punktu kontrolnego. Ale to tylko jedyna akcja, w której górą jest SI.

Można też pojeździć

Można też pojeździć, 007: Blood Stone - recenzja

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami twórców, w 007: Blood Stone niejednokrotnie będziemy zasiadać za kierownicą sportowych pojazdów, biorąc udział w rozmaitych pościgach. Należy przyznać, że Bizzare Creations nie powinno brać się za stworzenie gier akcji. Dlaczego? O ile wspomniane już wyścigi są największym atutem recenzowanej produkcji, o tyle sekcje strzelane pozostawiają wiele do życzenia. Model jazdy, rzecz jasna, jest stricte zręcznościowy i oferuje mnóstwo frajdy, zwłaszcza dlatego, że na naszej drodze czeka mnóstwo przeszkód, zarówno w postaci pojawiających się znikąd samochodów, jak również poszczególnych elementów otoczenia. Trafiamy na przykład do portu, gdzie musimy odpowiednio wchodzić w zakręty, by nie wpaść do wody – wypadnięcie z trasy powoduje przerwanie misji i wczytanie punktu kontrolnego. Mimo przeświadczenia gracza, że Bond wyskoczyłby z auta w ostatniej chwili i gonił na piechotę.

I postrzelać z żywymi graczami?

Oprócz trybu kampanii w 007: Blood Stone dostępny jest także multiplayer dla maksymalnie szesnastu graczy, który mogą spróbować swoich sił w trzech wariantach rozgrywki: wyzwania, drużynowy deatmatch oraz zabawa, w której wygrywa ten, kto zostanie ostatni na danej planszy. Poszczególne mapy powstały w oparciu o poziomy znanej z single playera. W trakcie testowania multi na potrzeby recenzji dało się odczuć przede wszystkim lagi, ale nie zabrakło także sytuacji, w których ciężko było znaleźć graczy wyrażających chęć skrzyżowania karabinów.

GramTV przedstawia:

Oprawa wizualna 007: Blood Stone nie jest najwyższych lotów, co nie znaczy, że jest zła. Poszczególni bohaterowi zostali wiernie odwzorowani. Przyczepić się można jedynie do sztywnych przerywników filmowych. Gracze zaciekawieni fabułą (o ile znajdą się tacy) obejrzą je, ale pozostali po którymś razie zdecydują się powinąć cut-scenkę i przejść do właściwej rozgrywki. Co jest tego powodem? Brak jakichkolwiek emocji – postacie wypowiadają swoje kwestie tak, jakby czytali paragony. Momentami można również dostrzec niezgranie głosu z obrazem. Mimikę twarzy to również wadę. Ewentualną zaletą, ale trochę naciąganą, jest animacja. Z kolei in plus wypada świetna ścieżka dźwiękowa – zarówno odgłosy otoczenia, jak i utwory muzyczne, których słuchamy podczas rozgrywki, są na najwyższym, filmowym poziomie.

Słowo na koniec

Słowo na koniec, 007: Blood Stone - recenzja

Podsumowując, najnowsze przygody Bonda zainteresują jedynie jego najwierniejszych fanów – zwykli entuzjaści trzecioosobowych gier akcji mogą znaleźć zbyt mało powodów, dla których warto wydać pieniądze na Blood Stone. W natłoku gier wydawanych pod koniec roku dzieło Bizzare Creations przegrywa niestety z innymi przedstawicielami gatunku strzelanek. Gracze zdecydowanie chętniej wezmą ze sklepowej półki nowe Call of Duty, Medal of Honor czy też inną produkcję. Gdyby jednak Activision zdecydował się wydać recenzowany tytuł w innym okresie, np. wakacyjnym, mogłoby liczyć na większe zainteresowanie (i tym samym sprzedaż=zysk) ze strony entuzjastów elektronicznej rozrywki nawet pomimo średniej jakości wykonania 007: Blood Stone. 007: Blood Stone broni się, jak już było wspomniane wcześniej, różnorodnymi lokacjami, intensywną akcją oraz udźwiękowieniem. Twórcy zdecydowanie za mało czasu poświęcili na dopracowanie sfery graficznej, fabuły, jak również sztucznej inteligencji. W tym tytule tkwi potencjał i pozostaje mieć nadzieję, że jeśli Activision zleci stworzenie kolejnego Bonda studiu Bizzare Creations, to naprawdę otrzymamy grę godną polecenia nie tylko największym fanom Agenta Jej Królewskiej mości, lecz wszystkim tym, którzy lubią strzelanki.

Redakcja gram.pl do grania wykorzystuje nowe modele peryferii firmy Logitech: mysz Wireless Gaming Mouse G700, klawiaturę Gaming Keyboard G510 i słuchawki Wireless Gaming Headset G930. Więcej informacji w naszej sekcji poświęconej sprzętowi firmy Logitech.

5,5
Mogło być znacznie lepiej
Plusy
  • intensywna akcja
  • udźwiękowienie
  • różnorodne lokacje
Minusy
  • sztuczna inteligencja
  • przerywniki filmowe
  • fabuła
  • liczne uproszczenia
Komentarze
9
Usunięty
Usunięty
23/12/2010 23:49

Właśnie jestem na etapie "przechodzenia" gry i powiem szczerze, że nie ma na co narzekać :) To prawda że gra ma sporo uproszczeń i niedoróbek, ale ogółem w mojej opinii jest dobra . Zgadzam się że "filmiki" są sztuczne i bez emocji, ale czy pamięta ktoś jak wyglądały w Quantum of Solance? Dla mnie to była jakaś masakra - tutaj jest już o wiele lepiej.Głównym atutem jak już wcześniej stwierdzono są pościgi, które można określić jednym słowem - miodne :)Co do długości rozgrywki na pewno nie jest to mistrzostwo świata, ale przecież nie o to tu chodzi... 007 ma gonić, wysadzać, biec na złamanie karku. Miała być to dynamiczna rozgrywka i taka jest, lecz niestety z niedociągnięciami, na które można przymknąć oko - oczywiście jeżeli jest się choć trochę fanem tytułowego bohatera :)I znowu za dużo napisałem :P Wybaczcie... :)

Usunięty
Usunięty
23/12/2010 23:49

Właśnie jestem na etapie "przechodzenia" gry i powiem szczerze, że nie ma na co narzekać :) To prawda że gra ma sporo uproszczeń i niedoróbek, ale ogółem w mojej opinii jest dobra . Zgadzam się że "filmiki" są sztuczne i bez emocji, ale czy pamięta ktoś jak wyglądały w Quantum of Solance? Dla mnie to była jakaś masakra - tutaj jest już o wiele lepiej.Głównym atutem jak już wcześniej stwierdzono są pościgi, które można określić jednym słowem - miodne :)Co do długości rozgrywki na pewno nie jest to mistrzostwo świata, ale przecież nie o to tu chodzi... 007 ma gonić, wysadzać, biec na złamanie karku. Miała być to dynamiczna rozgrywka i taka jest, lecz niestety z niedociągnięciami, na które można przymknąć oko - oczywiście jeżeli jest się choć trochę fanem tytułowego bohatera :)I znowu za dużo napisałem :P Wybaczcie... :)

Usunięty
Usunięty
09/12/2010 19:13

Wydaje mi się że gra zasługuje na co najmniej 6 - , a nie raptem 5,5 punktów. W takim razie jest to jedna z najsłabszych gier tych z wyższych półek.




Trwa Wczytywanie