Czy studio Bizzare Creations wywiązało się z powierzonego im zadania i stworzyło kolejną wartą polecenia odsłonę cyklu gier o Bondzie? Odpowiedzi na to pytanie szukał Harpen.
Licencja a jej odpowiednie wykorzystanie
Twórcy gier wideo mają tendencję do niewykorzystywania zakupionych licencji. Co prawda na grach osadzonych w znanych światach mimo wszystko zarabiają krocie, ale zazwyczaj okazuje się, że produkcje te charakteryzują się niską jakością wykonania. Sprzedają się bo, na okładce widać ulubieńców dzieci i młodzieży, którzy naciągają rodziców na zakup np. po wizycie w kinie. Auta, Toy Story, Shrek, i wiele, wiele innych. Wyjątki, czyli dobre gry, których bohaterowie wcześniej pojawili się w komiksie/filmie animowanym/książce, można policzyć na palcach jednej ręki. Najlepszym przykładem będą Transformers: Wojna o Cybertron oraz Kroniki Riddicka: Ucieczka z Butcher Bay. Nic więcej, po dłuższym namyśle, nie przychodzi do głowy, choć pewnie coś by się jeszcze znalazło.Wreszcie dobra gra o Bondzie?
Poprzednie gry traktujące o nieustraszonym agencie Jej Królewskiej Mości, czyli Bondzie, także pozostawiały wiele do życzenia w wielu kwestiach. Ostatnia część, zatytułowana Quantum of Solace, mogła się podobać jedynie zatwardziałym fanom wspomnianego bohatera, reszta zwracała głównie uwagę na liczne niedoróbki. Dlatego też, aby przywrócić serii dawny blask, Activision zdecydowało się powierzyć prace nad kolejną odsłoną serii studiu Bizzare Creations, które przede wszystkim znane jest z gier wyścigowych. Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne, ale niestety, im dalej w las, tym więcej drzew. Mamy różnorodne misje, nawet przyzwoitą grywalność, intensywną akcję, ale z powodu paru zgrzytów, gra przestaje wzbudzać zainteresowanie gracza. Dlaczego?Jak z fabułą?
Z pewnością historia opowiedziana w 007: Blood Stone nie należy do najciekawszych. Zaletą jest fakt, że scenariusz został napisany przez Bruce’a Feirsteina (autor fabuły w Golden Eye, Jutro nie umiera nigdy i Świat to za mało) wyłącznie z myślą o recenzowanej produkcji – nie jest to więc adaptacja któregoś z filmów. Całość dotyczy broni biologicznej, która wpadła w ręce niepowołanych osób, chcących zrobić z jej nielegalny użytek. Powstrzymać ich musi oczywiście agent Jej Królewskiej Mości, którym pokieruje gracz. Ciężko doszukiwać się jakiejś głębi w scenariuszu. Próżno także oczekiwać dynamicznych zwrotów akcji. Zakończenie również nietrudno przewidzieć. Wszystko jest sztampowe. Nie ma tu nic, czego byśmy nie znali z innych gier.Rozgrywka bez większych niespodzianek
Charakter rozgrywki jest standardowy dla współczesnych gier akcji. 007: Blood Stone skupia się na ciągłym chowaniu się za przeszkodami (sławetny cover system) i wychylaniu się w odpowiednim momencie, celem oddania kilku strzałów, następnie chowamy się za osłoną, by zregenerować energię życiową i biegniemy za kolejny murek, rurę, samochód etc. Autorzy nie silili się na innowacje - jedyną taką są pościgi samochodowe. Czy gracz potraktuje to jako zaletę, czy jako wadę, zależy tylko od niego. Jedno jest pewne – akcja jest bardzo dynamiczna, twórcy nie dają nam ani chwili wytchnienia. Zatem może i nawet lepiej, że napisy końcowe oglądamy po sześciu godzinach intensywnej walki z przeciwnikami niż byśmy mieli się nudzić przez kilkanaście godzin.Liczne uproszczenia
Sporym ułatwieniem jest smartfon, który znajduje się na wyposażeniu Jamesa Bonda. Aktywując go, możemy włamać się do zamkniętego pomieszczenia, podejrzeć rozmieszczenie przeciwników na mapie, zobaczyć, ile metrów pozostało do celu misji, a ponadto przedmioty, które powinniśmy zbadać, są specjalnie zaznaczone. Z jednej strony jest to interesujące rozwiązanie, z drugiej jednak nie przypadnie do gustu bardziej wymagającym graczom. Twórcy zdecydowali się także na inne uproszczenie. Mianowicie, aby bohater przeskoczył z jednej platformy na drugą wystarczy nacisnąć odpowiedni przycisk. Wówczas aktywuje się stosowna scena przerywnikowa. Tak samo jest z pokonywaniem przeszkód w postaci rur czy innych elementów blokujących drogę naszego bohatera.To tu, to tam...
Niewątpliwą zaletą 007: Blood Stone są różnorodne lokacje. Akcja rozgrywa się zarówno na otwartych pomieszczeniach, jak i w zamkniętych budynkach, na lądzie oraz w wodzie. Oczywiście cały czas jesteśmy prowadzeni za rączkę, ale momentami możemy sami wyznaczyć sobie drogę do celu, co niestety ogranicza się jedynie np. do pójścia lewą lub prawą stroną ulicy. Najciekawiej prezentuje się oceanarium w Bangkoku, ale trafiamy także na statek, do portu czy też odwiedzamy plac budowy. To tylko niektóre przykłady.
Nie pchaj się pod lufę!
Sztuczna inteligencja komputerowych przeciwników, niestety, kuleje na całej linii, a momentami można odnieść wrażenie, że wcale nie istnieje. Nierzadko dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których wróg pakuje się pod nasz karabin/pistolet lub czeka na upragnioną kulkę. Sporadycznie, gdy jest już późna pora i gracz zaczyna przysypiać lub po prostu ma opóźnioną reakcję, może stanąć twarzą w twarz z przeciwnikiem, bo ten wyjdzie zza rogu, którego nie sprawdziliśmy. Wtedy zazwyczaj kończy się to koniecznością wczytania punktu kontrolnego. Ale to tylko jedyna akcja, w której górą jest SI.Można też pojeździć
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami twórców, w 007: Blood Stone niejednokrotnie będziemy zasiadać za kierownicą sportowych pojazdów, biorąc udział w rozmaitych pościgach. Należy przyznać, że Bizzare Creations nie powinno brać się za stworzenie gier akcji. Dlaczego? O ile wspomniane już wyścigi są największym atutem recenzowanej produkcji, o tyle sekcje strzelane pozostawiają wiele do życzenia. Model jazdy, rzecz jasna, jest stricte zręcznościowy i oferuje mnóstwo frajdy, zwłaszcza dlatego, że na naszej drodze czeka mnóstwo przeszkód, zarówno w postaci pojawiających się znikąd samochodów, jak również poszczególnych elementów otoczenia. Trafiamy na przykład do portu, gdzie musimy odpowiednio wchodzić w zakręty, by nie wpaść do wody – wypadnięcie z trasy powoduje przerwanie misji i wczytanie punktu kontrolnego. Mimo przeświadczenia gracza, że Bond wyskoczyłby z auta w ostatniej chwili i gonił na piechotę.I postrzelać z żywymi graczami?
Oprócz trybu kampanii w 007: Blood Stone dostępny jest także multiplayer dla maksymalnie szesnastu graczy, który mogą spróbować swoich sił w trzech wariantach rozgrywki: wyzwania, drużynowy deatmatch oraz zabawa, w której wygrywa ten, kto zostanie ostatni na danej planszy. Poszczególne mapy powstały w oparciu o poziomy znanej z single playera. W trakcie testowania multi na potrzeby recenzji dało się odczuć przede wszystkim lagi, ale nie zabrakło także sytuacji, w których ciężko było znaleźć graczy wyrażających chęć skrzyżowania karabinów.