Test Drive Unlimited 2 trafi na sklepowe półki w lutym, jednak nam już teraz dana była możliwość przeprowadzenia betatestów tej produkcji. Jesteście ciekawi, jaki jest ich wynik?
Zaledwie tydzień temu pisząc zapowiedź Test Drive Unlimited 2 nie wiedziałem, że już kilka dni później dane mi będzie samodzielnie przetestować wersję beta tego tytułu. I bardzo dobrze, bowiem właśnie wtedy mój głód oczekiwania na ponowne odwiedziny w O’ahu sięgnął zenitu. Na szczęście po kilku godzinach spędzonych z TDU 2 mogę zaanonsować wszystkim stęsknionym kontynuacji TDU: wygląda na to, że druga cześć serii zaspokoi Wasze pragnienia i spełni Wasze oczekiwania.
Hawajski sen
Muszę przyznać, że Test Drive Unlimited 2 rozpoczyna się niczym piękne marzenie senne. Znajdujemy się bowiem na dachu apartamentowca na Ibizie, gdzie właśnie trwa impreza urodzinowa wyprawiona na naszą część. DJ rozkręca imprezę i zapodaje soczyste kawałki, ludzie tańczą w najlepsze (w tym kilka niezłych ślicznotek w bikini!), a promienie słońca odbijają się przepięknie w błękitnym, hotelowym basenie. Gdyby tego było mało, nasza przyjaciółka mówi nam o czekającej w garażu niespodziance, którą okazuje się być Ferrari California. Wsiadam wręcz czym prędzej do nowej bryki i ruszam przed siebie, przekraczając grubo dwie paczki na zegarze… Gdybym przeżywał to naprawdę, zapewne pomyślałbym „to zbyt piękne by mogło być prawdziwe”. Trafiłbym tym samym w sedno, bo już chwilę później dobiegający z oddali głos przerywa naszą przejażdżkę, która ostatecznie okazuje się być tylko snem.
Rzeczywistość jest mniej kolorowa. Prawdziwy okazuje się być jedynie hotel, Ferrari California oraz wspomniana „przyjaciółka” – z tym, że w hotelu pracujemy jako człowiek odpowiedzialny za odstawiania aut na parking, „przyjaciółka” okazuje się być córką szefa i krzyczy na nas za to, że się spóźniliśmy, a Ferrari w którym właśnie siedzimy należy właśnie do niej. Jeszcze większym zaskoczeniem jest to, że Eden Studios postanowiło wprowadzić do Test Drive Unlimited 2 fabułę! Szkoda jedynie, że ten jej wycinek, który zdążyłem przetestować, jest naiwny i głupiutki. Póki co powstrzymam się od jej definitywnego ocenienia, bowiem podczas testów wersji beta nie ujrzałem nawet jej połowy. Ale jeśli całość okaże się być na równie niskim poziomie co na początku, to nie będzie dobrze.
Zostawmy jednak fabułę, w końcu w Test Drive Unlimited 2 ewidentnie ma ona co najwyżej drugorzędne znaczenie. Dość powiedzieć, że dzięki szczęśliwemu splotowi wydarzeń rozpoczynamy swoją karierę kierowcy biorącego udział w kolejnych zawodach organizowanych na Ibizie, dzięki czemu dorabiamy się pierwszego auta oraz przyczepy kampingowej wraz z garażem i zaczynamy spełniać własne marzenia o należeniu do „pięknych” i „bogatych”. I dokładnie o tym jest spora część tej gry, o prowadzeniu luksusowego życia i jeżdżeniu drogimi samochodami. Na szczęście nic się nie stanie, jeśli skupimy się tylko na wyścigach – twórcy nie zmuszają nas do codziennego odwiedzania fryzjerów ani do regularnych rajdów po drogich i wystawnych butikach. I całe szczęście!
Człowiek uczy się całe życie
Małym paradoksem jest, że nasz „hotelowy boy” pracował przy odstawianiu samochodów na parking, natomiast tuż przed wzięciem udziału w pierwszych zawodach musi wyrobić sobie… prawo jazdy. Co więcej, nie jest to ostatnia wizyta w szkole jazdy, którą odbędziecie podczas grania w Test Drive Unlimited 2. Ktoś mądry w Eden Studios wpadł na pomysł, że fajnie będzie, jeśli gracze będą robić osobne „wyścigowe prawa jazdy” dla każdej z klas samochodów. W grze znajdziemy je trzy: normalne auta (w praktyce można je nazwać sportowymi), samochody przeznaczone do jazdy po terenie poza asfaltowym oraz wozy zabytkowe. Dodatkowo w każdej z nich znajduje się kilka podkategorii, a każda z nich to konieczność osobnej wizyty w szkole jazdy. Po pewnym czasie to przestaje bawić.
Na szczęście w Test Drive Unlimited 2 nie przestaje bawić jedno – przejażdżki „zupełnie bez celu” samochodami, które posiadamy. Pod tym względem dwójka nie różni się od jedynki, nadal ogromną przyjemność dawało mi oglądanie mojej kolekcji oraz zabieranie na przejażdżki moich ulubionych cudeniek. Nowością jest opracowany przez twórców F.R.I.M. – mały dodatek aktywny właśnie podczas bezcelowych przejażdżek po O’ahu lub Ibizie, który pozwala nam zarabiać (drobne) pieniądze za efektowną i szybką jazdę. Dodatkowo jeżeli akurat nie mamy ochoty się ścigać, możemy wykonywać zadania poboczne związane z eksploracją terenu wyspy: fotografowanie ciekawych miejsc albo szukanie ukrytych na wyspie wraków. Małe, ale ciekawe nowostki.
Swoją drogą przy okazji zapowiedzi pół żartem, pół serio wspomniałem o tym, że skoro auta będą się brudzić to mam nadzieję, że twórcy nie zapomną o stworzeniu myjni, w którym całe błoto i kurz z naszego ślicznego autka zostanie zmyte. Cóż, nie zapomnieli. I choć jest to najdroższe mycie auta jakie w życiu widziałem, bowiem kosztuje 1,500 dolarów każdorazowo, jednak można powiedzieć, że warto wyłożyć tych kilka groszy. W Test Drive Unlimited 2 to dla nas żaden wydatek, a w zamian można obejrzeć kilka damskich ciał zajmujących się naszymi czterema kółkami. Niestety, animacja jest krótka i niezbyt wyrafinowana. Pewnie nie zostanie to poprawione w pełnej wersji, a szkoda.
Najważniejszą nowością jednak w Test Drive Unlimited 2 jest oczywiście obecność dwóch wysp – możemy bowiem jeździć zarówno po O’ahu jak i Ibizie. Razem daje nam to grubo ponad trzy tysiące kilometrów dróg asfaltowych oraz terenowych! Tutaj naprawdę jest gdzie jeździć, a jeśli już znudzi nam się jedna z wysp, możemy szybko przenieść się na drugą, co praktycznie rozwiązuje problem. Poznanie wszystkich miejsc, wykonanie wszystkich misji oraz wyścigów na oby wyspach będzie zadaniem na dziesiątki godzin. A przecież w TDU i tak najwięcej czasu spędzamy na „przejażdżkach” ze znajomymi, które zapewnią nam drugie tyle godzin porządnej roz(g)rywki.
Czasem słońce, czasem deszcz
Żeby jednak nie było tak wesoło, czas napisać o kilku mniej przyjemnych sprawach. Po pierwsze Test Drive Unlimited 2 nie jest produkcją równie przełomową, co jedynka. Pamiętam gdy po raz pierwszy włączyłem TDU długo nie mogłem pozbierać szczęki z podłogi. Przy sequelu tego uczucia nie miałem, być może dlatego, że mało jest w nim przełomowych nowości, a twórcy skupili się na dopracowaniu elementów, które znamy z jedynki. Wersja beta z pewnych względów nie pozwoliła mi na przetestowanie trybu wieloosobowego, toteż podczas rozgrywki towarzyszyło mi uczucie pustki jednoznacznie udowadniające, że Test Drive Unlimited najlepiej smakuje w trybie online.
Z innych małych niedociągnięć muszę wspomnieć o tym, że czasem pojawiały się graficzne krzaczki, natomiast notorycznie podczas rozgrywki kolejne elementy wirtualnego świata domalowywały się zdecydowanie zbyt blisko. Miałem wątpliwą przyjemność oglądania tego, jak dematerializują się na moich oczach i to w całkiem niedalekiej odległości. Eden Studios, błagam, naprawcie to!
Nie wypowiem się także na temat modelu sterowania samochodem. W Test Drive Unlimited grałem głównie przy pomocy pada lub kierownicy. Wersję beta TDU2 testowałem za pomocą klawiatury i myszki. By wydać ostateczny osąd o modelu sterowania musiałbym spędzić przy nim większą ilość czasu. Miałem jednak wrażenie, że jest on mniej dokładny oraz mniej przyjemny, niż ten z pierwszego TDU. Twórcy obiecują jednak, że to właśnie m.in. nad modelem jazdy będą sumiennie pracować przez najbliższy miesiąc. Trzymam ich za słowo.
Testowanie wersji beta Test Drive Unlimited 2 dało mi wiele radości oraz jednoznacznie przekonało do tego, że z „dwójką” spędzę przynajmniej tyle samo czasu co przy jedynce, a bawić się będę co najmniej tak samo dobrze. Beta zaprezentowała kilka problemów, póki co mam jednak nadzieję, że do czasu premiery pełnej wersji zostaną one zlikwidowane. Niestety, nie mogę wypowiedzieć się o dwóch najważniejszych aspektach tej produkcji – modelu sterowania ani trybach rozgrywki wieloosobowej. Póki co jest więc bardzo obiecująco, ale końcową ocenę wystawię dopiero w lutym. Jeżeli jednak całość produkcji będzie trzymać taki poziom, jak to co zobaczyłem przy okazji betatestów, to będzie bardzo dobrze. I taką miejmy nadzieję.