Prague n Play 2011 - relacja z imprezy i garść wrażeń z kilku zaprezentowanych gier

Łukasz Wiśniewski
2011/07/04 21:00

Raz do roku w czeskiej Pradze odbywa się święto gier hardcorowych. To Prague n Play, impreza dla europejskich dziennikarzy, organizowana przez 1C Company. Jako, że gram.pl chętnie odwiedzają miłośnicy wymagających gier, nie mogliśmy przepuścić tej okazji i mamy dla Was sporo świeżych informacji.

Raz do roku w czeskiej Pradze odbywa się święto gier hardcorowych. To Prague n Play, impreza dla europejskich dziennikarzy, organizowana przez 1C Company. Jako, że gram.pl chętnie odwiedzają miłośnicy wymagających gier, nie mogliśmy przepuścić tej okazji i mamy dla Was sporo świeżych informacji.

Prague n Play to impreza naprawdę wyjątkowa. Rosyjski koncern 1C Company, produkujący w większości gry dla bardzo wymagającego, ale nie dominującego na rynku odbiorcy - czyli hardcorowych graczy - prezentuje swe produkty z przytupem. Połączenie rosyjskiego rozmachu i czeskiej serdeczności daje efekt piorunujący. Każda impreza spod znaku Prague n Play to coś, co zapada w pamięć na bardzo długo. 1C Company i ich przedstawiciel na Europę, czyli Cenega udostępniają do pogrania mnóstwo przedpremierowych tytułów. Nie jest to jednak bezduszny maraton, a wielka, wspaniała biesiada - nie ukrywajmy, iż suto zakrapiana alkoholem. W takiej atmosferze gra się rewelacyjnie, łatwo też wymieniać uwagi z dziennikarzami z całej Europy.Prague n Play 2011 - relacja z imprezy i garść wrażeń z kilku zaprezentowanych gier

Polski oddział firmy Cenega dodatkowo jeszcze urządza wyjazd w konwencji integracyjnej. Zamiast lecieć samolotem i natychmiast udawać się na Prague n Play, dziennikarze z naszego kraju podróżują wspólnie busem, przez pół doby rozmawiając i wymieniając opinie o tym, co się dzieje w światku gier i ogólnie pojętej kulturze masowej. Nie ma napięć pomiędzy redakcjami, bo w sumie ten odłam dziennikarstwa mało ich generuje. Jest za to świetna atmosfera i możliwość wymiany doświadczeń. W powrotnej drodze zaś można przedyskutować na spokojnie, co z zaprezentowanych przez 1C Company gier najbardziej wszystkim przypadło do gustu, ewentualnie posprzeczać się lekko, jeśli opinie sie rozbiegają drastycznie. Bardzo przydało mi się to w wypadku gry Offroad Drive: Rajdy Bezdroży, bo nie jestem specem od gier rajdowych, wsparłem sie opiniami kolegów z innych redakcji i dzięki temu już wiem, jakie wyzwania stawia przed graczami ta wymagająca symulacja. W ciągu najbliższego tygodnia będziecie mieli okazję przeczytać kilka artykułów poświeconych najciekawszym grom zaprezentowanym podczas Prague n Play 2011.

Doczekacie sie spóźnionej recenzji Men of War: Oddział Szturmowy, pretekstem będzie zaprezentowane w Pradze DLC do owej gry. Seria Men of War doczeka się też drugiego artykułu, bo grałem w wersję beta nowej części, zatytułowanej Wyklęci Bohaterowie, dostałem też preview code MoW: Vietnam. Dzięki wspomnianym konsultacjom, przybliżę wam grę Offroad Drive: Rajdy Bezdroży. Przeczytacie też o hardcorowej strzelaninie Red Orchiestra 2: Bohaterowie Stalingradu. Będzie też wywiad - Anatoly Subbotin, PR Manager w 1C Company, porozmawiał ze mną o hardkorowych grach, niszy w której odnalazła się ich firma i o planach na przyszłość, dotyczących kilku wydawanych przez nich serii. Dziś skoncentruję sie na samych wrażeniach z imprezy i opiszę pokrótce te produkcje, które albo zrobiły na mnie mniejsze wrażenie, albo udostępniono je jeszcze w tak wczesnej wersji, że trudno wiele o nich opowiedzieć.

Oprócz grania i biesiadowania, uczestnicy Prague n Play 2011 mieli okazję wziąć udział w turnieju offroad. No, w każdym razie w jego namiastce. W rogu głównej sali zbudowano tor, na którym można było sie ścigać zdalnie sterowanymi terenówkami. Polskiej ekipie szło dobrze, a nawet wybornie. Pierwsze miejsce zajął Grzesiek "Murmur" Młodawski, wolny strzelec, spec od materiałów wideo. Większość filmików z Myszastym i mną, tudzież sławna droga paczki przez magazyn to właśnie jego robota. Przewidziano też sesję fotograficzną, w której dziennikarze lądowali na okładce gry Men of War: Vietnam w towarzystwie pięknych modelek. Tak, zdjęcie na początku tego artykułu jest właśnie efektem owej akcji. Ogólnie działo sie dużo, aż dziw, że ze wszystkim wyrobiliśmy się w czasie... Tyle ogólnych wrażeń, pora na gry, w które pograłem.

Real Warfare 2: Northern Crusades

Na pierwszy ogień niech pójdzie Real Warfare 2: Northern Crusades. Chociażby dlatego, że duża część akcji dzieje się na ziemiach Zakonu Krzyżackiego, czyli na terenie dzisiejszej Polski. Zacznijmy od tego, że seria, oparta dotąd jedynie na bitwach, dorobiła się warstwy strategicznej. Nie znaczy to, że mamy do czynienia z kopiowaniem pomysłów z Total War czy gier studia Neocore. Na mapie strategicznej bawimy się również w czasie rzeczywistym, widzimy przemieszczające sie wojska i sterujemy swoim bohaterem. W zasadzie najwięcej tu z cRPG - rozwijamy swego herosa, interakcja z zamkami odbywa sie w formie tekstowej, dostajemy misje, handlujemy, rozmawiamy.

Naszym bohaterem jest... Krzyżak. Młody, ambitny i mocno wystrychnięty przez kogoś na dudka. Niesłusznie zniesławiony i chcący odzyskać dobre imię. Zaczynamy od porządków w okolicy Torunia - likwidujemy bandy napadające na karawany i łupiące osady. Za zdobyte złoto i doświadczenie ulepszamy jednostki... wiele więcej nie udało mi się ugrać. Póki co pomysł wydaje sie ciekawy, ale wizualnie gra nie zachwyca. Niedostatki w szczegółowości modeli pokryto potworną ilością filtrów i efektów rozmycia. To trochę tak, jakby za pomocą tony makijażu starać się uczłowieczyć komiksowego Tytusa... Na dodatek szwankuje rozmieszczanie oddziałów na mapach taktycznych - bywa, ze lądują w miejscach, w których nie mogą się poruszyć, czyli w efekcie mamy ich z głowy na tę bitwę. W finalnej wersji cos takiego jest niedopuszczalne. Premiera gry ponoć jesienią - poczekamy, zobaczymy.

Star Wolves 3: Ashes Of Victory

Mieliśmy też w Pradze okazję zobaczyć finalną już niemal wersję gry Star Wolves 3: Ashes Of Victory. Zabawa zaczyna się od rozdawania punktów doświadczenia naszym pilotom - drzewka są zróżnicowane w zależności od specjalizacji i całkiem porządnie rozbudowane. Główna postać może należeć do dowolnej specjalności, reszta załogi ma je przypisane. Zaczynamy zadokowani do stacji, więc można spróbować zmodyfikować coś ze sprzętu na statku-matce, ale z funduszami jest skromnie. Potem zaczyna się zabawa w starym, dobrym stylu Gwiezdnych Wilków. Z jedną małą różnicą - otacza nas świat (czy raczej wszechświat) z 110 systemami słonecznymi, do których możemy się wybrać. Ponoć oprócz głównej fabuły otrzymamy też swoisty sanbox, czyli zwiekszy sie swoboda gracza. Całkiem sporo jak na coś, co jest po prostu samodzielnym dodatkiem do gry Star Wolves 3: Civil War.

GramTV przedstawia:

Oczywiście nie sposób na kilkugodzinnej imprezie głęboko się wgryźć w tak rozbudowaną grę, zwłaszcza, gdy obok stoją stanowiska z innymi produkcjami. Rozpocząłem pierwszą misję, zwiedziłem trzy systemy, stoczyłem dwie walki. Pomiędzy tymi wydarzeniami oczywiście przemieszczałem się w przestrzeni kosmicznej, co w grze Star Wolves 3: Ashes Of Victory pochłania sporo czasu. Wykorzystałem przeloty na robienie dokładnych zbliżeń i po raz kolejny stwierdziłem, że ten silnik jest już przestarzały. W zestawieniu z pierwszym trailerem X Rebirth wygląda wręcz rozpaczliwie, a przypomnijmy, że Egosoft chce pójść mocno w stronę rozgrywki fabularnej, z wyrazistymi bohaterami - czyli wchodzi z butami w sferę, gdzie Gwiezdne Wilki miały dotą przewagę...

Royal Quest

Royal Quest to najnowszy projekt studia Katauri Interactive, czyli ludzi odpowiedzialnych za spektakularne wskrzeszenie marki King's Bounty. Tym razem niestety nie jest to gra z tego gatunku. Ich nowe dzieło to MMO free2play, zarabiające na mikropłatnościach. Nim przeskoczycie ten akapit, zaznaczę jednak, że dla fanów gier tworzonych przez Katauri Interactive jest to sporo smaczków. Szalona wyobraźnia ich grafików pozwoliła stworzyć absolutnie odjechane potwory, muzyka również bardzo przypomina tą z ich serii King's Bounty. Ogólnie to propozycja na rozrywkę lekką, łatwą i przyjemną, do tego darmową, o ile nie chcemy się dopalać za gotówkę.

Póki co nie wiadomo zbyt wiele o detalach zabawy. W zasadzie dominuje grind na całego, nie napotkaliśmy jeszcze misji dotyczących czego innego, niż eliminacji konkretnej liczby danych stworów. W planach jest mechanika dotycząca zarządzania zamkami, które oczywiście najpierw trzeba zdobyć. Ogólnie można odnieść wrażenie, że w Katauri Interactive wciąż trwa burza mózgów, mająca ustalić ostateczny kształt gry Royal Quest. Premiera w przyszłym roku, czas mają. Tak czy inaczej, wygląda to już teraz ślicznie, by nie rzec rozkosznie. W jakiej innej grze możecie postrzelać do orków z pistoletów wyposażonych w kolimatory, albo ręcznego moździerza z głową ogra na lufie?

Ghost of Moscow: Death To Spies

Seria Death to Spies nie jest u nas specjalnie znana. Obawiam się, że nie jest też zbyt znana nigdzie poza Rosją... To gierki o szpiegach, trudne i pełne ciekawych możliwości, ale tworzone na podrzędnym silniku graficznym i zwykle dość zabugowane. Ghost of Moscow: Death To Spies nie rozgrywa się (jak inne tytuły z serii) w czasach II wojny światowej, a w dobie Zimnej Wojny. Bohater się nie zmienił, jest to ten sam kapitan Strogow, tylko o dekadę starszy. Jako, że nie jest już młodzieniaszkiem, otrzymał do pomocy dwójkę towarzyszy: Wiktora Kowalewa i Olgę Godunową. Każde z nich ma odmienne umiejętności, z których korzystamy w kolejnych misjach, rozgrywających się w Europie, Ameryce Północnej i na Kubie.Ghost of Moscow: Death To Spies, Prague n Play 2011 - relacja z imprezy i garść wrażeń z kilku zaprezentowanych gier

Pograłem chwilę dłużej niż wielu zachodnich dziennikarzy - ich odstraszał brak podpowiedzi i wyśrubowany poziom trudności. Mnie odstraszyło coś zupełnie innego. Jeżeli w grze, opartej głównie o skradanie się, przenikamy przez wszelkie zarośla, jakby ich nie było, czuję się zawiedziony. Toż w strzelaninie Crysis trzeba było uważać, by nie poruszyć krzaków i nie narobić rabanu. Do tego, choć nie jestem zafiksowany na fajerwerkach graficznych, to jednak odczułem ból oczu. Toporne tekstury i drętwe animacje wybiły mnie z klimatu i wreszcie poszedłem grać w co innego. O innych grach jednak opowiem w kolejnych artykułach...

Komentarze
22
Usunięty
Usunięty
11/07/2011 19:40

"Gówna postać może należeć do dowolnej specjalności, reszta załogi ma je przypisane." gówna?

Usunięty
Usunięty
09/07/2011 19:07

HEADBANGERR z Twoim gustem wszystko ok. Ta po prawej jeszcze przejdzie ale po lewej to lekki nie wypał... No ale jak to się mówi, kwestia gustu. Na pewno widywało się ładniejsze okazy :D

Headbangerr
Gramowicz
06/07/2011 22:41

Albo mi się gust zmienił, albo coś jest ostatnio nie tak z hostessami na różnych imprezach.




Trwa Wczytywanie