Kiedy przed kilkoma tygodniami EA Sports zapowiedziało, że FIFA 12 będzie rewolucyjna, potraktowałem tę informację z dystansem. FIFA 11 jest niesamowita i nie wierzyłem, że jej następczyni może być jeszcze lepsza. A jest. I to znacznie, znacznie lepsza.
Po prezentacji FIFA 12 poprowadzonej przez Iana Jarvisa, producenta gry na X360, PS3 oraz PC wszyscy zainteresowani mogli spędzić kilkadziesiąt minut z najnowszą odsłoną cyklu. Dziennikarzom udostępniono możliwość zapoznania się z konsolową oraz pecetową wersją alpha, zawierającą sporo niedociągnięć, które z pewnością zostaną wyeliminowane przed premierą. Do naszej dyspozycji oddano wszystkie tryby rozgrywki oraz wszystkie drużyny – podczas wcześniejszego pokazu dostępne były jedynie dwa zespoły. Pierwsza i zarazem najważniejsza wiadomość jest taka: FIFA 12 na PC i na konsolach X360 oraz PS3 jest taka sama. Nie widać żadnej różnicy – niestety, na chwilę obecną również w grafice. Ale należy zaznaczyć, że edycję na komputery osobiste uruchomiono na laptopach, które podpięto pod duże telewizory.
Tym, co się rzuciło mi się w oczy tuż po uruchomieniu gry, jest zupełnie nowe menu, znajdujące się u dołu ekranu. Teraz nie musiałem już przechodzić przez kilka ekranów, by znaleźć interesującą mnie opcję. Warto dodać, że tuż przed rozpoczęciem meczu, podczas wyboru koszulek obu drużyn, na ekranie pojawiają się w pełni trójwymiarowe modele wybranych piłkarzy poszczególnych zespołów (w FIFA 11 koszulki były zaprezentowane w 2D). Następnie przeszedłem na arenę, gdzie również wprowadzono kilka zmian – po pierwsze, gdy kierowany przeze mnie zawodnik nie trafił w bramkę, włączyła się nowa animacja – kamera podjechała niemal pod samą twarz niezadowolonego piłkarza. Warto również dodać, że tuż przed spotkaniem możemy zobaczyć nowe filmiki, prezentujące akcje z udziałem drużyn, które za chwilę staną naprzeciwko siebie.
Zanim jednak przejdziemy do właściwej części spotkania, krótkie wprowadzenie i prezentacja obu zespołów. W tej kwestii nie zauważyłem większych (ani nawet mniejszych zmian) w stosunku do FIFA 11. Zmieniono jedynie grafikę na planszy wyświetlającej składy oraz scoreboard, co oczywiście dostrzegłem chwilę później, przed pierwszym gwizdkiem. A teraz samo mięsko – mecz w FIFA 12.
Już od pierwszych sekund widać ową rewolucję. Na pierwszy plan wysuwa się precyzyjny drybling. Zawodnicy trzymają piłkę tuż przy nodze, co nie znaczy, że nie może ona im odskoczyć – wystarczy chwila nieuwagi, by tak się stało. W FIFA 12 możemy zatem konstruować zupełnie nowe akcje – minąć delikatnie przeciwnika, przebiegając tuż przy jego barku i nie martwić się to, że oponent za chwilę nam zabierze piłkę. Wierzcie mi – tak, jak w prawdziwym meczu, po prostu nie zdąży tego zrobić. A jeśli będzie próbował, to wystarczy delikatnie wychylić lewą gałkę, by uciec i uniemożliwić mu odbiór. Wszelkie kiwki wyglądają teraz niezwykle efektownie, nawet podczas zamieszania przed polem karnym można – tak jak Ian Jarvis pokazał to na prezentacji – wykonać kilka pojedynczych ruchów na małej przestrzeni. Kiedy próbowałem zrobić to w FIFA 11, rywale natychmiast zabierali mi piłkę, która w niezbyt realistyczny sposób odskakiwała od nogi mojego piłkarza.
W „jedenastce” dłuższe utrzymanie się przy futbolówce jest bardzo trudne do opanowania, bo – czy to w singlu czy też w multi – oponenci od razu podbiegają do naszego zawodnika i zabierają mu piłkę. Z kolei w FIFA 12 możemy nawet na chwilę przystanąć, rozejrzeć się gdzie są partnerzy i zagrać do któregoś z kolegów. W międzyczasie oczywiście musimy cały czas uważać na oponentów. Gra w obronie faktycznie została całkowicie przebudowana. Jestem przyzwyczajony do tego, że wówczas gdy zawodnik drużyny przeciwnej biegnie pod moje pole karne, po prostu kieruje się w jego stronę i – zależnie od sytuacji – wciskam przycisk odbioru lub też wślizgu. Już teraz wiem, że będę zmuszony zmienić swoje nawyki, bo w FIFA 12 gra się zupełnie inaczej i jeśli po prostu wyślę swojego zawodnika i będę chciał, żeby pchał się wprost pod nogi rywala, to mogę liczyć się z tym, iż ten go minie wychodząc na czystą pozycję. A ja stracę kolejnego obrońcę, który na pewno nie zdąży wrócić przed końcem akcji. Dlaczego?
I tutaj kolejna nowość. Odniosłem wrażenie, że w FIFA 12 zawodnicy męczą się znacznie szybciej niż w FIFA 11. Gdy przegrywam i chcę odrobić stratę jednego gola w „jedenastce” zazwyczaj – z przyzwyczajenia właśnie – ciągle biegam sprintem. Próbowałem tak zrobić również w nowej części serii EA Sports i okazało się, że wytrzymałość zawodników jest o wiele mniejsza. Męczą się oni znacznie szybciej. Dlatego też trzeba wciąż kontrolować poziom energii poszczególnych zawodników i dbać o nią, gdyż mamy możliwość przeprowadzenia jedynie trzech zmian. A może zdarzyć się tak, że spora część zespołu będzie wykończona już po 60 minucie, dodatkowo ktoś odniesie kontuzje i przegramy mecz, bo nasi podopieczni po prostu nie podołają kondycyjnie.
Jeśli chodzi o Player Impact Engine to uważam, że technologia ta nie rewolucjonizuje gameplaya w żaden sposób, ale jest świetnym dodatkiem do pozostałych nowości. Dzięki nowemu silnikowi fizycznemu wszystkie kolizje prezentują się wyjątkowo realistycznie. Niestety, nie mogliśmy nagrać żadnego materiału wideo, ale uwierzcie na słowo – Impact Engine w akcji prezentuje się tak samo, jak na oficjalnych filmikach opublikowanych przez EA Sports. Jest tylko jedno „ale”, na szczęście jak najbardziej pozytywne – musiałem się nieźle napocić, by odebrać piłkę zawodnikowi drużyny przeciwnej nieprzepisowym wślizgiem, by zobaczyć, jak działa wspomniany silnik w całej okazałości. Tak właśnie działa Precision Dribling w połączeniu z Tactical Defending.
Pod względem graficznym FIFA 12 na pierwszy rzut oka wygląda jak nieznacznie podrasowana FIFA 11. Stadiony prezentują się niemal tak samo (a graliśmy na kilku boiskach), ale autorzy włożyli mnóstwo pracy w wygląd zawodników. Myślałem, że w FIFA 11 moi Milaniści do złudzenia przypominają swoich odpowiedników z prawdziwego świata. Teraz jednak okazało się, że bardzo się myliłem. Tak jak zapowiadało EA Sports jakiś czas temu, piłkarze wyglądają niemal identycznie w wirtualnym świecie i w rzeczywistości za sprawą specjalnego systemu trójwymiarowego skanowania. Do tego należy dołożyć sporą liczbę nowych animacji (chociażby przy wykopie piłki przez bramkarza), sporą liczbę nowych sztuczek (te mniej skomplikowane - zgodnie z obietnicą dostępnych również pod lewym analogiem), a także nowe cut-scenki podczas zmiany zawodników. Generalnie zmiany te – jeśli spojrzymy na nie pojedynczo – niewiele wnoszą do właściwej rozgrywki, lecz gdy je zsumujemy, otrzymujemy naprawdę dużo nowości, które zbliżają serię FIFA do ideału.
Już przed pokazem [FIFA 12 odliczałem z niecierpliwością dni do premiery – ta nastąpi 30 września – gdyż w FIFA 11 gram od końca września ubiegłego roku i cały czas bawię się świetnie. Teraz czekam jeszcze bardziej, gdyż wiem, że EA Sports faktycznie wprowadza zmiany i nowości o których mówi na filmikach i prezentacjach – nowy silnik fizyczny działa świetnie, precyzyjny drybling i zmieniona gra w obronie pozwalają na konstruowanie nowych akcji, a zmniejszona wytrzymałość zawodników nadaje grze jeszcze większego realizmu.