Zakończenie Dead Island pozostawiło kilka pytań bez odpowiedzi. Uzyskaliśmy je dopiero teraz za sprawą DLC zatytułowanego Ryder White, które wypełnia luki opowieści i pozwala zrozumieć całą fabułę.
Nie będę przestrzegał przed spoilerami, bo – aby nie było później niepotrzebnych kłótni – nie znajdziecie ich w niniejszym tekście; pojawi się jedynie streszczenie tego, co można zobaczyć w intrze, które samo w sobie także spoilerów nie zawiera. Ci którzy ukończyli Dead Island powinni zrozumieć co postaram się przekazać między wierszami. Przyznam szczerze, że po ujrzeniu napisów końcowych w Dead Island odczuwałem pewien niedosyt. Podejrzewam, że nie byłem osamotniony, bo producentom nie do końca udało się wyjaśnić wszystkich zawiłości fabularnych - gracze po prostu nie mogli być w pełni usatysfakcjonowani zakończeniem.
Akcja fabularnego dodatku do Dead Island o nazwie Ryder White rozpoczyna się od przesłuchania tytułowego bohatera, znanego z podstawowej wersji gry. Ówczesny antagonista, a obecnie protagonista, jest wypytywany przez swoich przełożonych. Jak się okazuje, wojskowy jest niezwykle oddany służbie i wykona wszystkie polecenia. Jednym z nich jest zabicie własnej żony – bohater, zanim odpowiedział „Tak jest!”, na moment się zawahał, co wzbudziło wątpliwości przełożonych, ale ostatecznie został on zesłany na Banoi. Przebywa na nim również jego ukochana, która została zakażona tajemniczym wirusem i powoli przeobraża się w zombie. Ryder White, zanim spróbuje wydostać się z wyspy, musi znaleźć szczepionkę, która zatrzyma rozwój choroby i uratować kobietę.
Kolejne wydarzenia poznajemy słuchając monologów Rydera White'a, rozmów z jego dowódcami, a także innymi mieszkańcami wyspy, jak również nagrań z porozrzucanych tu i ówdzie taśm. Niewątpliwie to właśnie scenariusz jest największym atutem opisywanego rozszerzenia. Jak już wspomniałem, dzięki niemu poznajemy wiele nowych szczegółów i – zgodnie z przedpremierową obietnicą twórców – Ryder White zostaje przedstawiony jako wojskowy oraz mąż. Końcowe minuty DLC są kluczowe, bo to właśnie wtedy autorzy serwują nam najwięcej informacji odnośnie motywów głównego bohatera dodatku. Wcześniej zarysowują jedynie fabułę i pozwalają graczowi głównie na cieszenie się rozgrywką.
Dead Island: Ryder White oferuje kampanię, której przejście zajęło mi prawie trzy i pół godziny. W tym czasie odwiedziłem ulice miasta Moresby, pobliskie kanały oraz więzienie. Zdecydowanie zabrakło etapów rozgrywających się na samej wyspie – lokacje zaprezentowane w dodatku nie należą więc do zróżnicowanych, a ponadto ewidentnie widać, że autorzy nie wysilili się i oddali do naszej dyspozycji dobrze znane miejscówki. Przydałaby się nie tylko misja na wspomnianej wyspie, ale również etap, w którym trafilibyśmy do zupełnie nowego miejsca. Lepiej wyglądała natomiast sprawa z zadaniami – te były różnorakie: trzeba było zlikwidować przywódców gangu, wysadzić most czy też włączyć generatory w więzieniu. Raczej standardowo, ale fakt – różnorodnie. Nie dostrzegłem również nowych rodzajów oponentów – wciąż atakowali mnie wrogowie znani z podstawki, czyli głównie zombie i niezarażeni członkowie gangów, choć natrafiłem także na kilku mutantów plujących kwasem oraz taranów.
Esencją rozgrywki w podstawowe wersji Dead Island, a niekiedy koniecznością, był tryb kooperacji. Przeciwnicy, zwłaszcza w późniejszych etapach, mocno dawali się we znaki, pokonanie ich samemu było nie lada wyzwaniem. Jako że dodatek skupia się na opowieści dotyczącej Rydera White'a, zabrakło w nim możliwości przejścia go wspólnie z innymi graczami. Przed premierą DLC traktowałem to jako wadę, ale teraz wiem, że Techland w żaden sposób nie mógł w nim umieścić co-opa. Inaczej ma się sprawa z drzewkiem umiejętności, którego również zabrakło w rozszerzeniu. Autorzy tłumaczyli się, że jest ono za krótkie, byśmy mieli czas na rozwijanie postaci – jestem odmiennego zdania i chętnie rozwinąłbym niektóre zdolności Rydera White'a.
O ile rozgrywka w Dead Island skupiała się głównie na likwidowaniu przeciwników przy wykorzystaniu maczet, kluczy, wieszaków i innych tego typu narzędzi, o tyle w dodatku zdecydowanie lepiej sprawdza się broń palna, gdyż tym razem nie kierujemy rozbitkiem, lecz dobrze wyszkolonym żołnierzem. Odniosłem wrażenie, że wrogowie stali się znacznie bardziej agresywni i atakowali większymi grupami, więc rozprawienie się z nimi nawet przy użyciu maksymalnie ulepszonej maczety było sporym wyzwaniem. Co innego atak z dystansu – amunicji było pod dostatkiem, a zatem znacznie efektywniejsze okazało się strzelanie do kolejnych oponentów.
Dead Island: Ryder White w tej chwili kosztuje 800 punktów Microsoftu na Xbox Live Marketplace. Osobiście sądzę, że na razie w DLC powinni zaopatrzyć się jedynie najwięksi fani podstawki, a pozostali mogą spokojnie poczekać na przecenę. Za połowę wspomnianej kwoty warto spędzić dodatkowe trzy i pół godziny na Banoi, postrzelać do wrogów lub posiekać ich, a także poznać motywy, którymi kierował się Ryder White. Należy jednak pamiętać, że w DLC nie zwiedzimy nowych lokacji, a ponadto zabrakło w nim kooperacji i drzewka umiejętności.