Docierają do nas nieoficjalne informacje, że u producenta Afterfall: Insanity jest gorzej niż źle. Inną wersję przedstawia nam prezes Nicolas Games, Tomasz Majka.
Kłopotów Nicolas Games nie można nie wiązać z nieudaną premierą produkcji studia Nicolas Intoxicate, Afterfall: Insanity. Od jej premiery minęło właśnie pół roku, a oficjalnych wyników sprzedaży jak nie było, tak nie ma. Z wypowiedzi prezesa Tomasza Majki wynika, że rzeczywiście na razie nie ma powodów do euforii.
- Wychodzę z założenia, że będę miał się czym chwalić, jak przekroczę pewną granicę. Gdy uda nam się osiągnąć pułap - powiedzmy - 150 tys. sprzedanych egzemplarzy, wtedy o tym poinformujemy - stwierdza w rozmowie z gram.pl. Kolejne niepokojące wieści ujrzały światło dzienne w lutym. Portal parkiet.pl donosił wówczas, że firma Nawar, od której Nicolas Games zakupił spółkę Frontline, ale z transakcji się nie rozliczył, wniosła o upadłość producenta gier.
Prezes Majka utrzymywał wówczas, że żadnego zawiadomienia z sądu nie otrzymał i jeszcze tego samego dnia, w którym ukazał się wspomniany artykuł, wydał oświadczenie, w którym informował, że Nicolas Games odstępuje od umowy zawartej z firmą Nawar Sp. z o.o. w konsekwencji nieprzekazania sprzętu oraz praw do technologii zakupionych w ramach tejże umowy.
Zapytany jak spór ten rozwinął się przez ostatnie trzy miesiące, Tomasz Majka odmawia odpowiedzi. Mamy zatem rozumieć, że sprawa nie znalazła jeszcze swojego finału? - dopytujemy. - Proszę nie ciągnąć mnie za język. Nie mam możliwości komentowania i nie chcę tego robić - ucina. Pomimo prób nawiązania kontaktu, nie udało nam się zdobyć komentarza od przedstawicieli firmy Nawar.
Kłopoty finansowe spółki pociągnęły za sobą konieczność zmian. Według pracownika firmy, który chce zachować anonimowość, załoga odpowiedzialna za Afterfall: Insanity nie otrzymywała wynagrodzeń od początku roku. Nasze drugie źródło informacji utrzymuje, że zaległości w wypłatach zaczęły narastać nawet wcześniej. W efekcie większość pracowników Intoxicate Studios odeszło z pracy i znalazło zatrudnienie w innych firmach zajmujących się tworzeniem gier.
Potwierdzenie znajdujemy w profilach twórców Afterfalla w serwisie LinkedIn. Jakub Przystolik, pełniący w Nicolasie funkcję programisty rozgrywki i fizyki, teraz pracuje w Flying Wild Hog; Rafał Jarczewski, programista sztucznej inteligencji, dołączył do CD Projekt RED; Mateusz Romach i Maciej Izworski, projektanci poziomów, znaleźli zatrudnienie w City Interactive. To tylko niektóre przykłady potwierdzające, że kadra Nicolas Intoxicate znacząco się uszczupliła.
Biorąc pod uwagę praktyki stosowane również w zachodnich firmach, gdzie po skończeniu projektu część załogi żegna się z dotychczasowymi stanowiskami, nie byłoby w tym może nic zaskakującego czy niepokojącego. Gorzej przedstawia się to jednak po wysłuchaniu naszych informatorów, według których cała najbardziej doświadczona kadra opuściła szeregi Nicolasa, który przecież cały czas pracuje nad Afterfall: Insanity 2.0 oraz portem na Xboksa 360, a w planach ma także projekt Hunter. Według naszych źródeł w firmie pozostało tylko kilku pracowników, a część z nich to studenci, dla których praca przy Afterfallu to pierwszy poważny projekt.
Inaczej kwestię tę przedstawia Tomasz Majka. - To prawda, część ludzi odeszła, ale w studiu nadal jest zatrudnionych 19 osób. Na potrzeby produkcji Afterfall: Insanity liczba ta była większa, wynosiła ok. 33 osoby plus kilka osób na outsource - zdradza. Zapewnia również, że w grupie tej, wbrew wiadomościom zdobytym przez nas nieoficjalną drogą, znajdują się trzej lead designerzy, czyli osoby w głównej mierze odpowiedzialne za projekt. Pozostali to w dużej mierze współtwórcy Afterfalla, do ekipy dołączyło tylko kilka nowych osób.
Prezes potwierdza za to, że są pewne zaległości w wypłatach. - Z osobami, które straciły pracę, spółka rozlicza się sukcesywnie - zapewnia. Z ust jednego z informatorów słyszymy jednak, że w ramach rozliczeń został im zaoferowany sprzęt biurowy, przede wszystkim komputery. Potwierdza to także drugie nasze źródło, które dodaje, że większość pracowników, z dostępnych mu informacji, przystała na tę ofertę.
Propozycje te mają wynikać nie tylko z chęci szybszego rozliczenia się z zaległości, ale również z tego, że majątek spółki - a więc wyposażenie biur - przejmuje rzekomo komornik. Mówi się ponadto, że spółka ma ogromne zadłużenie, także za wynajem pomieszczeń w jednej z katowickich kamienic. Jak udało nam się ustalić, zaległości wobec jej właściciela nie są kwotą symboliczną, ale między obiema stronami trwają rozmowy o możliwościach ich uregulowania. Gdyby nie próby wypracowania kompromisu, wniosek o spłatę zadłużenia prawdopodobnie już zostałaby skierowany do sądu.
Wartość kapitału spółki z ostatniego raportu kwartalnego jest nieaudytowana (prezes Nicolasa tłumaczy, że obowiązek kontroli kapitału, wynikający z zapisów kodeksu spółek handlowych, firma ma wyłącznie podczas publikacji stanu finansowego na koniec roku), zatem na jego podstawie trudno wyciągnąć rzeczowe wnioski.
Zdobytych przez nas nieoficjalnie informacji Tomasz Majka nie chce komentować. - Prawda, sytuacja jest daleka od ideału, ale nie jest też tragiczna - ucina. Powód? Taki, jak wskazaliśmy na początku artykułu: "sprzedaż Afterfall: Insanity przesunęła się w czasie". Jeden z naszych informatorów mówi wręcz o ogromnym rozminięciu się rzeczywistości z oczekiwaniami. - Produkt jest na rynku już pół roku, a twórcy liczyli na milionową sprzedaż - twierdzi. Do tego pułapu gra nawet się nie zbliżyła.
Prezes wierzy jednak, że jej wyniki jeszcze się poprawią. - Afterfall to taka nasza bombka z opóźnionym zapłonem. Gra trafiła na Tajwan, skończyliśmy też prace nad wersją francuskojęzyczną, dzięki czemu niebawem zawita na rynki francuski i kanadyjski - mówi. Liczy, że produkcja studia Intoxicate sprzeda się na tych rynkach w liczbie 20 tys. egzemplarzy. A na tym nie koniec.
- Lada moment gra będzie również dostępna w innych krajach już w wersji 2.0. Mocno liczę na to, że szybko podpiszemy umowy z kolejnymi państwami. Bardzo bym chciał, by Afterfall był niebawem dostępny w krajach anglojęzycznych (Wielka Brytania, Australia, Nowa Zelandia, RPA), w Skandynawii, Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Zastanawiamy się również nad hiszpańską wersją językową, dzięki której gra mogłaby trafić do Ameryki Południowej - wylicza.
Na temat Afterfall: Insanity - Edycja Rozszerzona zebraliśmy jednak rozbieżne doniesienia. Będą je mogli zweryfikować sami nabywcy podstawowej wersji - oni aktualizację otrzymają za darmo. - Zmiany udało się wprowadzić tylko po części. To będzie patch, a nie wersja 2.0 - twierdzi jeden z naszych informatorów. Prezes Majka utrzymuje z kolei, że produkcja Edycji Rozszerzonej przebiega zgodnie z planem i realizowane są ogłoszone wcześniej bardzo optymistyczne założenia.
- W tej chwili przeprowadzamy jeszcze testy balansu walki. Wersję na Xboksa 360 skończymy portować w czerwcu, być może jest to kwestia dosłownie dwóch tygodni (rozmowę na ten temat przeprowadziliśmy z prezesem ponad tydzień temu - red.). Będzie ona oczywiście zawierała zmiany, które są zaimplementowane w wersji PC 2.0. Najważniejszą jest zapewne zmiana cut-scen i facefx, na który gracze i recenzenci narzekali najbardziej - mówi szef Nicolas Games.
Kiedy zatem premiera wersji konsolowej? - dopytujemy. - To już jest uzależnione od Microsoftu i kalendarza wydawcy - wyjaśnia Tomasz Majka. Do tej pory nie ogłoszono oficjalnie, kto nim będzie. Mniej optymistyczne wieści mamy z kolei dla właścicieli sprzętu ze stajni Sony. - Na razie wersja na PS3 nie jest w planach. Dużo wysiłku i czasu poświęciliśmy wydaniu xboksowemu. Z biznesowego punktu widzenia tworzenie gry na PS3 nie jest obecnie najlepszym rozwiązaniem. Musimy kalkulować koszty i przychody - podkreśla.
Firma ma też plany na nieco dalszą przyszłość. - Przez najbliższe 4-5 miesięcy nie utrzymam zatrudnienia na poziomie 40-50 osób - zapowiada prezes Nicolas Games. Ale zapowiada, że okrojony zespół zajmie się projektem Hunter. Na razie jest jeszcze za wcześnie, by ujawniać szczegółowe informacje na jego temat. Udało nam się jedynie ustalić, że jest to gra przeznaczona na platformy dystrybucji cyfrowej: Steam, Xbox Live i PlayStation Network. Inną wersję przedstawiają nasze źródła, według których "Huntera nie ma kto robić". Być może więcej na ten temat dowiemy się w czerwcu - wtedy Nicolas Games planuje bliżej omówić swoją nową produkcję.
Prezes Majka zapewnia też, że pomimo nie najlepszej kondycji finansowej spółki, nie grozi jej najczarniejszy scenariusz. - Nie obawiam się bankructwa, ponieważ przygotowuję się odpowiednio wcześnie, antycypuję. Mamy już przecież za sobą wzloty i upadki. Nie ma kokosów, ja też bentleyem nie jeżdżę i to niewątpliwie bardzo trudny okres dla studia, które wypuściło debiutancką grę. Ale przecież dokładnie w takim samym położeniu było CD Projekt RED po wyprodukowaniu pierwszego Wiedźmina. Gdybyśmy utrzymali pełne zatrudnienie, to bałbym się o przyszłość spółki. Mam świadomość tego, że musimy ograniczać koszty. I od dwóch miesięcy śpię spokojnie, bo budżety się bilansują - kończy prezes Nicolas Games.