LEGO Batman był najlepiej sprzedającą się grą z całej serii, choć nie miał najwyższej średniej ocen. Sequel pójdzie w jego ślady?
LEGO Batman był najlepiej sprzedającą się grą z całej serii, choć nie miał najwyższej średniej ocen. Sequel pójdzie w jego ślady?
Rdzenny model rozgrywki nie zmienił się w serii od lat – nadal chodzi tu głównie o rozwalanie praktycznie wszystkiego, co zbudowane z klocków i rozwiązywanie prostych zagadek. Oprócz zaliczania kolejnych misji ważne jest też myszkowanie, zbieranie poukrywanych przedmiotów, które kumulują się na ogólny wynik gracza i pozwalają mu odblokować różnorakie bonusy ułatwiające dalszą rozgrywkę, jak mnożniki punktów, wykrywacze skarbów i inne. Etapy można, a nawet powinno się, rozgrywać wielokrotnie, by zdobyć skarby, do których wcześniej się nie uzyskało lub nie miało się do nich dostępu z racji nie posiadania konkretnych postaci lub ułatwień.
Co jest więc nowe? Choćby to, że ludzki LEGO mówią, a nie tylko gestykulują, przez co twórcy mogli opowiedzieć konkretną historię, a nie tylko bawić się w kalambury. Grę otwiera ceremonia rozdania nagród człowieka roku, kandydaci do niej są dwaj – Bruce Wane (Batman) i ubiegający się o fotel prezydenta Lex Luthor, chyba najważniejszy przeciwnik Supermana. Imprezę psuje jednak Joker ze swoją bandą i tak właśnie zaczyna się rodeo przez Gotham City i trochę Metropolis.
Fabułę śledzi się z przyjemnością, głównie dlatego, że ta nie jest dziecinna – Batman jest lekkim bucem i nie ukrywa tego, że nie lubi Supermana, a Joker nie został przesadnie ugrzeczniony w swoim szaleństwie. Nie oznacza to jednak, że w grze znalazły się sceny nieodpowiednie dla młodszych odbiorców – twórcy idealnie wyważyli gusta starszych odbiorców i wymagania młodszych graczy.
Humor jest jak ze Shreka, więc dorośli będą się śmiać z gierek słownych, a młodsi z niezdarnych ruchów gapowatego Robina. Trochę dostaje się nawet Arkham City, między innymi w wypowiedzi reporterki, która cieszy się z tego, że szalony plan burmistrza do zbudowania więzienia dla złoczyńców w centrum miasta jednak nie wszedł w życie.
Warto też pamiętać, że LEGO Batman 2 został kinowo zlokalizowany. tłumaczenie jest solidne, choć czasem miałem wrażenie, że polski tekst nieco zbyt mocno odbiega od angielskich dialogów - ich sens był zachowany, chodzi mi o czasem niezbyt szczęśliwy dobór słów.
Historia nie jest jakoś specjalnie wybitna, ale twórcy skutecznie prowadzą akcję w ten sposób, że ciągle zastanawiamy się co będzie za chwilę. Szkoda jednak, ze wrażenie się rozmywa w drugiej połowie gry, na którą chyba zabrało ekipie pomysłu. Wartka akcja ustępuje miejsca jednemu rozciągniętemu wątkowi, który jak na złość nie chce się skończyć. A szkoda, bo sama końcówka jest całkiem ciekawa pod względem rozgrywki – do akcji wkracza bowiem Liga Sprawiedliwych i można sobie poszaleć Flashem, Zieloną Latarnią, Cyborgiem i Wonder Woman, czyli bardzo potężnymi postaciami.
Misji w grze jest piętnaście – trochę mniej niż zwykle w grach z serii. Tym bardziej boli potraktowanie złoczyńców po macoszemu – w części pierwszej dostali własną kampanię, sequel praktycznie całkowicie o nich zapomina. Jasne, zbirami można grać po wcześniejszym wykupieniu i używać podczas gry swobodnej, czyli ponownego przechodzenia już raz ukończonych misji, ale ich „fajność” została sprowadzona w dużej mierze do zera – są pudełka, które może otwierać tylko Joker, są pudełka, do których dobiera się wyłącznie Człowiek Zagadka i tylko Lex Luthor jest unikalny ze swoim Destruktorem pozwalającym na niszczenie obiektów zbudowanych z czarnych klocków.
Szkoda, że twórcy nie postanowili poprzeplatać w kampanii misji herosów i złoczyńców, szczególnie, że w historii są momenty, które idealnie się do tego nadają, jak |UWAGA NA SPOILER!| choćby szturm na Arkham, czy możliwość pilotowania machiny Jokera i Luthora|JUŻ PO NIM|.
Zadaniom dostępnym w grze trzeba jednak oddać, że są całkiem ciekawe zaprojektowane, a twórcy tworząc je starali się, żeby rozgrywka była dynamiczna. Na samym początku gramy Batmanem i Robinem – dużo tu zmieniania kostiumów bohaterów, które nadają im specjalnych zdolności, jak na przykład odporność na elektryczność, możliwość rozpylania wody albo chodzenia po wybranych ścianach. Później Robina zastępuje Superman i do etapów wkrada się latanie, niszczenie obiektów laserowym wzrokiem i odbierając moc człowiekowi ze stali kryptonit. Końcówka gry, jak już wiecie, należy natomiast do Ligi Sprawiedliwych.
GramTV przedstawia:
To nie jednak gadające figurki są najważniejszą nowością. Przebija ją zdecydowanie nowa lokacja, do której dostajemy się między misjami, którą jest... całe Gotham City. Tak, twórcy wzorując się na grach pokroju GTA oddali graczom otwarte miasto do zwiedzania i to nie tylko na piechotę, ale również szeroką gamą pojazdów jeżdżących (jest Batmobil i Batpod), latających (jest Batwing) i pływających (jest, ekhm... skuter wodny Robina?).
Choć po ulicach wirtualnego Gotham nie poruszają się żadne pojazdy prócz tych sterowanych przez gracza w mieście zdecydowanie jest co robić. To tak naprawdę kolejny ogromny etap pełen ukrytych klocków, pojazdów i postaci do wykupienia, bossów do obicia i batkomputerów do aktywowania.
W teorii – ideał. W praktyce jest nieco gorzej, bo we znaki daje się kiepska nawigacja, której użyteczność bliska jest zeru. Wskazaniom kompasu można wierzyć tylko na dużych dystansach, bo przy bliskim kontakcie z celem brakuje my precyzji. Mapa na której zaznaczone są wszystkie znajdźki także niewiele pomaga, bo znaczniki stawiane przez gracza są widoczne tylko na kompasie, a ten, jak już pisałem, bardziej przeszkadza, niż pomaga.
W eksploracji przeszkadza też mechanizm latania, który da się jeszcze przeboleć na etapach, gdzie kamera jest statyczna, ale w mieście, gdy stara się ukazywać akcję zza pleców postaci mocno daje się we znaki. Całość zrealizowano w ten sposób, że postać lub pilotowany przez nią pojazd kieruje się w stronę poruszającego się po ekranie celownika. To dobry mechanizm, jeśli mamy poruszać się w swego rodzaju rurze, robić tylko uniki, ale w otartym świecie nadaje się tylko do poruszania się przed siebie i skręcania. Spróbujecie gładko wylądować na jakimś dachu? Życzę szczęścia, bo prawie zawsze wiąże się to z krążeniem nad celem, mijaniem krawędzi lądowiska i powtarzaniem tego wszystkiego, aż się w końcu uda dotrzeć do celu.
W LEGO Batman 2 dodano też opcje zapisywania gry podczas etapów, w określonych przez twórców punktach. Opcja na pewno przyda się niektórym graczom, którzy muszą oszczędnie dysponować swoim czasem, niestety ta ma jednak dość dużą skazę. Po ponownym uruchomieniu gry i wczytaniu takiego stanu gry zaczynamy zabawę w... Batjaskini. Gracz musi się z niej wydostać, przejechać przez całe miasto do punktu rozpoczęcia zadania, obejrzeć ponownie film wprowadzający do niej i dopiero wtedy zacznie rozgrywkę w miejscu, którym ją zachował. Dziwne i niewygodne rozwiązanie.
W samym mieście aż roi się od lokacji dobrze znanych fanom komiksów z Batmanem jak Wayne Tower, Ace Chemicals, czy Arkham Asylum, więc fani gacka mają co zwiedzać i to nie tylko krajoznawczo, bo cała mapa najeżona jest przedmiotami do zebrania. Zabrać za to można się jednak dopiero po ukończeniu wątku głównego, bo to właśnie wtedy dostajemy możliwość zmiany bohatera na dowolną posiadaną postać podczas biegania po otwartym mieście.
Gotham City brakuje jednak wyrazu – wszystko jest szarobure i podobne do siebie, pomimo kilkunastu godzin na liczniku nadal muszę używać mapy do orientacji w terenie.
Całą grę można również zaliczyć w trybie kooperacji, który niestety nadal dostępny jest tylko w lokalnej formie. Wraca też płynny split screen, w którym linia podziału ekranu dynamicznie zmienia swoje położenie na podstawie pozycji obu graczy względem siebie – system ma tylu fanów, co przeciwników, mi akurat średnio podchodzi, ale nie powiedziałbym, żeby jakoś specjalnie przeszkadzał mi w zabawie.
Ukończenie kampanii dla jednego gracza zajęło mi jakieś siedem godzin, szacuję, że na wymaksowanie całości potrzeba około dwudziestu, choć wszystko tak zaprawdę zależy od tego jak szybko zbudujemy sobie solidne zaplecze z ułatwień pozwalających na szybsze zdobywanie monet i wykrywanie ukrytych przedmiotów. O to jednak nie trudno, bo te są chyba najtańsze w całej serii. Przykład? Mnożnik podwajający ilość zdobywanych monet w LEGO Star Wars: The Complete Saga kosztował 1 250 000 monet. W LEGO Batman 2 trzeba za niego zapłacić... sto tysięcy.
Jeśli jesteście fanami gier LEGO to do zakupu DC Super Heroes nie trzeba Was zachęcać. Jeśli tytuły z serii już się Wam przejadły, ale chcecie do niej wrócić, gdy produkcje Traveller's Tales przestaną być tak bliźniaczo podobne do siebie to... to jeszcze nie jest ten czas. LEGO Batman 2 jest fajny, otwarte miasto jest miłym dodatkiem, ale to nie jest jeszcze ta rewolucja, na którą czekamy od lat.
7,7
Wakacje w Gotham są fajne, ale nie jest to rzecz, którą musi zobaczyć każdy
To prawda. Gra wcale nie jest zła, w samo jej granie , gra nam sie wspaniale :)
Usunięty
Usunięty
08/07/2012 14:31
Mało jest gier w którzych można pograć w co-opie. Gramy z dziewczyną i gra jest świetna, nie wiem sam czy lubię Batmana czy też nie. Po prostu zaliczamy kolejne gry z serii Lego. Dla nas liczy się dobra i przede wszystkim wspólna zabawa. Gdybym miał grać sam, z pewnością nigdy nie zdecydowałbym się na zakup jakiejkolwiek z tych gier, bo po prostu rozwalanie i składanie klocków LEGO nie było zawsze tym co lubiałem robić :)
Usunięty
Usunięty
08/07/2012 13:10
Ja tam cały czas czekam na LEGO Władca Pierścieni :D to będzie prawdziwa moc :D