Developerzy posadzili mnie w odległości całych 20 cm przed 40-calowym ekranem TV. Jeżeli mieli w planach większe wciągnięcie graczy i wypalenie im oczu, to ich plan poskutkował. Oba cele zostały zrealizowane, ale przez to, co zobaczyłem, nie będę narzekał na stracony wzrok. Laser teraz naprawi wszystko, a kolory i tropikalną wyspę z gry z górką to cierpienie wynagradzają.
Demko zaczęło się spokojnie - ot moja postać stała sobie w spokojnej wiosce gdzieś pośrodku dżungli. Mieszkańcy robią pranie, gotują jedzenie w metalowej beczce lub wygrzebują kwiaty rosnące pod domem... Gdy zacząłem żartować z tego co widzę, szybko zostałem poproszony o pójście w stronę pobliskiej anteny. Pewnie "work in progress".
Dotarcie do anteny na wzgórzu nie było trudne - ot zwykła wspinaczka połączona z zastrzeleniem jednego psa. Wkrótce jednak dotarłem na szczyt wzniesienia i szczerze mówiąc nie wyglądało to zbyt pewnie. Antena niby stała, ale brakowało w niej krat, drabinek, a gdzie nie-gdzie zwisały po prostu łańcuchy. Ale nic - wspinam się. Muszę przy tym cały czas uważać, aby nie spaść z jakiejś deski oraz patrzeć pod nogi, bo jak wspomniałem, krat w niektórych miejscach brakuje. Po dotarciu na górę pytam się deva pełniącego rolę narratora w tym pokazie, czy wszystkie anteny są identyczne. Okazuje się, że nie. Każda z nich będzie inna, a poziom trudności i skomplikowania wspinaczki będzie rósł w miarę postępu w grze. Spoko.
Ale po co cały ten trud? Okazuje się, że na szczycie znajduje się zepsute elektroniczne ustrojstwo, które po szybkim rzuceniu na warsztat ukazuje nam na mapie ciekawe miejsca. Teraz mamy już pod ręką namiary na misje poboczne. Ale to nie to jest najważniejsze. Stoję na wieży antenowej na wzgórzu na tropikalnej wyspie. Pięknej tropikalnej wyspie. Poniżej zieleń, nad głową liżący po twarzy poczucia estetyczne błękit, a po prawej lazur morza. Grafika naprawdę daje radę i żeby sobie to wyobrazić proponuję przywołać z pamięci Just Cause 2, a potem poprawić efekt dwu- lub nawet trzykrotnie. Wysepka jest po prostu śliczna.
Ale dość oglądania, czas coś zabić. W oddali widzę słup ognia. Okazuje się, że to kryjówka bandytów. OK, wszystko jasne - sprawdzam mapę, zaznaczam łejpointa i ciśniemy. Ale nie na nogach jak plebs, tylko najpierw zjeżdżam po lince z wieży a następnie wskakuję do pobliskiego jeepa. Po drodze jednak Mark sugeruje, aby przyjrzał się kartce przybitej do czegoś w kształcie wychodka. Okazuje się, że na wyspie rozrzucone są zadania na polowanie zwierząt. Tutaj akurat trafiło mi się zlecenie na niedźwiedzie w jaskini leżącej nieopodal (czy niedźwiedziom nie jest za gorąco na tropikalnej wyspie pozostawię wszystkim do rozstrzygnięcia we własnym sercu).
Zlecenie wziąłem i za chwilę stałem pod wspomnianą jaskinią. Wyglądało na to, że ktoś już próbował wykonać to zadanie przede mną, bowiem misiek siedzący przed pieczarą radośnie ciamkał sobie jakiegoś nieszczęśnika. Po zmniejszeniu populacji kolejnego zagrożonego gatunku i zabraniu z niego skór wróciłem na szlak wiodący do obozu przeciwnika.
Tutaj zabawa raczej standardowa - wskazane jest skradanie się i eliminowanie kolejnych wrogów z ukrycia. Gdy już wyczyściłem bazę, sprowadzili się do niej członkowie frakcji której pomagam jako gracz i dość szybko rozgościli się na miejscu otwierając nawet specjalny sklepik w którym łaskawie sprzedali mi ulepszenia do mojego AK-47 i tłumik to SMG.
Po oczyszczeniu danego przyczółka wroga, nasza praca się nie kończy. Zgodnie z miejscową tradycją po wybiciu członków gangu konieczne jest zabicie także ich przywódcy. Trik polega na tym, że trzeba tego dokonać za pomocą noża, a sam herszt jest dość pilnie strzeżony przez patrolujących okolicę minionów. W tym momencie całość zamienia się w Commandosa w wersji FPS, albowiem musimy pościągać ochronę bez wszczęcia alarmu.
Ogólnie po prezentacji miałem mieszane uczucia, ale być może dlatego, że nie miałem szansy zobaczyć nic z fabularnej części Far Cry'a 3 - na pokazie moja rola sprowadzała się zaledwie do odhaczania kolejnych ikonek na mapie okolicy. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem chłopaki z Ubisoft Montreal również dadzą radę stanąć na wysokości zadania. Ja z hype'em jeszcze bym jednak odczekał parę miesięcy.