Zobaczyć go w walce, to jak zobaczyć samą śmierć. Nagłą i brutalną śmierć. Zwłaszcza, gdy rezygnuje z przewagi zasięgu i siecze swoim dziwnym mieczem. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej broni w akcji. W jednej chwili trzymał w ręku coś, co wyglądało na jakieś skomplikowane narzędzie, na przykład do naprawiania pojazdów, aż tu nagle wyskoczyło ostrze. Chyba musiało się składać na dwa razy, nie tak jak rozkładany nóż, bo cały sprzęt zrobił się nagle ze trzy razy dłuższy.
Corvo zna się na robieniu mieczem, trzeba mu to przyznać. Cóż, myślę, że w gwardii nie wypadało nie znać się na fechtunku. W sumie elita elit, a on ponoć najlepszy ze wszystkich był. Inna sprawa, że gość raczej nie dopuszcza do sytuacji, w której otwarcie krzyżuje z kimś ostrza. Szybkie sztychy od tyłu, pchnięcia od gardła w górę, przez głowę... zna różne sztuczki, by łapy nie zmęczyć machaniem stalą. Ot, jeden człowiek, jeden szybki ruch. Efektywne i nawet całkiem efektowne, że tak powiem.
Tak jak fechtowanie jest u niego niżej od sztychów z zaskoczenia, tak miecz też sam w sobie traktuje jako broń ostateczną, gdy już nie da się przeciwnika załatwić na dystans. Ma sporo własnych zabawek do rażenia na odległość, zaraz o nich opowiem, ale co ciekawe, nie tylko swoją bronią walczy. Nie wiem, co go dotknęło, jakie mroczne moce go napędzają, ale naprawdę - niech mnie kule biją - widziałem, jak po cichu podszedł do ciecia na szczudłach... Swoją drogą, niby oni od walki ze szczurami są, a coś za często prostych ludzi z miotaczy płomieni traktują, jak coś im się nie spodoba... No więc podszedł, nagle jakby zlał się z ciałem strażnika i już dawaj z tego wielkiego łuku do innego strażnika szyć. Potem nagle znowu stał obok, tamten drugi Tall Boy zabity, a ten pierwszy skołowany i bezbronny. Z pistoletu go pojechał. Na jeden raz, jak pragnę zdrowia...
Pistolet ten jakiś wielki nie jest, ot, zabójczo zgrabna, ładna zabawka z zamkiem kołowym. Tyle, że jak się przyjrzeć, to człowiek od razu musi skapować, że to morderczy sprzęt. Takie błyskawice po magazynku pełzają, wiecie, niebieskie - znaczy się, że giwera na trans chodzi. Tak więc nie dziwne, że mało kto przeżyć może celny strzał. Hehe, powiedziałbym, że wali toto z siłą wieloryba, który transu hojnie użyczył. No użyczył z małą pomocą naszych dzielnych rybaków, ma się rozumieć.
Druga tajemnica, jaką skrywa ten pistolet, to specjalne pestki. Zresztą, tego to nawet pestkami nie można nazwać. Z wyglądu, to bardziej ze strzykawką się kojarzy, tyle, że w szklanym zbiorniczku trzaska sobie radośnie trans. Jak toto łupnie w cel, to wybucha aż miło. Swoją drogą, tak sobie teraz myślę, że do coraz to nowych rzeczy transu się używa... a wielorybów nie ma nieskończonej ilości w oceanie, nie? Nie muszę chyba rozwijać tej myśli, co?
Ten pistolet to rzecz zacna, jak widać, ale jak już mówiłem, Corvo nie przepada za robieniem hałasu i awantury. No a pistolet do cichych zabawek nie należy, jakby przekombinowany nie był. No i tu jest pora na kolejne narzędzie, na którego sam widok człowiekowi się. Mówię o kuszy, którą ma Corvo, kuszy mocno nietypowej... Po pierwsze jest całkiem zgrabna i poręczna. na tyle poręczna, że widziałem, jak z lewej reki bez trudu z niej strzelał. Po drugie, wykonana jest z samych najlepszych materiałów, pewnie warta w złocie więcej, niż waży. Sam mechanizm, choć przecież dość prosty, wygląda jakby go mistrz zegarmistrzowski wykonał.
Jak na swoje rozmiary, po części dzięki wykonaniu, zdumiewająco potężna jest ta kusza. Cicha, poręczna, zabójcza - piękne połączenie, ale Corvo potrafi tę kompozycję jeszcze upiększyć. Bywa że strzela z kuszy takimi małymi strzałkami, aplikującymi w kilka sekund potężną dawkę środka usypiającego. No, mówiłem przecież, że nie zabija wszystkiego co popadnie, a to właśnie dowód na to. Jak ma zabić konkretną osobę, to bywa, że po drodze położy spać całą jej służbę. W sumie to chyba najgorsze przebudzenie w życiu: łeb boli, a na dodatek okazuje się, że jesteś bezrobotny...
Kojarzycie na pewno te wybuchające pociski, którymi nasza szacowna gwardia szczudlarzy strzela z łuków? Działają na podobnej zasadzie co te, które Corvo ma w pistolecie, tylko aż takiej siły nie mają. No wiec gościu też ma podobne, tylko że wystrzeliwuje je nie z wielgaśnego długiego łuku, a ze swojej małej kuszy. Nie ma to tamto, w ciekawych czasach żyjemy, miniaturyzacja to przyszłość... No, w każdym razie te transowe wybuchowe bełty czynią z kuszy mniej dyskretną, ale zabójczo potężną broń.
Jak już jestem przy zabawkach robiących dużo huku, to owszem, jak widać Corvo nosi ich trochę, mimo, iż preferuje dyskrecję. Oprócz tego, co opisałem, są jeszcze granaty. Potężne jak diabli, zdolne mniejsze pomieszczenia całkiem wyczyścić. Całkiem poręczne są przy okazji, dziwne to w zestawieniu z ich siłą. Jak mówiłem, te same rzeczy robią się coraz mniejsze, postęp gna do przodu w Dunwall, tylko, że jak plaga będzie dalej takie żniwo zbierać, to mało kto się tym postępem nacieszy. No, ale trzeba zawsze znaleźć coś pozytywnego w każdej sytuacji. Myślę sobie tak, że jak ludzi ubędzie, to wielorybów na dłużej wystarczy. Bez transu przecież wszystko tu stanie i zdechnie...
No, ale mówiliśmy o granatach. Oprócz tych zwykłych, ma jeszcze takie, co się do różnych rzeczy przyczepiają i po kilku sekundach robią duże bum. Raz widziałem, jak Tall Boy dostał taką ozdobę. Nawet się skapował, bo świeci toto niebieskim światłem, jak wszystko transem naładowane po brzegi. No, ale jak miał szczudlarz sięgnąć i granat odczepić, jak mu go Corvo złośliwie poza zasięgiem rąk przyczepił? Jeszcze jest jedna fajna zabawka w jego arsenale, cicha i niepozorna. Wygląda toto jak złom jakiś ze splatanym drutem. No a jest miną, co ten drut, ostry jak brzytwa, rozrzuca, gdy ktoś się zbliży. Straszna jatka, naprawdę.
Ludzie gadają, że Corvo jest odporny na plagę. Bzdura. Na pewno nie całkiem może sobie z plagi drwić, nawet mimo ochrony, którą mu maska zapewnia. Widziałem, jak łyka te eliksiry, co to je Anton Sokolov i Piero Joplin pichcą i za grubą kasę sprzedają. Swoją drogą, drugi z tych szanownych obywateli czasem bywa tutaj, w The Hound Pits, bo jego pracownia jest tuż za rogiem. Wiesz jak oni się nie lubią, Piero i Anton? W sumie nic dziwnego, jeden ma swój eliksir, drugi swój, no i każdy tylko połowę rynku w związku z tym.
No, ale przecież nie o Sokolovie i Joplinie, a Atano mówimy. Przyznasz, że fajne zabawki opisałem? Gościu naprawdę zaopatruje się u najlepszych w najlepsze. Żadnej tandety. Jasne, że nie mam pojęcia, u kogo, no bo skąd mam wiedzieć... zresztą takie pytania w tym miejscu to słaba opcja. To jest The Hound Pits, porządny lokal. Taki, w którym Corvo bywa, może nawet właśnie siedzi obok. Nijak się nie dowiesz, jeśli nie znałeś go za dawnych lat. Przecież teraz walczy tylko w masce... Kto wie? Może i twarz zmienił? No, ale przynajmniej wiesz, czemu tak odważnie gadam. To jego teren i każdego szpicla Lorda Regenta by wywęszył. Skoro żyjesz, znaczy że nie mam się co ze słowami cackać.
Tydzień z Dishonored jest wspólną akcją promocyjną firm gram.pl i Cenega Poland.