Korporacyjna polityka bezpieczeństwa potrafi zaskoczyć. Jak za dawnych czasów recenzowałem grę siedząc w siedzibie wydawcy, przez kolejne dni dojeżdżając tam jak do pracy na półtorej etatu. Znakiem nowoczesności było zaś to, że wraz z kolegą z CD Action bawiliśmy się na jednej wyspie, w pełni ze sobą współpracując. Elementy sieciowe są bowiem w nowym SimCity kluczowe i nie można ich pominąć. Tak, nie zagracie w tę grę bez połączenia z Internetem i usługą Origin - tak wiele mechanizmów jest tu zresztą nastawionych na współpracę, że samotna zabawa nie miałaby większego sensu. Inna sprawa, że w pewnym momencie Origin wszedł w fazę mainetance i musieliśmy czekać na koniec aktualizacji, by dalej grać.
Jeśli przejdzie się nad faktem obowiązkowego usieciowienia do porządku dziennego, gra szybko wciąga i ma tę magię, na którą wszyscy oczekiwaliśmy. Ma też nieco błędów, a przynajmniej były one w wersji przeze mnie testowanej. Może do godziny premiery coś zostanie poprawione, ale jako wieloletni recenzent pozostanę w tej materii sceptyczny i wydam werdykt na bazie stanu zastanego. Twórcy gry SimCity przygotowali dla nas specjalną wyspę, dostarczyli instrukcje dotyczące zabawy na niej. Oczywiście zajrzeliśmy tam, ale uznaliśmy, że nie będziemy się poruszać pod dyktando studia i wydawcy, skoro mamy dostęp i do innych map. Czytelnicy oczekują od nas dociekliwości, więc zerwaliśmy się z łańcucha, drażniąc tym nieco gospodarzy (sądząc po tym, jak często zaczęli do nas zaglądać).
Mam tak samo jak ty miasto moje a w nim...
Wybierając miejsce pod budowę miasta, warto się przez chwilę zastanowić i zbadać, jakie lokalne zasoby będą nam potrzebne do realizacji śmiałych urbanistycznych wizji. Na przykład ja wybrałem bogate złoża ropy, planując, że Gram Bay stanie się z czasem potęgą naftową, eksportującą surowce i plastik do sąsiednich miast, w tym Action City. Inna sprawa, że planów w pełni nie zrealizowałem, bo graliśmy zaledwie przez dwadzieścia godzin, a w tym czasie rozmaite wydarzenia i kryzysy generowały pilniejsze potrzeby... Tak, nowe SimCity potrafi ostro dać w kość i uczy pokory. Uczy też, by nie ferować pochopnie ostrych sądów pod adresem włodarzy naszych miast... W poprzednią odsłonę serii grałem dość dawno, ale coś mi się wydaje, że ta jest znacznie trudniejsza. Mimo pewnych ułatwień w mechanice i zarządzaniu.
Miasta mają swoje osobne mapki, ale nie współistnieją ze sobą jedynie wirtualnie. Oczywiście najważniejsze są powiązania gospodarcze i komunalne (wywóz śmieci od sąsiada do własnej spalarni, wspieranie się przez straż pożarną czy opiekę medyczną), ale i od strony wizualnej jest fajnie. Sąsiednie aglomeracje widać w oddali, za wodą czy wzgórzami, wraz ze wszystkimi wzniesionymi tam obiektami. Nocą wieżowce skrzą się blaskiem z okien, autostradami pomiędzy miastami mkną pojazdy, regionalna kolej dostosowuje swe rozkłady do nowych stacji... ogólnie bardzo szybko człowiek przestaje narzekać, że gra jest w trybie online. Oczywiście pod warunkiem, że nie ma problemów z łączem, co w naszym kraju może być miejscami problemem i argumentem przeciwko zakupowi SimCity.
Najważniejsza zmianą, która wychodzi nowej wersji SimCity bardzo na plus, jest rezygnacja z osobnego układania kanalizacji czy linii wysokiego napięcia. Budujemy metropolię raczej współczesną, więc nic dziwnego, że cały ten cyrk ląduje pod szlakami komunikacyjnymi. Z tym całkiem sympatycznym rozwiązaniem połączone są nierozerwalnie dwie rzeczy, dotyczące mechaniki rozgrywki. Otóż po pierwsze takie ulice z wszelką infrastrukturą są bardzo drogą inwestycją. Słuszna sprawa, ale diabeł tkwi w szczegółach. W tej grze nie ma normalnego zapisu, dane są w czasie rzeczywistym przechowywane w chmurze. Tak więc nie da się zapisać gry, sprawdzić, jak najlepiej ułoży się droga, na spokojnie wybrać optymalny wariant. Budujemy na żywioł, a ewentualne pomyłki są piekielnie kosztowne.
Drugim powiązanym elementem mechaniki jest "dociąganie" obiektów do dróg. Cóż, muszą mieć podpięcie do infrastruktury, nie da się więc ich postawić w dzikim polu czy pośrodku kwartału. Co najwyżej trzeba ów kwartał podzielić drogą. Niestety to wszystko nie działa maksymalnie sprawnie: pojawiają się regularnie problemy z dobudowaniem czegoś, mimo, że teoretycznie gra na to pozwala. Po prostu klikamy i nic. Na szczęście są to przypadki sporadyczne, a obiekty mieszkalne, handlowe i przemysłowe działają według zupełnie innej zasady niż budynki użyteczności publicznej. Po prostu wyznaczamy strefy, w których ma się dana forma budownictwa rozwijać, a lokalni najemcy już sami zadbają o budowę, rozbudowę czy odbudowę.
O święty deficycie, prosperujesz znakomicie!
Oczywiście sekcje mieszkalne, handlowe i przemysłowe potrzebują wsparcia od włodarza miasta, czyli gracza. Jeśli nie będą mieć zapewnionych rozmaitych potrzeb, nie rozwiną się. Bez rozwoju zaś nie ma odpowiednich wpływów z podatków... Wszelkie budynki użyteczności publicznej są piekielnie drogie zarówno w budowie, jak w rozwoju i - co najlepsze - w utrzymaniu. Nie pamiętam, bym w jakimkolwiek wcześniejszym SimCity musiał tak ostrożnie wyliczać potencjalne zyski i straty z budowy nowego komisariatu. Z jednej strony, bez pogotowia, straży pożarnej i gliniarzy część miasta może opustoszeć i mniej pieniędzy wpłynie do miejskiej kasy. Z drugiej strony taka inwestycja może zamordować budżet i zmusić gracza do podniesienia podatków, w wyniku czego miasto i tak zacznie pustoszeć. Tym razem całe. Trzeba się zdrowo nagłówkować, to cenne w czasach coraz bardziej uproszczonej rozrywki. Choćby ta cecha sprawia, że nie można gry ocenić inaczej, niż dobrze.
Ludzie, czy jak tam Maxis woli - simy, potrzebują prądu, czystej wody, parków... wszystko to wpływa na rozwój i nie dość ze kosztuje, to często niweluje się na zakładkę. Elektrownie wiatrowe muszą stać tak, by budynki nie kradły im "paliwa", do tego są niezbyt wydajne ekonomicznie. Inne elektrownie zaś są dla odmiany mało wydajne ekologicznie, a to oznacza dodatkowe koszta w ramach oczyszczania miasta i wód gruntowych. Te ostatnie zaś są ograniczone wydajnością i po dwudziestu godzinach grania Gram Bay było pustynią, muszącą importować wodę z innych miejsc (z tego powodu po sąsiedzku powstało eko-miasteczko Gram Park).
Ogólnie woda o jeden z niepokojących mnie elementów mechaniki w SimCity. Ponoć jest jakiś model związany z deszczami, ale na naszej wyspie nic z nieba nie kapało, więc zasoby się nie odnawiały. Z czasem cała wyspa stałaby się pustynia - i co dalej? Na dodatek brak wody nakłada się na inny element mechaniki, czyli wyłączanie budynków użyteczności publicznej w pierwszym rzędzie. Zabrakło wody? Komenda główna policji nie działa. Zabrakło prądu, bo wiatr ustał a akumulatory z elektrowni słonecznej były za słabe na całą noc? Padł szpital i straż pożarna. A na osiedlach prąd i woda, jakby nie lepiej było szarym simom ją dociąć, ale zapewnić opiekę medyczna, patrole gliniarzy i gaszenie pożarów...
Właśnie z powodu takich zgrzytów i niedoróbek SimCity nie dostanie takiej oceny, na jaką mogłoby zasługiwać ze względu na swój rozmach i potencjał. Ot, kolejny kuriozalny przykład: pożar dwóch wieżowców spowodował, że wozy straży pożarnej stanęły pośrodku alei, blokując ruch. Narósł korek, strażacy zostali w nim uwięzieni. Nie mogli dojechać do kolejnych pożarów, z czasem 2/3 miasta spłonęło, odbudowa nie ruszyła, bo korki nie pozwalały dojechać budowlańcom, a korki były już w połowie miasta. Sztywne, bez ruchu. Każda główna aleja miała pośrodku torowiska, po których mknęły tramwaje. W realnym mieście strażacy, policja i karetki pogotowia używają torowisk do omijania korków. W SimCity nie. Innym potencjalnym problemem mogą być katastrofy, a konkretnie algorytmy ich generowania. Podczas gdy w Gram Bay było cicho i spokojnie, Action City stało się miastem z taniego horroru. W ciągu dwóch o pół godziny Tymon przeżył kolejno: trzęsienie ziemi, atak wielkiego potwora, plagę zombie, dwa naloty UFO, deszcz meteorów i jeszcze jedną wizytę krewnego Godzili. Widywałem go bardziej uśmiechniętego...
Plan zagospodarowania lokalnego
Podczas gdy włodarze naszych miast często ignorują plany zagospodarowania lokalnego i spokojnie z tym żyją, w SimCity jest to grzech śmiertelny. Na starcie trzeba przemyśleć wiele rzeczy, w tym kierunek wiatru i co za tym idzie migrację zanieczyszczenia powietrza, strukturę przyszłych głównych arterii, dostęp do kolei regionalnych, którymi simy podróżować będą miedzy miastami, przyszłą sieć komisariatów, szkół i przychodni... Przecież trzeba dać mieszkańcom dostęp do parków i obiektów sportowych, jeśli nie chcemy zarządzać miastem przyczep kempingowych. Trzeba też wiedzieć, że w pobliżu rezydencji burmistrza ziemia drożeje i powstają luksusowe osiedla, które dają takie wpływy do budżetu, że strach nie zadbać o pełne wsparcie infrastrukturalne dla tych podatników. No i ratusz - jaka kolejność dobudowy departamentów jest kluczowa dla miasta, biorąc pod uwagę jego przyszłą specjalizację? Kiedy warto wypuścić obligacje, by sfinansować dużą inwestycję, a kiedy okaże się to budżetowym samobójstwem?
Niestety, brak opcji zapisz/załaduj grę (wynikający z sieciowej natury) sprawia, że każdemu przyjdzie uczyć się wszystkich zależności i kruczków urbanistycznych na swym pierwszym mieście, które wreszcie pewnie porzuci. Przydałoby się się poletko treningowe w wersji offline. Nie da się bowiem bez brutalnych lekcji przewidzieć, jak wielkie będą wszelkie obiekty po ich maksymalnej rozbudowie. Na przykład kampus uniwersytecki wymaga gigantycznych terenów, bo kolejne wydziały to potężne budowle. Bez edukacji zaś simy są głupie, łatwiej wzniecają pożary, nie dbają o zdrowie... no i miasto wygląda jak Boston z przełomu dwóch minionych wieków, a nie nowoczesna metropolia high-tech. Jasne, gdy już wszystko złapiemy i ogarniemy, duma z miasta warta będzie początkowego zgrzytania zębów, ale... jakieś takie deprymujące jest to, że znajomi mogą odwiedzić nasze mniej udane, pierwsze miasto i je wyśmiać...
Gdy nie jesteśmy zalogowani, naszemu miastu nic nie grozi, ale zostawiamy je w tym stanie, w jakim było. To ma znaczenie dla sąsiadów, bo w ten sposób fundujemy im prezenty lub kłopoty. Jeśli mamy nadwyżkę wszelakich wozów straży pożarnej, śmieciarek, karetek, radiowozów - i przydzielimy je do współpracy z sąsiadami - grający pod naszą nieobecność znajomi będą mieć łatwiejsze życie. Jeśli zostawimy miasto w kryzysie, na przykład z nadwyżką przestępczości, bandyci wsiądą w fury i pojadą na gościnne występy. Z tego taki morał, że najlepiej zagospodarowywać mapy do spółki ze znajomymi, do których mamy zaufanie, jeśli idzie o sposób gry i zarządzanie wirtualnym miastem. Najgorzej mieć za sąsiada kogoś, kto nie będzie sobie radził i na koniec przestanie grać.
Dobry sąsiad pomoże nam też w budowie wielkich obiektów, takich jak rampy startowe programu kosmicznego czy monumentalne arkologie. W ich wypadku jest jeszcze więcej planowania, bo trzeba wybrać specjalizacje kilku miast i nazbierać potrzebnych do budowy surowców, że już o astronomicznych ilościach gotówki nie wspomnę. Krótko mówiąc: dla typowych samotników SimCity słabo się nadaje, bo jest nastawione na sieciową rozgrywkę i wspólne planowanie. Pewnie da się grać w towarzystwie izolacjonistycznych mruków, tylko czy to by nie oznaczało wykorzystania jedynie ułamka potencjału gry? Bo samotne zajęcie wyspy to dość rozpaczliwa, ostateczna opcja, biorąc pod uwagę nastawienie gry na współpracę.
Gdzie jest mój Excel?
Nowe SimCity to gra na nowe czasy. Jest więc przepiękna wizualnie, udostępnia liczne filtry, zmieniające tonację obrazu (z noir i estetyką Sin City włącznie), ale ucieka jak może od tabelek. Wszelkie dane wywołujemy jako osobne mapy z elementami wykresów słupkowych i podobnymi wizualizacjami. Osobiście bardzo mi brakowało ekranów z suchymi, pozbawionymi grafiki zestawieniami danych. Wśród tych rozmaitych, wywoływanych kontekstowo informacji graficznych czułem się nieco zagubiony. Nie to, żebym uważał je za nieprzydatne, skądże. Po prostu przydałoby się oprócz tego suche zestawienie księgowe. Z filtrami, sortowaniem po kolumnach,takimi tam archaicznymi narzedziami. No, ale to może mój problem, jako gracza starej daty... Pochwalić za to należy i twórców i tłumaczy, za zacna dawkę poczucia humoru w nazewnictwie - Biuro podróży Rozpacz "zrobiło mi dzień".
Ogólnie granie w SimCity sprawiło mi sporo frajdy (tej najlepszej, związanej z treningiem szarych komórek), ale podszytej frustracją ze względu na zgrzyty i niedoróbki. Jasne, grałem w wersję bez day zero patch, a sieciowa natura gry sprawia, że pewnie będzie ona w pierwszym okresie aktualizowana "w locie". Ponownie jednak dostajemy produkt, który nie jest gotowy na dzień premiery. No i część problemów, które opisałem jest tak powiązana z silnikiem gry i koncepcją mechaniki, że ich dopieszczenie może być potwornie trudne. Liczę jednak, że ekipa z Maxis w rozsądnym da sobie radę z dopinaniem wszystkiego na ostatni guzik. jasne, oceny już nie zmienię, ale wiecie... chciałbym sobie za jakiś czas SimCity zainstalować i pograć już dla własnej zabawy, no i bez stresu...
>>Kup SimCity w sklepie gram.pl