Cześć, mam na imię Mateusz, mam 27 lat i jestem zapalonym wirtualnym rolnikiem. Tak, powiedziałem to.
Cześć, mam na imię Mateusz, mam 27 lat i jestem zapalonym wirtualnym rolnikiem. Tak, powiedziałem to.
Na początku musimy sobie wyjaśnić jedną istotną kwestię, a mianowicie, że symulatory farm to w rzeczywistości symulacje biznesu. I to w najczystszej postaci. W grze prowadzi się gospodarstwo i ma się jeden jasno określony cel - produkować jak najwięcej płodów rolnych i sprzedawać je w jak najlepszych cenach. Nie ma tutaj tablicy wyników, fabuły, dodatkowych wyzwań ani zbędnych ozdobników jak malowanie ścian stodoły czy wybieranie lakieru dla pługa. Nic nas nie rozprasza, nic nie odwodzi od realizacji głównego zamierzenia i nie musimy podejmować żadnej decyzji, która bezpośrednio nie przyczynia się do powiększania naszego dobrostanu. Mamy po prostu uprawiać (hodować), sprzedawać i kupować narzędzia, żeby uprawiać (hodować) więcej i wydajniej. Wszystko od początku do końca jest jasne i dzięki temu od pierwszych minut można skoncentrować się na rozgrywce.
Ta klarowność celu wydaje mi się miłą odskocznią po ciężkim dniu, w czasie którego muszę podejmować dziesiątki odpowiedzialnych decyzji. Jakiś czas temu przyłapałem się na tym, że częściej wybieram symulację farmy niż moje ukochane RPG-i. Dotarło do mnie, że po ośmiu godzinach pracy w biurze nie chce mi się śledzić godzinnych dialogów, a potem zastanawiać, w którą stronę iść i jakie perki wybrać po wskoczeniu na kolejny poziom. Nie mówiąc już o tym, że zwyczajnie nie starcza mi na to czasu. Coraz częściej mam ochotę w niezobowiązujący sposób się zrelaksować i tutaj powtarzalność czynności wykonywanych w moim nowym gospodarstwie ma na mnie zbawienny wpływ. Prując po polnej drodze 30 km na godzinę pośród łanów zbóż mogę spokojnie zaplanować sobie następny dzień i przemyśleć gdzie ruszyć ze znajomymi w piątkowy wieczór.Brak czasu na hardkorowe granie z początku zgrabnie wyjaśniał moją nieco wstydliwą karierę farmera. Niestety teoria ta nie wytrzymała konfrontacji z rzeczywistością - chociaż w weekend czasu miewam zdecydowanie więcej, nadal orałem na całego. Tutaj pojawiło się kolejne spostrzeżenie - chętnie siadałem na ciągniku również dlatego, że jest to coś zupełnie odmiennego od wszystkiego, co w grach widziałem do tej pory. W pewnym sensie taki Symulator Farmy 2014 wnosi do świata wirtualnej rozrywki więcej niż Battlefield 4 czy najnowszy Need for Speed. Pohamujcie święte oburzenie, obie gry są co najmniej bardzo dobre i nikt tego nie neguje. Rzecz w tym, że jestem w stanie wymienić kilkadziesiąt gier, w których wcielam się w żołnierza jednostki specjalnej czy kierowcę-renegata. Za to tytuły, które pozwalają mi śmigać po polu snopowiązałką mogę policzyć na palcach jednej dłoni.
Nie jest jednak tak, że symulatory rolnicze są gatunkiem zupełnie nowym. Wręcz przeciwnie, mają one długą tradycję, sięgającą jeszcze czasów SNES-a i pierwszych odsłon Harvest Moon. Co prawda w tym przypadku prowadzenie gospodarstwa ubrane zostało w jRPG-ową otoczkę, ale zasady pozostały podobne. Już wtedy okazało się, że gracze lubią wykonywać rutynowe wirtualne prace i do dzisiaj się to nie zmieniło. Wystarczy spojrzeć na 100 najpopularniejszych tytułów na Steam, gdzie obecność farmerskich symulacji nikogo już nie dziwi.Skąd to wynika? Nie wiem na pewno, ale przypuszczam, że ma to coś wspólnego z potrzebą oglądania owoców swojej pracy. O ile murarz może pokazać jaki fragment ściany postawił w ciągu dnia, a górnik pochwali się urobkiem, to takich zawodów jest coraz mniej. Teraz jesteśmy grafikami, programistami i specami od mediów społecznościowych, ale widocznie wciąż tkwi w nas gdzieś tęsknota za czasami, kiedy efekt krwawicy miał łatwo mierzalny, widoczny dla wszystkich charakter.
Oczywiście rolnicze symulacje to nie tylko beztroskie jeżdżenie wielkimi maszynami i łzy nostalgii. Większość z nich boryka się z problemami natury technicznej - niedomaga oprawa, interfejs jest toporny, a z niektórymi uproszczeniami trudno się pogodzić. O dziwo jednak to, co zdyskwalifikowałoby inne produkcje, tutaj uchodzi płazem. W końcu w zamian za spełnienie dziecięcych marzeń o poprowadzeniu ogromnego czerwonego kombajnu można wybaczyć bardzo, bardzo wiele. Wiem coś o tym.
Artykuł powstał w ramach współpracy firmy Techland i sklepu gram.pl