Czego się spodziewaliście po South Park: Kijek Prawdy? Od dłuższego czasu wiadomo już było, że grę tworzą weterani z Obsidian, ściśle współpracując z autorami animowanego serialu, co pozwalało spodziewać się produkcji jak najbardziej dopracowanej i wiernej oryginałowi. Ale czy South Park to dobry materiał na grę? Taką grę, która broni się sama, nie tylko swoją licencją, ale własnymi rozwiązaniami i własną jakością? Ja w to wątpiłem, przyznam się bez bicia. Lubię gry ludzi z Obsidian, ale trzeba uczciwie przyznać, że nie wszystkie im wychodzą i czasem spod prasy wypadnie jakiś potworek w stylu Dungeon Siege 3 na przykład. Spodziewałem się, że Kijek Prawdy to będzie właśnie coś kalibru tego przedsięwzięcia. Blisko związane z serialem i tak dalej, ale średnio sprawdzające się jako gra sama w sobie. I gdy zacząłem grać, niestety się w tym przekonaniu utwierdziłem.
No tak, ale co jest nie tak z mechaniką rozgrywki? Zacząłem o tym i nie dokończyłem, zostawiając tę kwestię w niepokojącym zawieszeniu. Czy w South Park: Kijek Prawdy niedobrze się gra? Tak. Na początku. Zręby mechaniki nie są wcale złe, wręcz przeciwnie. Oprócz biegania po mieście, czyli zwiedzania serialowej rzeczywistości i spotykania dobrze nam znanych postaci, mamy tutaj również walkę. Taką niby na serio, ale jednocześnie mocno LARPową, w której pobite dzieciaki uciekają z płaczem lub tracą przytomność zamiast zginąć. I ta walka jest bardzo sprytnie pomyślana. Rozgrywa się w retro-klasycznym turowym stylu, w którym poszczególni uczestnicy starcia wykonują po kolei różnego rodzaju ataki, mniej lub bardziej specjalne, ale jest też wzbogacona o element zręcznościowy - wszystkie akcje, czy to ofensywne, czy obronne, mogą zostać bardzo znacząco wzmocnione poprzez naciśnięcie w odpowiedniej chwili określonego klawisza. W przypadku prostych ataków to zwykle lewy lub prawy przycisk myszki, ale bardziej zaawansowane umiejętności wymagają już większego kombinowania. No właśnie, bardziej zaawansowane, czyli niedostępne na początku.
Ten początek jest właśnie relatywnie kiepski, bo po pierwsze, nie mamy jeszcze dostępu do najfajniejszych zabawek, a po drugie, spotykamy ciągle tych samych wrogów. Na dodatek cały pierwszy dzień to łażenie po mieście i łapanie się robót publicznych przypominających najmniej wymyślne "zabij 10 królików" z jakiejś gry MMO. Słabe to i mało ekscytujące, chyba że kogoś bawi bieganie ciągle tam i z powrotem i ustawiczne starcia z tymi samymi, coraz łatwiejszymi do pokonania przeciwnikami. Pierwszy dzień w South Parku jest tak mało porywający, że gdybym nie miał tej gry recenzować, to najprawdopodobniej przestałbym grać właśnie w jego trakcie lub pod koniec, lekko zniechęcony i rozczarowany. Co z tego, że jest humor i że jest mruganie okiem do fanów, skoro gra się ciągnie i jest nudna? Tak, przestałbym grać. I to byłby duży błąd. A to dlatego, że później naprawdę robi się lepiej. Nie tylko fabularnie, jak już wspomniałem wyżej, ale też pod względem mechaniki. Scenariusz nabiera tempa i sama rozgrywka również staje się bardziej dynamiczna. Pojawiają się nowe umiejętności do wykorzystania, nie tylko w walce, ale i poza nią, które sprawiają, że całkiem nieoczekiwanie robi się świeżo, ekscytująco i po prostu fajnie. Nowi, o wiele bardziej odjechani wrogowie to nie tylko wyzwania, ale przede wszystkim urozmaicenie. Pojawia się także więcej towarzyszy z ich własnymi zdolnościami, więcej sprzętu i więcej typowo RPGowego kombinowania. I choć nadal South Park: Kijek Prawdy wygląda na grę w zasadzie prostą, to okazuje się, że pod względem mechaniki rozgrywki wcale nie ustępuje aż tak bardzo rasowym erpegom, zwłaszcza jeśli chodzi o to, jak wygląda walka z jej wszystkimi zawiłościami. Fakt, nie jest to gra zbyt trudna, ale trzeba też przyznać, że niektóre starcia wymagają stosowania specjalnego podejścia. I autorom udało się także sprawić, że nawet w sytuacji, gdy zwycięstwo przychodzi nam dość łatwo, to nie przestaje być satysfakcjonujące, bo było widowiskowe, odjazdowe i można się było pośmiać z nazistowskich zombie krów, które... eee, dobra, nie spalę tego dowcipu, sami zobaczycie.
Czyli co, dobrze jest? Owszem, bardzo dobrze. Oprócz tego zdecydowanie zbyt mało kopiącego tyłki pierwszego aktu South Park: Kijek Prawdy nie wydaje się mieć zbyt wielu wad. Fakt, pewnym problemem jest nieco niewygodny system zarządzania ekwipunkiem, zwłaszcza zaś to, ile klikania zajmuje sprzedawanie różnych śmieci zebranych z szuflad, toreb, szafek, garaży i tym podobnych skrytek. No i lekko niepokojące są niektóre sceny w klinice aborcyjnej, które mogą się bardziej wrażliwym graczom wydać jednak zbyt obrzydliwe - przyznam, że mnie nie zemdliło, ale miałem takie dziwne wrażenie w trzewiach przez chwilę raz czy dwa razy. A i potem, gdy trzeba było zanurkować w odbycie... tak, owszem, wybaczcie, że spaliłem dowcip, ale dojdzie tutaj i do tego. I będzie to jedna z najbardziej niesmacznych, ale i najśmieszniejszych rzeczy, które kiedykolwiek robiliście w grach. Nie wiem, czy była absolutnie niezbędna i czy autorzy nie przegięli... ale, psia mać, to South Park jest czy Miś Uszatek? South Park, nie?! No to nie może tu być mowy o zbyt wielkim przegięciu. Prawda? Prawda, prosta jak kij. Kijek. Kijek Prawdy.
A więc tak - bawiłem się przy South Park: Kijek Prawdy bardzo dobrze. I jestem pewien, że i wy się będziecie tak bawić... chyba, że jesteście jakimiś ideologicznie skrzywionymi i chirurgicznie pozbawionymi poczucia humoru zdecydowanymi jego przeciwnikami. Ale jeśli jesteście, to po co ślepicie w recenzję gry na nim bazującej? Czy może nie tracicie w ten sposób bezsensownie czasu? Ja wiem, że moje teksty znakomicie się czyta, ale bez przesady, jeśli South Park to nie wasza bajka, to idźcie i poszukajcie recenzji czegoś innego. Z drugiej strony jednakowoż, jeśli lubicie ten skrzywiony serial, to zapewniam, że wybierając South Park: Kijek Prawdy nie wybierzecie źle. Brakuje mu rozmachu i głębi dużych gier RPG, to fakt, ale ma sprytną mechanikę i tyle charakteru oraz porażającego (i przerażającego czasem) humoru, że nie musi się niczego wstydzić. Bo ludzie odpowiedzialni za tę grę niczego się nie wstydzą. Sami zresztą zobaczycie. A zobaczyć tak czy inaczej powinniście, bo to jedna z tych gier, które się potem wspomina latami z dużym uśmiechem. No i nie można też przecież przepuścić najnowszego, rekordowego, piętnastogodzinnego odcinka South Park, nie? Właśnie. No to do boju.