Miałem okazję pograć kilka godzin w Risen 3: Władcy Tytanów. I odbyłem niewielką podróż w czasie.
Miałem okazję pograć kilka godzin w Risen 3: Władcy Tytanów. I odbyłem niewielką podróż w czasie.
Nie bójcie się, nie zdradzam Wam tutaj fragmentów fabuły. Podczas gry odniosłem po prostu wrażenie, że dla niemieckiego studia Piranha Bytes czas zatrzymał się kilka lat temu, Risen 3 pod niemal każdym względem jest bowiem niezwykle podobny do swych poprzedników. Oczywiście w grze znalazło się kilka nowości, ale zazwyczaj będących niczym innym, jak kosmetyką; o rewolucji, czy nawet ewolucji serii możemy zapomnieć.
Udostępniony mi fragment wersji beta, to kilka godzin rozgrywki na wyspie Taranis, gdzie mieści się siedziba magów. Miałem więc okazję zarówno wykonać kilka zadań, jak i pobawić się w tworzenie przedmiotów, spróbować walki i magii oraz przyjrzeć się systemowi rozwoju bohatera. Nie był to sam początek rozgrywki, więc z oczywistych przyczyn postaram się uniknąć opowiadania o fabule. Oczywiście poza faktem, że znów będziemy mieć do czynienia z Tytanami. Ale to przecież oczywiste.
Nasz bohater - narzucony nam odgórnie, jak we wszystkich grach Piranii - opisany jest szeregiem atrybutów i umiejętności. System jest niemal identyczny jak niegdyś: do każdego z ośmiu atrybutów przypisanych mamy po kilka (zazwyczaj około 10) powiązanych umiejętności. Atrybuty rozwijamy samodzielnie, wydając na to zdobyte podczas rozgrywki punkty doświadczenia, dla zmyłki nazwane od czasu Risen 2 Punktami Chwały. Równie tradycyjnie wygląda rozwój umiejętności, które podnosić możemy jedynie za gotówkę u znajdowanych w świecie gry nauczycieli.
Tutaj warto też wspomnieć o magii. Choć nie mogłem jej przetestować w pełni, to widać tutaj wyraźny powrót do bardziej klasycznej jej formy. Nie będzie to więc znana z dwójki magia szamańska, a powrót do tradycji. Dużą rolę w rozwoju i działaniu umiejętności magicznych będą tez miały przesiąknięte mocą kryształy, których wykorzystanie badają wspomniani na początku magowie.
Mamy też dwa elementy wynikające z założeń fabularnych. Wskaźnik duszy pokazuje nasz aktualny, wynikający z podejmowanych decyzji i działań, poziom człowieczeństwa. Zaczynamy grę ze statusem neutralnym, a każda decyzja przechyla wskaźnik w stronę ludzkiej bądź demonicznej natury bohatera. Jakie będą tego efekty, czy konsekwencje niestety nie mam pojęcia, w udostępnionym fragmencie nie udało mi się tego odkryć. Nie jest wykluczone, że pewne progi odblokowują na przykład specjalne umiejętności - część z nich była na listach ukryta pod trzema pytajnikami. Drugi element, to możliwość widzenia, rozmawiania i interakcji ze światem duchów. Tutaj również informacje są dość skąpe, choć - jak łatwo się domyślić - ze względów fabularnych możliwość ta będzie odgrywała zapewne ważną rolę w Risen 3.
Walka wręcz, to również brak jakichkolwiek znaczących nowości. Dwa typy podstawowych ciosów, blok i unik, to klasyczny dla tej serii zestaw, który możemy łączyć w proste ataki combo. Do tego dochodzi wprowadzony uprzednio szybki strzał z pistoletu lub rzut nożem. Sterowanie wciąż jest dość toporne, jednak jak w poprzednich grach łatwe do opanowania. Tym bardziej, że nic nie zmieniło się w kwestii samej walki - wciąż najważniejsze jest obserwowanie wroga, odpowiednie wyczucie czasu i opanowanie do perfekcji sztuki uników.
Nie oznacza to wszakże, że walki są łatwe. Znakiem rozpoznawczym serii byli zawsze wymagający przeciwnicy, zdolni w ciągu kilku sekund zaciukać naszego bohatera, jeśli zbytnio sobie pofolgował. Tutaj jest podobnie, nawet zwykły zwierzak może nas błyskawicznie pozbawić życia, jeśli nie przyłożymy się do walki. Samotne potyczki z większymi grupami, to już naprawdę ciężki kawałek chleba.
Nasz arsenał uzupełnia broń strzelecka. Postępu nie da się zatrzymać, muszę więc zmartwić miłośników łuków - i tym razem zabrakło ich na liście umiejętności. W zamian możemy sobie cicho postrzelać z kuszy, cała zabawek reszta, to już wszelakie "grzmiące kije", podzielone po raz kolejny na trzy grupy: strzelby, muszkiety i pistolety. Całość uzupełnia kilka typów kul, a sama mechanika strzelania jest identyczna, jak poprzednio.
Równie tradycyjnie i w równie klasycznej formie zaimplementowano w Risen 3 możliwość tworzenia własnych przedmiotów. Nie możemy tego oczywiście robić gdziekolwiek, potrzebne nam są odpowiednie stanowiska i narzędzia. Materiały do craftingu pozyskujemy oczywiście na terenie gry, zbierając roślinki, czy skuwając żyły z ruda oskardem. Aby wykonać nowe przedmioty potrzebujemy też przepisów, receptur, czy schematów. Co ciekawe, praktycznie każdą, nawet znalezioną broń możemy też jednorazowo ulepszyć, zwiększając nieco podstawowe statystyki.
Świat gry - co wynika z mapy - jest potencjalnie całkiem duży. Na pewno przyjdzie nam odwiedzić kilka wysp, wydaje się, że będą też dostępne znacznie większe niż poprzednio fragmenty wybrzeża. Wyspa Taranis, którą miałem okazję odwiedzić, to przykład klasycznego dla Piranii budowania obszarów - jest niemal tak samo rozbudowana w pionie, co w poziomie, z licznymi jaskiniami, podziemnymi korytarzami, czy przerzuconymi między przepaściami mostkami. Choć więc powierzchnia tego obszaru nie wydaje się być zbyt imponująca, to w praktyce mamy duże zagęszczenie wartych odwiedzenia miejsc.
Na szczęście nie będziemy po świecie Risena biegać samotnie. Znany już z serii system towarzyszy niedoli znalazł się także w trójce. Z wypełnionej znakami zapytania listy wynikało, że będzie ich co najmniej kilku, jednego otrzymałem niejako "w pakiecie", opcja zwerbowania kolejnego pojawiła się podczas zabawy, czasami też towarzyszy nam podczas eksploracji dokooptowany fabularnie bohater niezależny. I nie wiem, czy to tylko moje subiektywne odczucie, ale miałem wrażenie, że teraz kompani są zbyt twardzi i silni. Poprzednio ciężko było zrzucić ciężar walki na pomagierów, teraz "wygrałem" kilka nie zadając ani jednego ciosu, wyłącznie stosując uniki. Mam nadzieję, że to tylko "specjalny balans" na potrzeby bety. Brak jakichkolwiek informacji w polu opisu towarzyszy nie pozwolił mi też stwierdzić, czy oprócz biegania za nami i walki, towarzysze dają nam jakieś wymierne bonusy lub dodatkowe umiejętności.
Czas na rzecz w grach cRPG niezwykle ważną, czyli system zadań. Tutaj po raz kolejny nihil novi sub sole, czyli typowy dla gier Piranha Bytes system zależności. Aby wykonać aktualną część głównego zadania, musimy najpierw na danym obszarze podjąć się kilku mniej spektakularnych misji, z których kilka może wymagać wykonania jeszcze innych. Po wypełnieniu takiego ciągu odblokowuje nam się możliwość kontynuowania dalej głównego wątku. Wszystko oparte o schemat: zrób coś dla nas, to ci zaufamy i wpuścimy". Tak przynajmniej wyglądało to w udostępnionym mi fragmencie. Duża część tych zadań jest powiązana z obecną na terenie frakcją, do której oczywiście gracz może przystąpić. Niestety nie znam ich pełnej liczby i specyfiki.
Wizualnie Risen 3 niestety nie powala. Zresztą od początku seria ta sprawia wrażenie, jakby zatrzymała się w czasie kilka lat temu. Toporne często animacje, niezbyt wyszukane modele i przede wszystkim tragicznie wyglądające twarze, to znak rozpoznawczy gier niemieckiego studia. Z drugiej strony Piranie wciąż potrafią zachwycić talentem do tworzenia spektakularnych "okoliczności przyrody". Niektóre z widoków mogą się naprawdę podobać, a w kilku miejscach miałem syndrom japońskiego turysty: zatrzymywałem się, kadrowałem i pstrykałem fotę. A właściwie chciałem, bo własnych screenów z tej wersji robić nie wolno.
Problem w tym, że te malownicze widoki, bogata i szczegółowa szata roślinna, czy zazwyczaj naprawdę świetne modele stworzeń nie są w stanie przyćmić na długo ogólnego wrażenia siermiężności, nazywanej przez optymistów surowością. Szczególnie widoczne jest to podczas rozlicznych scen dialogowych - pogadać da się z każdym - kiedy zbliżenia kamery uwidaczniają kiepskie tekstury oraz niemal pozbawione animacji, a przez to sztuczne i nijakie twarze. Zaczynam mieć wrażenie, że jest to element, którego Piranie chyba nigdy nie nauczą się robić prawidłowo.
Przyznam szczerze, że mimo wszystkich i rozlicznych przecież wad, lubiłem serię Gothic, nie byłem też nastawiony negatywnie do Risenów. Teraz jednak coś we mnie pękło. Być może to po prostu przesyt kolejną dawką tego samego, efekt, który skutecznie udało się osiągnąć również twórcom serii Assassin's Creed. Po ogranym fragmencie mam bowiem wrażenie, że niemieckie studio już całkowicie zatrzymało się w miejscu, nawet nie próbując zmieniać najbardziej krytykowanych elementów gry. Owszem, jakieś drobne zmiany i powrót do "dawnych klimatów" da się wyczuć, jednak czy to wystarczy, bym z własnej nieprzymuszonej woli chciał wkroczyć ponownie do świata Tytanów? Mam co do tego coraz większe wątpliwości.
Zamów już dziś grę Risen 3: Władcy Tytanów w sklepie gram.pl