Jakiś czas temu w pewnych zakątkach sieci głośno było o powrocie czasopisma Magia I Miecz. Ostatnio szum robi zbiórka środków na powrót Secret Service w chwale i na papierze. Jakie szanse mają oba legendarne tytuły w dzisiejszych czasach?
Jakiś czas temu w pewnych zakątkach sieci głośno było o powrocie czasopisma Magia I Miecz. Ostatnio szum robi zbiórka środków na powrót Secret Service w chwale i na papierze. Jakie szanse mają oba legendarne tytuły w dzisiejszych czasach?
Obydwa periodyki powstały w 1993 roku. Obydwa w pewnym momencie (choć z innych powodów) przechodziły burzliwe przemiany. Obydwa dorobiły się statusu kultowego w czasach, gdy na ów status trzeba było zapracować, a nie ogłaszały go działy marketingu. Obydwa dorobiły się plus/minus setki numerów. Obydwa upadły w pierwszych latach XXI wieku. Obydwa zostaną w tym roku wskrzeszone za pomocą zbiórki pieniędzy na portalach umożliwiających finansowanie społecznościowe. To ostatnie było możliwe dzięki temu, że zarówno na Secret Service jak i na Magii i Mieczu wychowało się całe pokolenie. Pokolenie, którego przedstawiciele są dziś ludźmi ustatkowanymi, których stać na wsparcie tego typu inicjatyw.
Magia i Miecz potrzebowała do swego powrotu 25 000 złotych. Zbiórka na portalu wspieram.to udała się w 394%, czyli zebrano aż 98 733 zł. Próg startowy w wypadku Secret Service był znacznie wyższy: 93 000 złotych. Zbiórka potrwa jeszcze miesiąc, a na portalu Polak Potrafi udało się już zebrać 160% zakładanej kwoty, czyli ponad 148 800 zł. To dwa spektakularne sukcesy, które pozwolą obu periodykom powrócić na rynek. Inna kwestia, czy na owym rynku dane im będzie się utrzymać, gdy uzbierane na rozruch pieniądze się skończą. Miejmy nadzieję, ale przyjrzyjmy się dokładniej temu, co spowodowało te dwa wybuchy szczodrości i wsparcia.
Obydwie zbiórki bazują na sentymentach. Dowodem na to jest chociażby baza fanów obu tytułów na Facebooku. Jak widać na zamieszczonym poniżej zestawieniu, które otrzymałem od wydawcy Magii i Miecza, Michała Stachyry (w środowisku graczy znanego jako Puszon), ponad połowa osób pochodzi z zakresu wiekowego 24-34 lata. Robert Łapiński, wydawca Secret Service, nie zdecydował sie przesłać mi podobnego zestawienia, ale zapewnia, że w jego przypadku udział tej grupy wiekowej wynosi prawie 70%. Krótko mówiąc, są to ludzie, którzy dorastali wraz z tymi czasopismami. Byli przez nie w pewnym sensie kształtowani. Ba! Sami dzisiejsi wydawcy obu pism wywodzą się właśnie z fanów. Nie ukrywam, że za decyzją o powrocie stał przede wszystkim sentyment i chęć "ale-byłoby-fajnie-być-wydawcą-pisma-które-kiedyś-się-czytało" to słowa Michała Stachyry. Robert Łapiński zaś na stronie zbiórki pisze o sobie: Żywy przykład na to jak z fana można stać się demiurgiem.
Decyzje o wskrzeszeniu obu czasopism zapadały w dużej mierze spontanicznie. Pomysł zrodził się gdzieś pomiędzy Sławkiem Okrzesikiem (czyli Tsarem), a Maćkiem 'luckiem' Sabatem - opowiada Michał Stachyra. - Przyszli z nim do mnie i wówczas zaczął się on krystalizować. Potem zmienił się trzy do czterech razy, z tego dwa razy o 180 stopni ... i tak doszło w końcu do spektakularnego crowdfundingu.. Zbiórkę na Secret Service poprzedził facebookowy anons o powrocie pisma. Chcieliśmy nawiązać kontakt z jak największą społecznością przed ogłoszeniem akcji - mówi mi Robert Łapiński. - Decyzja pojawiła się bardzo spontanicznie, miała związek z tym, że jako organizator Pixel Heaven poznałem przy okazji tego eventu Waldemara "Pegaza" Nowaka. Zapytany o to, czy udana zbiórka na powrót Magii i Miecza nie była przypadkiem motorem dla ogłoszenia własnej, odpowiada zaś: Widzieliśmy sukces MiM - gratulacje dla chłopaków! Ale nie stanowił podstawy o decyzji w naszej strony.
Tak więc oba projekty można określić jako "od fanów dla fanów". Tu pojawia się pewien problem. Od momentu zniknięcia z rynku obu tytułów minęła ponad dekada. Wiele się zmieniło zarówno na poletku gier RPG, jak i gier wideo. Zmieniły się nawet standardy pisania o nich, wraz z okresem wielkiego pączkowania internetowych blogów tematycznych. Bardzo znaczący jest sam fakt, że sieć nie narzuca ograniczeń objętościowych dla artykułów. Prasa drukowana zaś jest coraz bardziej ograniczana objętością, wraz z rozbudową oprawy graficznej, zabierającej miejsce, które kiedyś wypełniały głównie szpalty tekstu. Najważniejsze zaś, że sami fani są teraz starsi o kilkanaście lat i - nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy - ich gusta czytelnicze mogły się bardzo zmienić. I raczej się zmieniły.
Świetnym dowodem na to ostanie zjawisko jest odbiór najnowszej książki Andrzeja Sapkowskiego o Wiedźminie. Sezon Burz nie odbiega specjalnie od wcześniejszych opowiadań i powieści. Ma te same zalety i te same wady. Wielu odbiorców odczuło jednak silny zawód podczas lektury. Cóż, półtorej dekady temu byli w większości nastolatkami, lub dopiero wkraczali w dorosłość. Wcześniejsze tomy opowieści o Geralcie z Rivii postrzegają więc przez pryzmat swej ówczesnej psychiki. Dziś dorosły umysł nie czerpie tyle przyjemności z tej samej rozrywki. Oczywiście o ile nie pielęgnowało się w sobie tego nastolatka - wtedy lektura dostarcza podobnych wrażeń. Kłopot w tym, że problemy dorosłego życia owego duchowego nastolatka potrafią stłamsić na dobre.
Będzie bardzo ciężko zadowolić fanów Secret Service i Magii i Miecza. Choćby dlatego, iż sami z siebie nie są już grupą tak jednorodną, jak kiedyś. Zmieniły ich koleje losu. Jeśli oba czasopisma starałyby się powrócić w starym stylu, z publicystyką identyczną jak ponad dekadę temu, może zadziałać opisany powyżej "efekt Sapka". Czy nieco infantylne wycieczki personalne, z których SS swego czasu słynął (i do których już troszeczkę ekipa nawiązuje) nie zniechęcą dzisiejszego odbiorcy? Czy pisanie w starym stylu o starych systemach RPG nie pogrzebałoby dzisiejszej MiM? Z drugiej strony zdecydowane odejście od starej formy może być okrzyknięte przez fanów jako zdrada. No a stanie okrakiem pomiędzy tymi dwiema opcjami sprawdzi się pewnie tylko w pierwszych numerach, w których obie redakcje planują poświęcić nieco miejsca na wspominki. Później oznaczałoby brak wyrazistego charakteru, czyli mniej lub bardziej szybką drogę ku porażce rynkowej.
Dodajmy do tego banalny fakt, że w Magii i Mieczu zawsze najwięcej uwagi poświęcano systemom RPG, które na rynek wprowadzało wydawnictwo MAG. To dosyć oczywiste, że pismo wspierało inne produkty swej firmy. Nowy wydawca też idzie tą samą drogą, tyle, że w ofercie firmy Fajne RPG znajdują się zupełnie inne systemy... W wypadku Secret Service problem jest innej natury. Kilkanaście lat temu na ich łamach było sporo tekstów o grach na platformy, które dziś występują głównie w muzeach. Część fanów na pewno będzie naciskać, by artykuły związane z tym retro-graniem się pojawiły. Inna część uzna je za zupełnie niepotrzebne, co więcej kradnące miejsce, które mogłoby być wykorzystane na coś innego. Podobnie podejdzie do tematu większość nowych użytkowników. Na samej starej gwardii nie da się na dłuższą metę odbudować pozycji pisma, ale póki co bez niej może to się okazać równie trudne...
Temat "starej gwardii" dotyczy też redakcji obu czasopism. Przez kilkanaście lat wiele z osób niegdyś aktywnych w danej branży bardzo się od niej oddaliło. Czasem aż tak bardzo, że powrót jest niemożliwy, no może poza okazjonalnymi wspominkowymi występami gościnnymi. Autorytet redakcji, jej legenda, jest zaś wypadkową z jej elementów składowych. Dlatego dla obu czasopism kluczowe było uzupełnienie listy autorów i składu redakcyjnego. W wypadku Secret Service zadanie było o tyle proste, że na pokładzie od początku byli Waldemar Nowak (Pegaz Ass, z pierwszej generacji redaktorów) i Piotr Mańkowski (Micz, z drugiej generacji redaktorów). Co dosyć znaczące (do tego dlaczego znaczące jeszcze wrócimy), dla większości osób składających się na reaktywację nie miała znaczenia nieobecność tej części starej gwardii, która odeszła po głośnym swego czasu rozłamie.
W rdzeniu nowej redakcji Magii i Miecza całkowicie zabrakło osób z dawnego składu. Nic w sumie dziwnego, bo wszyscy zajmują się dziś czym innym, na przykład Jerzy Rzymowski jest redaktorem naczelnym Nowej Fantastyki... Stara gwardia redakcyjna obecna więc będzie jedynie jako autorzy tekstów. Co nieco zaskakujące, osobom uczestniczącym w zbiórce pełna wymiana składu redakcyjnego zupełnie nie przeszkadzała. Nikt raczej nie zarzucał nam podszywania się pod redakcję MiMa. - informuje mnie Michał Stachyra. - Było za to dużo pytań o sam jej skład i o to, czy pojawią się teksty dawnych autorów, na co odpowiedź była oczywiście twierdząca. Jeśli więc ktokolwiek myślał, że dla czytelnika redaktorzy są bogami, może spokojnie odłożyć to na półkę z bajkami. Zwłaszcza, gdy do akcji wchodzi kolejny element, który mógł zadecydować o spektakularnych wynikach zbiórki.
Gdy mówimy o działaniach dyktowanych sentymentem, opuszczamy nieco krainę racjonalności. Pokuszę się o stwierdzenie, że dla fundatorów nie miało w danym momencie znaczenia, z kim i z jaką ofertą publicystyczną powrócą oba pisma. Tak naprawdę bowiem płacili za powrót dzieciństwa, młodości, utraconej niefrasobliwości. Symboliczna ofiara, w nadziei, że po otworzeniu nowego numeru wskrzeszonego pisma, wskrzeszone zostaną dawno minione dni. Tak jakby Secret Service czy Magia i Miecz były jakimiś kapsułami czasu, mogły na nowo naprostować rzeczywistość na ścieżkę, która została przerwana jakieś półtorej dekady temu. Oczywiście w pewnym sensie ta czynność magiczna się opłaci. Na pewno powrócą wspomnienia, w wypadku nabywców MiM może uda się znowu zebrać na jakiś czas drużynę, w wypadku fanów SS może skończy się to odkurzeniem starych gier...
Będzie to jednakże terapia skuteczna tylko czasowo, zarówno dla czytelników jak i dla obu pism. Obie strony będą musiały znaleźć siły, by utrwalić zmianę. W wypadku czytelników będzie to odpowiedź na pytanie, czy potrafią wygospodarować w swym życiu miejsce na dawne hobby. W wypadku redakcji będzie to walka o wydobycie się z opisanego wcześniej klinczu. Na pewno dawni fani na jakiś czas posłużą jako swoiści ambasadorowie marki, ale konieczne będzie zdobycie nowych czytelników. Część z nich będzie się opierać na tym, że kupuje legendarne czasopisma, choć być może nie mieli nawet w rękach dawnych ich numerów. Będą to być może dzieci dawnych fanów, może osoby, które podążą za opinią kogoś, kogo czytują dziś w Internecie i uważają za swego rodzaju autorytet. Tak czy inaczej, tych nowych czytelników trzeba będzie przyciągać i utrzymywać.
Wydaje się, że redakcja Magi i Miecza jest tego świadoma, bo duża część pierwszego numeru poświęcona jest silnemu i modnemu zjawisku LARP, czyli gier fabularnych na żywo, często w strojach i dekoracjach. Zagospodarowanie tego poletka może przyciągnąć sporą grupę czytelników - pod warunkiem, iż papierowe pismo będzie przebijało treścią to, co jest do znalezienia w sieci. Kluczową rolę w popularyzacji tytułu mogą odegrać stowarzyszenia organizujące LARPy w całej Polsce, dlatego redakcja zamierza je dopieścić. W tym samym kontekście na ryzykowną wygląda decyzja ekipy Secret Service, by jeszcze przed końcem zbiórki funduszy powrócić do dawnego wizerunku. Tego zawadiackiego, prowokacyjnego, swarliwego image, który na pewno pamięta część starych czytelników. Tarcia i kłótnie nie pomogą w długoterminowym pozyskiwaniu ambasadorów i przyjaciół pisma, mogących pomóc nagonić "Secretowi" nowych czytelników.
To jedynie zestawienie pewnych obserwacji, analiza zjawisk i mechanizmów psychologiczno-socjologicznych, związanych z powrotem na rynek pism Secret Service oraz Magia i Miecz. Na pewno nie jest to wróżba na przyszłość, bo brak mi nawet fusów, z których mógłbym wróżyć - herbata jeszcze nie zaparzona, więc brak narzędzi wróżbiarskich. Czas pokaże, jak poradzą sobie Michał Stachyra, Robert Łapiński i zebrane przez nich redakcje. Jasne, jest wiele wątpliwości, ale mamy przecież do czynienia ze zjawiskiem bez precedensu: oddolnym wskrzeszeniem legendarnych tytułów. Efekt końcowy będzie na pewno ważnym wskaźnikiem dla innych projektów, precedensem.
Osobiście wolałbym, aby obu redakcjom się udało. Potencjalna popularność periodyków poświęconych jakiemuś hobby, czyli chęć inwestowania w coś związanego z ciekawymi zainteresowaniami, jest w moim pojmowaniu wyznacznikiem pewnej aktywności, zwłaszcza u młodych ludzi. Takiej aktywności, która wykracza poza sterczenie z butelką w ręku, gdzieś pod ścianą garaży na blokowisku. Taka jest moja opinia - i tak, wiem, że wygenerowałem straszliwą ścianę tekstu. Teraz kolej na Was. Jak Wy postrzegacie powrót obu czasopism? Czy jest to dla Was wydarzenie ważne, czy może słyszycie o owych zbiórkach po raz pierwszy dopiero ode mnie? Czy widzicie dla nich miejsce w dzisiejszych czasach? Porozmawiajmy...