Red Bull Battle Grounds Waszyngton - relacja z dnia drugiego - walka do ostatniego Marine

Kamil Ostrowski
2014/09/22 01:42
1
0

W Waszyngtonie przez cały dzień grzmiały wystrzały czołgów, karabinów maszynowych, pomruki, skowyty zmutowanych potworów i buczenie tarcz kinetycznych. Oczywiście to wszystko w świecie StarCrafta.

Red Bull Battle Grounds Waszyngton - relacja z dnia drugiego - walka do ostatniego Marine

Można powiedzieć, że pierwszy dzień Red Bull Battle Grounds był tylko przygrywką do tego, co dzisiaj działo się w Lincoln Theathre. Liczona w "zaledwie" setkach publiczność pokazała, że w miłośnikach StarCrafta II drzemie duch ostrego współzawodnictwa.

Format turnieju był dosyć klasyczny, ale podjęto pewną nietypową decyzję, która zdefiniowała całe zawody. W Battle Grounds wzięło udział zaledwie ośmiu zawodników. Nie było zaproszeń, wyłoniono ich premiując wygrywanie poprzednich pucharów z serii Battle Grounds. Stąd na miejscu pojawili się tylko najlepsi z najlepszych.

Mała liczba graczy wyszła imprezie na dobre. Dzięki temu mogliśmy obejrzeć wszystkie mecze, a każdy z nich otrzymywał należytą ilość uwagi ze strony komentatorów, analityków i oczywiście publiczności. Ta ostatnia, jak wspominałem wczoraj, od początku miała swoich faworytów.

Najpierw była Scarlett, młoda Kanadyjka, która rozpaliła nadzieje Amerykanów na to, że do kolejnej fazy powędruje ktoś poza Koreańczykami. Pokonała Partinga 2:0, co było o tyle znaczące, że wcześniej Koreańczyk parę razy pokonał ją w kluczowych rozgrywkach. Niestety, w walce z Curem dziewczyna, która już miała być czarnym koniem zawodów, została pokonana 2:1. Uniesienie nie pomogło Kanadyjce, wręcz można było odnieść dwrażenie, że poczuła się zbyt pewnie. O awans do play-offów Scarlett walczyła z Poltem. Starała się jak mogła, stosowała niestandardowe otwarcia i świetnie czytała przeciwnika, ale w kluczowym momencie trzeciego starcia zabrakło jej skupienia i opanowania. Popełniła błąd, który przypłaciła przegraną.

Na szczęście na trybunach nie brakowało fanów właśnie Polta, który przejął po Scarlett miano ulubieńca publiczności. W fazie pucharowej grali sami Koreańczycy: Cure, Trap, Bomber i właśnie Polt, przy czym tylko ten ostatni mówił po angielsku i związany zresztą był po części z USA. Może dlatego właśnie miejscowi fani tak mu dopingowali, skandując na przemian Polt, Polt i USA, USA.

Półfinały zaliczyć można z czystym sumieniem do tych z gatunku niesamowitych. W pierwszym z nich Cure pokazał prawdziwą klasę, broniąc się wydawałoby się cudem przed pierwszym atakiem Trapa. Następnie przeszedł do kontrataku i wyrwał dla siebie mapę. Drugą rundę wziął niemalże z marszu, niesiony poprzednim zwycięstwem. Ostatnią Trap przegrał na własne życzenie, decydując się na "basetrade" (zniszczenie sobie nawzajem baz przez duże armie, które omijają się w drodze), grając Protossem przeciwko Terranowi. 3:0 dla Cure.

GramTV przedstawia:

W drugim spotkaniu decydującym o tym, kto weźmie udział w walce o złoty medal, wzięli udział Polt i Bomber. To spotkanie było zdecydowanie bardziej wyrównane. Pierwsze dwie gry Polt przegrał, nie mogąc sprostać lepszemu makro (podejmowaniu decyzji strategicznych) przeciwnika. Wydawało się już, że to gra do jednej bramki, kiedy na trzeciej mapie Bomber popełnił straszną pomyłkę i stracił kilka Medievaców pełnych jednostek. Momentalnie poddał grę. Następną rundę Polt wygrał szybko, widać było, że Bomber nieco stracił zimną krew. Na piątej i ostatniej mapie był jednak znów spokojny i wykorzystał głupi błąd swojego rodaka - spotkanie skończyło się 3:2 dla Bombera.

W meczu o trzecie miejsce tryumfował Polt, wygrywając z Trapem 2:1. Publiczność czekała już tylko na ostatnie spotkanie, które okazało się być... cóż, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony zobaczyliśmy grę na naprawdę wysokim poziomie - zarówno makro, jak i micro (zarządzenie wojskiem w bitwie) obydwu graczy było niesamowite. Z drugiej strony - obydwaj grają rasą Terran, a ich wspólne potyczki nie należą do najbardziej pasjonujących. Wszystkie cztery rundy były do siebie bardzo podobne i w dużej mierze sprowadzały się do ustawiania czołgów i delikatnego harrasowania (nękania) przeciwnika. Bardziej doświadczony, unikający jakichkolwiek błędów Bomber wygrał z Curem, który sprawiał wrażenie, jakby bał się zagrać bardziej kreatywnie, 4:0.

Na tym skończyło się Red Bull Battle Grounds w Waszyngtonie. Do rąk zwycięzcy trafiło dwadzieścia tysięcy dolarów, a my prawdopodobnie możemy już pożegnać się z turniejami StarCrafta II organizowanymi przez Red Bulla na ten rok. Nie ma jednak obaw, jestem niemal pewien, że Battle Grounds wrócą w przyszłym roku. Nawet mimo spadku popularności StarCrafta II jako gry. Ale to akurat temat na inny tekst.

Klasyfikacja końcowa Red Bull Battle Grounds Waszyngton:

  • 1. Bomber - 20 000 $
  • 2. Cure - 10 000 $
  • 3. Polt - 6 000 $
  • 4. Trap - 4 000 $
  • 5/6. Scarlett - 3 000 $
  • 5/6. sOs - 3 000 $
  • 7/8. DongRaeGu - 2 000 $
  • 7/8. Parting - 2 000 $

Dokładne wyniki, wraz z rozpiską map znajdziecie na Liquipedii. Natomiast na kanale Red Bulla na Twitch.tv powinniście szukać emisji powtórek, jeżeli chcecie je obejrzeć.

Komentarze
1

Jakby ktoś jeszcze chciał obejrzeć gry to można znaleźć bardzo fajnie opisane VODy z turnieju pod tym adresem: http://sc2casts.com/event691-Red-Bull-Battle-Grounds:-WashingtonJest podział na matchupy i kto castował poszczególne gry. Niestety polskiego streamu nie było :/