Krótka piłka - Brawl jest tym, czym Basement Crawl powinien być. Fajną grą imprezową, z wieloma trybami, opcjonalnym singleplayerem i... owcami!
Krótka piłka - Brawl jest tym, czym Basement Crawl powinien być. Fajną grą imprezową, z wieloma trybami, opcjonalnym singleplayerem i... owcami!
I to nie byle jakimi owcami, bo takimi, które rozmnażają się przez pączkowanie (sic!). Ale nie uprzedzajmy faktów.
Nie będę ściemniał. Nie wierzyłem w Bloober Team. Ich Basement Crawl, kopiujący Bombermana, jest najniżej ocenianą grą na PlayStation 4 (według Metacritic). Czy słusznie? Trudno kłócić się ze zdaniem recenzentów, skoro nie oferowała zbyt wielu trybów rozgrywki, słabo działała po premierze i ciężko było połączyć się z innymi graczami. Przyznacie, że ten ostatni element jest dość istotny w grze nastawionej na multiplayer (tak bardzo, że aż pozbawionej kampanii dla jednej osoby). Pojechałem jednak do Krakowa, zobaczyć nowe projekty firmy. W końcu to polski developer, a o nich staramy się pisać regularnie, niezależnie od tego czy odnoszą sukcesy jak Techland, czy wtapiają jak ostatnio Reality Pump z Raven's Cry. W pierwszej kolejności jednak nie zaprezentowano mi nowych gier, tylko Brawl. O reszcie napiszę później.
Brawl to poprawiona wersja Basement Crawl. Choć może lepiej byłoby powiedzieć, że to gra, którą BC od początku powinien być. Zwiększono liczbę postaci i zróżnicowano ich umiejętności tak, by grało się nimi inaczej. Dodano nowe tryby rozgrywki wieloosobowej, a także wprowadzono kampanię fabularną dla pojedynczego gracza. Grałem oczywiście w wersję gry wciąż będącą w produkcji, więc nie jestem w stanie nic powiedzieć o kodzie sieciowym. To w sumie największe moje zmartwienie. Gra rozrosła się imponująco, ale nie będzie to miało znaczenia, jeśli nie da się wygodnie grać w sieci. Zobaczymy po premierze jak to wypadnie.
Jeśli pomyśleliście, że nie będzie okazji się o tym przekonać, bo nie znajdą się chętni do zabawy, to raczej jesteście w błędzie. Brawl za darmo otrzymają wszyscy, którzy kupili poprzednią wersję gry. To dobry, choć na pewno kosztowny ruch ze strony producenta. Ale tak trzeba. Ludzie już raz zapłacili i się zawiedli. Jedynym sposobem na odzyskanie choć części ich zaufania jest naprawa błędów i to bez wyciągania do nich ręki po dodatkowe fundusze. Nie wątpię, że część z tych osób sprawdzi czy teraz da się grać. Będzie ich to kosztowało tylko trochę czasu.
Nie grałem online, ale za to spróbowałem swoich sił w versusie i innych trybach wieloosobowych w rozgrywce przeciwko twórcom gry. Versus to oczywiście zabawa w maksymalnie cztery osoby każdy na każdego. Na pierwszy rzut oka wygląda to znajomo - podkładamy bomby i liczymy na to, że któryś z przeciwników znajdzie się w zasięgu wybuchu. Dzięki znajdźkom możliwe jest podłożenie kilku bomb albo zwiększenie zasięgu rażenia. W Brawl wprowadzono jednak urozmaicenie polegające na tym, że każda postać dysponuje specjalnymi umiejętnościami.
Da się na przykład popchnąć przeciwnika, żeby przeleciał przez spory kawałek planszy i wpadł na bombę lub pułapkę, bo tych nie brakuje. Może to być zapadnia, która aktywuje się co jakiś czas i lepiej w tym czasie na niej nie stać, żeby nie spaść w przepaść. Inną umiejętnością specjalną jest spowolnienie czy wręcz unieruchomienie przeciwnika. Albo zamiana miejscami z drugim graczem. To niby niewielkie usprawnienie, ale dzięki temu wybór postaci nareszcie ma sens. Wcześniej różniły się od siebie wyłącznie wyglądem. Teraz każdy może sam zdecydować czy woli bardziej agresywną rozgrywkę, czy preferuje wolniejsze, bardziej taktyczne podejście i od tego uzależnić, którym bohaterem będzie grał.
Dla każdej przygotowano kampanię singleplayerową z prostą fabułą podaną w postaci rysowanych scenek przerywnikowych. Dodatkowo rozgrywkę komentuje złośliwy narrator w postaci Erika Braa, chyba najlepiej znanego z ról w takich grach jak The Walking Dead i League of Legends. Kampanie przede wszystkim pełnią rolę tutoriala. Jest okazja, żeby nauczyć się specjalnych umiejętności danej postaci, a więc również konkretnego stylu gry. Złodziejka na przykład potrafi stać się niewidzialna i w ten sposób przemykać niezauważona przez przeciwników. W kampaniach pojawiają się różni wrogowie, w tym nawet stwory zjadające bomby. Zabawa staje się ciekawsza, gdy trzeba pogłówkować jak zneutralizować takie zagrożenie.
Autorzy zadbali, żeby kampanie różniły się między sobą na ile jest to możliwe. W przypadku jednej postaci trzeba podkładać bomby tak, żeby eksplozja trafiła w przycisk poruszający się na taśmie. Inny bohater musi bronić kilku punktów na arenie przed przeciwnikami, którzy chcą je zniszczyć. Biega się od jednego miejsca do drugiego eliminując zagrożenie i próbując przetrwać przez kolejne fale. To zresztą całkiem niezłe wprowadzenie do wyzwań.
Wyzwania są osobnym trybem rozgrywki, w którym trzeba wykonać zadania zaprojektowane przez twórców gry. Jednym z nich jest obrona zagrody z owcami. Początkowo owiec jest mało, ale regularnie materializują się nowe (tak jak mówiłem - rozmnażanie przez pączkowanie). Trudniej wszystkie upilnować. Zagroda znajduje się w prawej części areny. Z lewej przychodzą przeciwnicy sterowani przez konsolę. Trzeba ich powstrzymać przed dotarciem do owiec. Jak długo będziecie w stanie bronić stada?
Wyzwania, kampania, czy versus to nie wszystko, co oferuje gra. Jest też tryb Classic, w którym nie używa się dodatkowych umiejętności, czyli tak jak w pierwotnej wersji Basement Crawl. Bardzo fajny jest tryb Sumo, w którym wybuch nie zabija, a odrzuca na pewną odległość (rośnie po każdym fragu). Chodzi o to, żeby zrzucić przeciwników z planszy w przepaść i samemu nie dać się z niej wypchnąć. Ale chyba najlepiej bawiłem się w Color Domination. Tutaj gracze mają do dyspozycji bomby z farbą. Celem jest zamalowanie jak największej części planszy. Oczywiście w tym samym czasie próbują to zrobić inni gracze. Nie da się nikogo zabić, ale przeciwnik trafiony po wybuchu bomby zamalowuje przez chwilę arenę nie swoim kolorem. Świetna zabawa i nawet udało mi się nie być ostatnim, co wcale nie jest takie łatwe, gdy ma się przeciwko sobie autorów gry znających ją na wylot. Żeby nie było - w pozostałych trybach nie pozostawili mi żadnych złudzeń, co do tego kto umie w to grać.
Patrząc jak developerzy wymiatają w Brawl pomyślałem, że ma szansę być nie tylko radosną, casualową grą imprezową, ale też konkretną propozycją dla osób lubiących podnosić swoje umiejętności i traktują starcia z innymi graczami bardzo serio. Za wcześnie na wydanie werdyktu, rozegrałem tylko kilka meczów, ale już to wystarczyło mi, żeby być dobrej myśli. To może być świetna propozycja zwłaszcza dla ludzi ponad wszystko ceniących kanapowego koopa/versusa. Sam jestem miłośnikiem takiej formy spędzania czasu z konsolą, brakuje mi na PS4 takich gier (hej, Harmonix, gdzie moje nowe Amplitude?), więc Brawl może zapełnić tę lukę. Szkoda, że Bloober Team nie zrobili takiej gry od razu, ale dobrze, że w ogóle postanowili naprawić swoje błędy. Wygląda na to, że im się uda i będziemy mogli mówić o kolejnym fajnym tytule z Polski. Wstydu nie będzie.
Krakowskie studio Bloober Team odwiedziłem dwa tygodnie temu. Gra była w bardzo zaawansowanym stanie, trwały ostatnie szlify, w tej chwili powinna być już gotowa. Premiera Brawl ma odbyć się jeszcze w tym miesiącu. A w przyszłym tygodniu dowiecie się o pozostałych projektach firmy.