38 lat od premiery Gwiezdnych wojen to ponad setka gorszych, lepszych, wybitnych i czasami tragicznie straconych gier. Kończymy szaleńczą misję wspomnienia każdej z nich.
38 lat od premiery Gwiezdnych wojen to ponad setka gorszych, lepszych, wybitnych i czasami tragicznie straconych gier. Kończymy szaleńczą misję wspomnienia każdej z nich.
Na papierze Star Wars: The Force Unleashed nie mogła się nie udać. Linia fabularna w jednym z najciekawszych okresów w dziejach galaktyki Lucasa, moc dopiero rozkręcających się konsol ówczesnej generacji i logistyczne zaplecze LucasArts, które chciało z uczynić z FU multimedialny kombajn do zarabiania pieniędzy.
Ambitny plan jednak nie wypalił i efekt końcowy był grą jedynie dobrą. W wybiciu się ponad konkurencję na rynku slasherów nie pomógł jej nawet gościnny występ Vadera, jako grywalnej postaci. Miało być spajające dwie trylogie spełnienie marzeń fanów sagi, na półki trafiła zaś gra mogąca wyłącznie tych fanów zabawić przyzwoicie przez kilka godzin. Tajemny uczeń Vadera (swojsko nazwany Marek) zawiódł nie tylko swojego mistrza.
Star Wars: The Force Unleashed jest grą niezłą, choć nie do końca spełnia nadzieje w niej pokładane. - tak podsumowaliśmy The Force Unleashed w naszej prehistorycznej recenzji.
W porównaniu do pozostałych wydanych w roku 2008 gier, The Force Unleashed jawi się jednak niczym arcydzieło. Zaskakująca chyba nawet samych twórców popularność serialu Wojny klonów doprowadziła do wydania Star Wars: The Clone Wars: Lightsaber Duels na bijące rekordy sprzedaży Wii oraz małej siostrzyczki w postaci Star Wars: The Clone Wars: Jedi Alliance na DS-a. Pierwsza - jak nietrudno się domyślić - traktowała o pojedynkach na symulowane przez Wiiloty miecze świetlne, druga rzucała zaś do walki z hordami robotów duety Jedi.
Rok później było jeszcze gorzej. Zadyszka LucasArts zaczęła okazywać pierwsze symptomy zaawansowanej gruźlicy. 2009 to premiera czterech gier. 1. Star Wars: The Clone Wars: Republic Heroes, czyli wpadająca jednym okiem i wypadająca drugim nawalanka o zmaganiach Anakina, Obi-Wana, Ahsoki i całej reszty znanej z animowanego serialu ferajny. 2. Star Wars: Trench Run to przeglądarkowo - mobilna pozycja o najbardziej pamiętnym momencie Bitwy o Yavin. 3. Star Wars Battlefront: Elite Squadron była z kolei kolejnym kieszonkowym spin-offem serii dedykowanym PSP i DS-owi. Fakt, że z rozrzewnieniem wspominany wyłącznie duże odsłony Battlefronta nie wziął się w przypadku. 4. The Force Unleashed doczekała się Ultimate Sith Edition pakującej do jednego pudełka wszystkie dodatki. Nudy.
I nic nie zwiastowało poprawy w kolejnych 12 miesiącach. W 2010 The Force Unleashed doczekała się nie odkupującego grzechów "jedynki"sequela, Wojny klonów doczekały się MMO na PC w postaci Clone Wars Adventures (oczywiście w modelu F2P), a Star Wars Arcade: Falcon Gunner wbrew tytułowi wylądowała na sprzętach z iOS-em. I to by było na tyle.
A potem nadszedł ostatni quasi-przyzwoity rok w historii gwiezdnowojennych gier. BioWare było wreszcie gotowe do wodowania kosztującego 200 milionów dolarów Titanica gier MMO. Gra obiecująca gruszki na wierzbie, wśród których było wyciągnięcie lekcji z braku sukcesu Galaxies, szybko zrewidowała ambitne plany twórców i wydawców. Przeskok na model F2P pokazał, że kadłub przepuszcza wodę. Star Wars: The Old Republic będzie miało poważne problemy z doczekaniem wzorem Galaxies ósmych urodzin. 2011 to także de facto - jak na razie, Przebudzenie moc to dobra okazja do powrotu - zwieńczenie klockowych przygód w świecie Star Wars za sprawą (nieudolnie próbującego powtórzyć sukces poprzedniczek) LEGO Star Wars III: The Clone Wars.
Kolejne lata (zwłaszcza po przejęciu prawa do sagi przez Kaczora Donalda) to płodny okres idących w dziesiątki premier. Niestety w większości - z punktu widzenia "prawdziwego gracza" - niewartych oddechu. Czas na telegraficzny, jednozdaniowy ( z małym wyjątkiem) przelot przez trzy lata gier, które nikogo nie obchodzą. Gotowi?
Przy okazji, z racji minionej już drugiej rocznicy śmierci LucasArts zapalmy symboliczny znicz lekturą naszego epitafium dla zasłużonego studia.
I tym oto sposobem dotarliśmy do końca zestawienia wydanych do tej pory gier w świecie Star Wars. No właśnie, wydanych...
Star Wars: Return of the Jedi: Ewok Adventure ustanowiła smutny precedens - nie wszystkie starłorsowe gry ujrzą światło dzienne. To o tyle dziwne, że gra została skończona, lecz nigdy nie trafiła do tłoczni, nie wspominając nawet o sklepach. W 1997 w tajemniczych okolicznościach wypłynął na powierzchnię prototypowy cartridge z grą. Konia z rzędem temu, kto rozpozna na tym nagraniu Ewoków.
Widać jak na tacy, czemu nie zdecydowano się na wydanie Ewok Adventures (były szanse na pobicie legendarnego już E.T.), ale i tak w oku kręci się niewytłumaczalna łezka. Zwłaszcza, gdy pomyślimy, że później w jej ślady poszły inne, świetnie zapowiadające się gry. Oto ich najpełniejsza na dziś lista.
Skalę tego, co nas ominęło pokazuje ten oto obrazek.
Przyszłość? - spytacie.
Jedyny potwierdzony z tytułu projekt Electronic Arts to zaplanowany jeszcze na ten rok Star Wars: Battlefront. Reboot uwielbianej przez wielu serii, który według obietnic EA w akcji ma wyglądać mniej więcej tak:
Możemy być jednak pewni, że Elektronicy zrobią z najgorętszej obecnie licencji świata "należyty" użytek. Drugi w kolejce do premiery jest - jak wskazują wszystkie poszlaki - tajemniczy projekt studia Visceral (Dead Space, Dante's Inferno, Battlefield: Hardline), a steru którego stanęła jedna z matek sukcesu serii Uncharted, Amy Hennig.
Nową erę Gwiezdnych wojen w salonach gier rozpocznie ponadto w tym roku Star Wars: Battlepod. Bandai Namco, Lucasfilm i Disney Interactive połączyły siły, by stworzyć maszynę do realizacji marzeń o złapaniu za wolant w kokpicie X-Winga, Sokoła Millenium czy zaawansowanego Tie Fightera Dartha Vadera. Ba, na tym lista dostępnych w Star Wars: Battlepod jednostek się nie kończy, bo oprócz Bitwy o Yavin i zniszczenia drugiej Gwiazdy Śmierci, gra odtwarza także pościg na leśnym księżycu Endoru oraz obalanie AT-AT w Snowspeederze na Hoth. Zostawiam Was ze zwiastunem tego korzystającego z technologii Dome (zawinięty dookoła grającego ekran) cuda i idę spróbować złapać równy oddech.
To dobry moment na puszczenie wodzy fantazji i podzielenie się swoją grą marzeń w uniwersum Star Wars. Zaklepuję Star Wars: The Gungan Genocide!
Niech 4. maja będzie z Wami! Czy jakoś tak.