Premiera Blackhole nie odbiła się szerokim echem (czyżby przeszkodził piekielny poziom trudności?), a szkoda, bo produkcja ta zasługuje na rozgłos.
Premiera Blackhole nie odbiła się szerokim echem (czyżby przeszkodził piekielny poziom trudności?), a szkoda, bo produkcja ta zasługuje na rozgłos.
Logiczne platformówki 2D zwykle nie mają zbyt rozbudowanej fabuły. Tej w Blackhole na pewno nie sposób porównać z opowieściami rodem z RPG-ów, ale i tak gra się pod tym względem wyróżnia. Twórcy przenoszą nas do roku 2121, gdy głównym zagrożeniem Ziemi i gatunku ludzkiego stają się czarne dziury. W kosmos wysłana zostaje ekipa od zadań specjalnych, czyli zamykania czarnych dziur. Choć sztuka to nie lada, wszystko przebiega zgodnie z planem - do pewnego momentu. W trakcie ostatniej misji coś idzie nie tak i statek kosmiczny zostaje wciągnięty do przerażającej otchłani, pożerającej wszystko, co stanie na jej drodze.
Wbrew pozorom, a w zasadzie przekonaniom fizyków i astronomów, że oznacza to niechybną zgubę, nie jesteśmy świadkami końca załogi, a początku wielkiej misji prowadzącej do jej uratowania. Gracze wcielają się w mało znaczącego pomocnika, który penetrując kolejne poziomy musi odnaleźć porozrzucane części statku, a przy okazji także pozostałych członków misji. Pomaga mu w tym antropomorfizowana sztuczna inteligencja, która nie tylko udziela wskazówek i objaśnia rzeczywistość, ale również nawiązuje więź z naszym bohaterem, czasami z niego kpi i żartuje. Jej monologi bywają irytujące, ale z pewnością ubarwiają rozgrywkę.
Historia rozwija się stopniowo, a dzięki znaleziskom (np. taśm nagranych w centrum badawczym jeszcze przed rozpoczęciem misji zamykania czarnych dziur) poznajemy pikantne szczegóły, które nieraz oburzają cyfrową towarzyszkę naszej niedoli. Pod koniec potrafi nawet chwycić za serce. Scenarzystom, pomimo użyciu minimalistycznych zabiegów, należą się zatem pochwały. Fabuła nie przebija się tu na pierwszy plan, ale widać w jej nakreśleniu pewien zamysł, który sprawia, że chce się poznać kolejne tajemnice stojące za całym tym wielkim, kosmicznym przedsięwzięciem.Elementem, który mnie poniekąd rozczarował, jest na pewno wyobrażenie wnętrza czarnej dziury. Twórcy Blackhole mogli popuścić wodze fantazji, tymczasem podeszli do tego tematu dość... zwyczajnie. Na kolejnych etapach zmienia się jedynie kolorystyka i dochodzą rozmaite elementy, których zadaniem jest urozmaicenie rozgrywki platformowej, ale sama wizualizacja wnętrza tego niezwykłego, frapującego miejsca, nie zachwyca. Brakuje nie tylko efektu wow, ale wręcz przeświadczenia, że faktycznie znajdujemy się w czarnej dziurze - ot, platformówka jakich wiele. Na szczęście to nie wygląd decyduje o sile produkcji FiolaSoft Studio, ale sam pomysł na rozgrywkę. Być może twórcy gry w większej mierze byli ograniczeni nim, aniżeli własną wyobraźnią. Jeśli tak faktycznie było, mogli chociaż zadbać o bardziej efektowne tła, dające poczucie głębi, bezkresu...
Sam pomysł na rozgrywkę jest genialny w swojej prostocie. Przedostajemy się do kolejnych lokacji, na terenie których w pozornie niedostępnych miejscach porozmieszczane są tzw. selfburny. Aby odblokować następny poziom, wystarczy zdobyć przynajmniej jeden z nich, co wcale nie jest zadaniem prostym. W wybranych miejscach porozmieszczano pola, które obracają planszę w prawo, w lewo, do góry nogami lub przywracają jej pierwotne ustawienie. Te rotacje sprawiają, że można dotrzeć do miejsca z początku niedostępnego, korzystając z innego ustawienia platform czy zwykłych praw grawitacji.Strzeżcie się jednak - Blackhole to gra, która nie daje prostych odpowiedzi i nie podsuwa oczywistych rozwiązań. Zamiast tego oferuje trudną lekcję cierpliwości i wyobraźni przestrzennej. Każdego poziomu trzeba się nauczyć, gdyż każde jego obrócenie otwiera jedne ścieżki, ale zamyka inne. Zawsze jest przynajmniej kilka możliwych dróg - gdyby poskładać wszystkie możliwe kroki, jakie można postawić na danym poziomie, wyszłyby setki, o ile nie tysiące, kombinacji. Twórcy co jakiś czas starają się wprowadzić nowe elementy do rozgrywki - trampoliny, które pozwalają oddawać skoki na większe wysokości, ruchome elementy, pola siłowe, portale teleportujące czy podmuchy. Dzięki temu rozgrywka nie staje się z czasem monotonna, a gracze nieustannie muszą mierzyć się z nowymi wyzwaniami.
Blackhole to jednak nie tylko konieczność uczenia się kreacji poziomów i logicznego myślenia. Trzeba to jeszcze okrasić zręcznością, która okazuje się być równie cenną umiejętnością. Bez połączenia tych elementów skuteczne pokonywanie kolejnych poziomów w grze jest wręcz niemożliwe. Mało tego, zdarzają się sekwencje, gdzie musimy walczyć z upływającym czasem i jak najszybciej dostawać się do pożądanych miejsc - chwila zawahania może kosztować wiele. FiolaSoft Studio wie, kiedy podkręcić tempo; zespołowi udaje się też wskrzesić czasy, w których by pokonać jakiś etap, trzeba go było powtarzać kilkunasto- lub nawet kilkudziesięciokrotnie, zwłaszcza wówczas, gdy nie ma czasu na analizowanie, a decyzję trzeba podjąć w ułamku sekundy. Już na samym początku jest dość ciężko, a dalej skala trudności tylko rośnie...Twórcy Blackhole zachęcają do eksplorowania Tworu - tak nazwane zostało miejsce, w które trafiliśmy - rozsianymi tu i ówdzie elementami do skolekcjonowania. Wielbiciele wyzwań zapewne ucieszą się również na wieść, że na każdym poziomie łamigłówkowym mierzony jest czas zebrania wszystkich selfburnów. Teoretycznie można się zatem bawić w nieskończoność w śrubowanie coraz to lepszych rezultatów - oczywiście o ile najpierw w ogóle wymyśli się sposób na skolekcjonowanie rozsianych po planszy kuleczek. Ja muszę przyznać, że pomimo ślęczenia nad danymi planszami wielokrotnie mnie się to nie udawało, ale w wyznaniu tego faktu nie towarzyszy mi bynajmniej poczucie wstydu. Chylę za to czoła przed doskonałymi projektami lokacji i wyśrubowanym do granic poziomem trudności.
Oprawa graficzna Blackhole nie rzuca na kolana głównie z uwagi na wspomniane już tła. Czesi postawili na skromność w zakresie wrażeń wizualnych, choć samych poziomów nie sposób nazwać brzydkimi czy wykonanymi niestarannie. W opisie produktu FiolaSoft Studio chwali się za to "urzekającą ścieżką dźwiękową", na którą składa się kilkadziesiąt kawałków, towarzyszących nam w naszych zmaganiach z uzyskaniem dostępu do selfburnów. W istocie - muzyka jest przyjemna, wpada w ucho i potrafi nawet ukoić zszargane nerwy (przy takim poziomie trudności nietrudno się sfrustrować). Ten element na pewno można zaliczyć na plus tej ambitnej, pomysłowej platformówki.Jeśli macie ochotę na ostry trening palców i szarych komórek jednocześnie, Blackhole jest odpowiedzią na Wasze potrzeby. Twórcy gry mieli doskonały pomysł, a i w wykonaniu trudno doszukać się doskwierających wad. Projekty lokacji to maestria w najczystszej postaci, a intrygująca fabuła i przyjemne udźwiękowienie tylko podwyższają ocenę. Nie sposób oszacować czasu, który trzeba poświęcić na przejście Blackhole - wystarczy bowiem zaklinować się w jednym miejscu (a będzie się to zdarzać, oj, będzie) i kilkadziesiąt minut mamy z głowy. Gra irytuje, ale irytuje pozytywnie. Czasem trzeba ją odstawić, by za godzinę lub dwie znów poczuć ten wewnętrzny głód, tę potrzebę rozwiązania łamigłówki, na której poprzednim razem polegliśmy. Poziomów jest bardzo dużo, ale w przypadku żadnego z nich nie ma odczucia deja vu. To tylko dowodzi najwyższej jakości pracy, jaką w swoje dzieło włożyło FiolaSoft Studio.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!