Za nami kolejna konferencja E3 2016. Tym razem zaprezentował się Ubisoft. Nie obyło się bez świetnych gier, sprośnego humoru i odrobiny żenady.
Za nami kolejna konferencja E3 2016. Tym razem zaprezentował się Ubisoft. Nie obyło się bez świetnych gier, sprośnego humoru i odrobiny żenady.
Ubisoft zaczął pokaz od nowego Just Dance. Kilkuminutowe tańce i wygibasy sprawiały wrażenie, że francuski wydawca krzyczy do widzów zobaczcie, jesteśmy fajni! Młodzieżowi! Mamy luz!. Efekt był dokładnie odwrotny: harce w strojach pand, żyraf i lwów wyglądały raczej jak parodia teledysków Kate Perry, a patrząc po opiniach w internecie, nie tylko u mnie wywołały zażenowanie. Taka też była cała konferencja Ubisoftu: pełna wymuszonego humoru, rozpaczliwie błagająca o uwagę, pretensjonalna. Przywodziła mi na myśl Billa Cosby’ego, który wydał album hip-hopowy, by trafić do młodych ludzi. W obu wypadkach pomysł był równie poroniony.
Po nieszczęsnym Just Dance przez chwilę było trochę lepiej. Ghost Recon: Wildlands, w którym wcielamy się w członków oddziału walczącego z kartelami narkotykowymi w Boliwii prezentował się na ekranie całkiem atrakcyjnie. Mam jednak kilka zastrzeżeń do tej prezentacji.Jestem przyzwyczajony do tego, że pokazy gier na konferencjach są mocno wyreżyserowane, pełne oskryptowanych wydarzeń, które mają sprawić, że widz powie wow. Jednak tutaj reżyseria rozgrywki była na tyle grubymi nićmi szyta, że zostałem zdecydowanie odrzucony od tego pokazu. Być może niesłusznie: kooperacja ma w tej grze spory potencjał, być może będzie tym, czy według mnie powinien być ostatni Metal Gear Online.
Drugi problem leży po stronie świata przedstawionego w grze. Obawiam się, że realny problem przestępstw narkotykowych zostanie na potrzeby gry spłycony, zaś Boliwijczycy zostaną potraktowani stereotypowo i instrumentalnie. Zobaczymy, jak wyjdzie w praktyce, za wcześnie jest na sądy.
Mieszane uczucia mam również odnośnie For Honor. Plusem dla mnie jest to, że w przeciwieństwie do ubiegłego roku, tym razem skupili się na zabawie dla jednego gracza - ja częściej gram samotnie, więc zwiększyły się szanse, że zainteresuję się tą grą. Z drugiej strony poważny, brutalny klimat oraz relatywnie realistyczny system walki kłócą się w moim odczuciu z infantylnym pomysłem, aby w grze rycerze ścierali się z wikingami i samurajami, szczególnie, że fabularny pretekst wydaje się wyjątkowo wątły. Świadczy to o mocnym niezdecydowaniu deweloperów: mogli zrobić luźną grę, w której ścierają się ze sobą samuraje i wikingowie, dorzuciliby jeszcze kowbojów i piratów, po okraszeniu odpowiednią dawką absurdalnego humoru świetna zabawa byłaby gwarantowana. Mogliby też pójść w totalne fantasy, albo zrobić z tego spin-offa Assassin’s Creed i wyjaśnić, że tak naprawdę te walki to animusowa symulacja. A jeśli miałby zostać zachowany poważny klimat, to mogli zostać przy samych rycerzach i wikingach i odpuścić sobie samurajów. A tak? For Honor wygląda na jakiegoś paskudnego potwora Frankenesteina, w którym żaden element do siebie nie pasuje, i potencjalnie świetny system walki być może zostanie zwyczajnie zmarnowany.
Watch Dogs 2 też wzbudza we mnie spore wątpliwości. Widać rozwój względem oryginału: więcej możliwości hakowania, więcej gadżetów, ulepszony parkour. Jednak prawdopodobnie wróci największa bolączka oryginału: za dużo strzelania, za mało hakowania. Nowy protagonista w zwiastunie rozwiązuje problemy z pomocą karabinu szturmowego, a jednak od takiej gry oczekuję czego innego. Od strzelania i rozbojów mam GTA.
Nieszczególnie też przemawia do mnie strona artystyczna gry. Każdy zaprezentowany element kipi od wcześniej wspomnianego zobaczcie, ale jesteśmy fajni. Stroje i zachowanie bohaterów wyglądają tak, jakby twórcy brali inspiracje z absurdalnych filmów z lat dziewięćdziesiątych typu Hakerzy. Kolejna rzecz na tej konferencji, która wygląda jak parodia, a parodią nie jest.
Jasnym punktem konferencji był South Park: The Fractured But Whole. Ta kontynuacja The Stick of Truth tym razem bierze na cel filmy superbohaterskie, w prezentowanych materiałach co chwilę wbijano szpile produkcjom od DC i Marvela. Oprócz rozporkowego humoru pokazano przemodelowaną walkę, która tym razem będzie wzbogacona o możliwość poruszania się po arenie oraz zupełnie nowe ataki oparte na wzdęciach tak silnych, że zaginają czasoprzestrzeń. Niczego innego nie spodziewałem się po dzieciack z South Park.
Kiedy tylko Trey Parker i Matt Stone zeszli ze sceny, wróciliśmy do smutnej rzeczywistości. Dużym rozczarowaniem był pokaz VR od Ubisoftu. Większość prezentacji Star Trek: Bridge Crew zajęło pokazywanie zachwyconych aktorów z filmów i seriali z goglami na głowie, m.in Karla Urbana i Levara Burtona. Szybko okazało się dlaczego: sama gra wygląda tak, jakby przeniosła się w przyszłość z 2005 roku. Wątpię, żeby ten projekt miał większy potencjał niż chwilowa zabawa na zlotach fanów. Trochę lepiej wypadł Eagle Flight, który jest multiplayerową zabawą osadzoną w Paryżu opanowanym przez zwierzęta (widzę inspiracje Tokyo Jungle. Dynamiczna akcja z orlej perspektywy ma potencjał, ale również grafika trochę odstrasza, chociaż oryginalna stylizacja może nadrobić brak detali.
Na deser zostało Steep. W tej grze przenosimy się w prawdziwe (znaczy, wirtualne, ale wzorowane na prawdziwych) Alpy, gdzie będziemy mogli wykonywać ewolucje z pomocą paralotni, snowboardu czy nart. Góry na prezentacji wyglądały przepięknie i malowniczo, z kolei jazda na snowboardzie ma szanse zaspokoić wygłodniałych fanów THPS i Skate, zdecydowanie brakowało na rynku dobrej gry o takich dyscyplinach. Jednak nie jest do końca różowo: dużo miejsca poświęcono na liczne funkcje społecznościowe, i jeszcze nie wiadomo, jak to przełoży się na samą grę. Chciałbym, żeby ktoś w końcu wyjaśnił Ubisoftowi, że gry służą do grania, a nie do postowania na fejsie.
Podsumowując, w ostatnich kilku latach Ubisoft się dosyć mocno zagubił. Spod tej egidy wychodziło wiele interesujących gier, teraz jednak widoczny jest kreatywny zastój. Mimo wszystko wciąż trzymam za nich kciuki.
To była strasznie dziwna konferencja. Przede wszystkim zdecydowanie za długa. 2 godziny to zbyt wiele czasu jak na ilość materiału, który przygotował Ubisoft. Należy docenić fakt, że wydawca o każdej grze starał się powiedzieć nieco więcej, a nie ograniczać się (jak niektórzy) do krótkiego materiału wideo, który o rozgrywce mówił tyle co nic. Mimo wszystko wiele momentów było albo nudnych, albo żenujących. O prezentacji nowego Just Dance wolę nie myśleć, podobnie jak o zakończeniu konferencji. W poprzednich latach Ubisoft zapowiadał na końcu duże marki jak Watch Dogs, The Division, Rainbow Six: Siege czy Ghost Recon: Wildlands. Teraz dostaliśmy Steep, grę o ekstremalnym jeżdżeniu na nartach. Wygląda to przyzwoicie, ale w tym momencie nie tego się spodziewaliśmy. Gdzie Prince of Persia? Gdzie Splinter Cell? Gdzie Beyond Good & Evil?
Zostawmy może narzekanie na bok, bo na konferencji były momenty robiące na mnie wrażenie. Na początek Ghost Recon: Wildlands. Jeśli będę miał pewność, że w pojedynkę da się w to dobrze bawić, jestem kupiony. Podoba mi się pomysł na świat i mechanikę. W gry wolę jednak grać samemu, w tempie i czasie który mi odpowiada, a nie jest optymalny dla kilku osób. Bardzo bym się cieszył gdyby Ubisoft w najbliższym czasie troszkę mocniej postawił na gry dla pojedynczego gracza, a nie wszechobecny social.
Prawdziwym mistrzostwem świata był za to pokaz South Park: Fractured But Whole. Oglądając go prawie kupiłem na Steamie Kijek Prawdy. Na szczęście Ubi każdemu kto zakupi nową produkcję da poprzednią część za darmo, nawet na nowe konsole. Może gameplay nie wygląda w tej grze na wybitnie ciekawy, ale żarty idealnie trafiają w moje mało subtelne poczucie humoru. Dzięki temu prezentacja Fractured But Whole była moim zdaniem jedną z najlepszych na tegorocznym E3.
Z optymizmem patrzę również na Watch Dogs 2 i nawet pogodziłem się z tym, że jestem w zdecydowanej mniejszości. Parkur może nie jest tak rozbudowany jak w serii Assassin’s Creed, ale dobrze urozmaica rozgrywkę i świetnie pasuje do koncepcji. Cieszy mnie również, że pojawia się znacznie więcej gadżetów. W pierwszej części odniosłem wrażenie, że ludzie noszą ze sobą tylko smartfony, a takie wynalazki jak chociażby drony w ogóle nie istnieją. Aby nie było tak różowo napiszę, że już teraz wątpię abym polubił się z głównym bohaterem.
Zeszłoroczny pokaz For Honor nie zrobił na mnie wrażenie głównie z tego względu, że prezentowany był wyłącznie tryb wieloosobowy. Odniosłem wtedy wrażenie, że w tej grze nie będzie nic więcej. Tym razem Ubisoft pokazał nam singla przypominającego nieco Ryse: Son of Rome. Efekt? O ile do tej pory nieszczególnie interesowałem się For Honor, tak teraz gra zaczyna wzbudzać moje zaciekawienie. Jeszcze nie wiem czy będę chciał to kupić, ale na pewno jest postęp.
Na konferencji zaprezentowano jeszcze kilka innych rzeczy, chociażby Eagle Flight, które według mnie prezentuje się strasznie słabo, ale i tak lepiej niż Star Trek VR. Grow Up wygląda z kolei jakby jedyne co oferował to więcej tego samego co posiada Grow Home. Nudy.
Ubisoft mógł wyeliminować ze swojej konferencji wiele nudnych elementów i skrócić ją do jednej godziny. Wtedy na pewno efekt byłby znacznie lepszy. Tak po obejrzeniu prezentacji byłem mocno zniesmaczony. Pisząc to podsumowanie widzę oczywiście, że Ubisoft miał sporo ciekawych rzeczy do pokazania. To wszystko jakoś jednak umknęło zawalone sporą ilością tandety, Aishą Tyler (tak, nie jestem fanem) i rozczarowującym zakończeniem.