Bo Pokemony łapie się z głową!
Bo Pokemony łapie się z głową!
Pokemon Go wysyła po Pokemony w różne miejsca. Niektóre raczej nie pasują do rozrywkowej strony gry. Przykładem może być... Muzeum Holokaustu. Tak, to tutaj właśnie kilkoro użytkowników znalazło szwendające się po placówce stworki. Można tutaj chociaż wymienić Doduo czy Ratatta. Polujący użytkownicy zwrócili uwagę pracowników muzeum. Andrew Hollinger, dyrektor do spraw komunikacji w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, uprzejmie poprosił, by jednak zachować szacunek do tego miejsca i nie łapać tam Pokemonów. Stwierdził też, że postarają się, by placówka zniknęła z mapy w Pokemon Go.
19-letnia Shalya Wiggins poszła nad rzekę w Riverton w poszukiwaniu wodnego Pokemona w jego naturalnym środowisku. Zamiast niego znalazła pływające tam... ciało. Oczywiście, na miejsce zdarzenia została wezwana policja, która potwierdziła, że denat musiał przypadkowo się utopić. Nie stwierdzono ingerencji osób trzecich. Z drugiej strony Shalya będzie na przyszłość bardzo uważała udając się na polowanie w nieznane. Udzieliła za to wywiadu Kotaku, w którym przyznała, że nie nie złapała wspomnianego Pokemona.
Swoją historię na Twitterze opisał także Boon Sheridan. Kilka dobrych lat temu przeprowadził się do niezwykłego domu, który pierwotnie zbudowany był jako kościół. Jak stwierdził Sheridan - lubią z żoną oryginalne rzeczy. Nie spodziewał się jednak, że jego chałupa stanie się Gymem. Jak zauważył, to dość ciekawe doświadczenie, bo już pierwszego dnia naliczył przynajmniej 15 młodych ludzi szwendających się pod jego domem ze smartfonami. Zatrzymały się obok niego także trzy samochody.
Jak wiadomo, PokeStopy znajdują się najczęściej przy pomnikach, muzeach czy kościołach. Stąd też spora liczba „nawracających się” użytkowników. Tutaj akurat posłużę się przykładem bardzo mi bliskim, bo dotyczącym mojego męża. W niedzielę wieczorem wyruszył on z przyjacielem, by dotrzeć do PokeStopu i Pokemonów znajdujących się na terenie seminarium. Oczywiście, bramy placówki były zamknięte, ale to żaden problem dla trenera, prawda? Po krótkiej debacie z ochroniarzem chłopaki nie zostali jednak wpuszczeni. Choć chęci wspomnianego pana były wielkie, to problem stanowił monitoring. Bo jak wytłumaczyć później tym „na górze”, że pojawiający się wieczorem panowie z telefonem tak naprawdę szukają Pokemonów?
Walka o Pokemony czasami wymaga... walki na prawdziwym froncie. Tak było w przypadku pewnego byłego żołnierza marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych. Louis Park, który aktualnie walczy z siłami ISIS w Iraku, podzielił się on screenem z gry, na którym widać, jak łapie jednego ze stworków. Nie wiadomo, co wodny Pokemon robił na gorącej pustyni, jednak dobrze wiedzieć, że zwierzaki umilają żołnierzom wolne chwile.
PokeStopami są zazwyczaj pomniki, poczty, graffiti na murach, itd. Niestety, aplikacja nie jest doskonała i czasami „przystanki” są ustawione w mało odpowiednich miejscach. Coraz cześciej do sieci wrzucane są screeny przedstawiające bardzo dziwne i dość niepokojące PokeSpoty, takie jak chociażby nagrobek matki czy... nagrobek dla ofiar aborcji. Ale to nie wszystko. Gra przyciągała także użytkowników do jeszcze dziwniejszych miejsc, takich jak chociażby kluby go go, cmentarze czy kościół scjentologów. Poniżej możecie zobaczyć jeden z najciekawszych PokeStopów w Warszawie:
Jeden z użytkowników Reddita podzielił się z innymi użytkownikami swoją historią. Z racji tego, że nie mógł zasnąć w nocy poszedł na poszukiwania Pokemonów. Nie był to najmądrzejszy pomysł, bo na zegarku wskazówki pokazywały już 3 nad ranem. Ostatecznie nie mógł znaleźć stworka, ale pomogło mu dwóch młodych ludzi. Okazało się, że wzbudzili oni podejrzenia policji, która postanowiła zbadać sprawę. Panowie szybko wytłumaczyli się ze zgromadzenia pokazując Pokemon Go na swoich smartfonach. Musieli zrobić to przekonująco, bo mundurowi zapytali ich, jak pobrać grę.
Choć informacja o wielkim wypadku drogowym, jaki miał spowodować jeden z użytkowników Pokemon Go w Stanach Zjednoczonych okazała się nieprawdziwa, ludzie jeżdżący ze smartfonem w rękach w poszukiwaniu kolejnych stworków to już prawdziwa plaga. Zauważył to departament do spraw ruchu na autostradach w Tenesee, która wydała stosowne oświadczenie przypominające graczom, że takie zachowanie za kółkiem jest szalenie niebezpieczne. Zalecamy zatem: Łapiesz? Nie jedź!
Pokemony są wszędzie. Nic dziwnego zatem, że można je spotkać przykładowo w szpitalu, kiedy Twoja żona akurat oczekuje na wydanie na świat potomka. Tak było w przypadku Jonathana Theriota, który znalazł Pidgey'a przy boku swojej żony, kiedy ta czekała na cesarskie cięcie. To jednak nie jedyny przypadek Pokemonów pojawiających się w dziwnych miejscach. W sieci coraz częściej można znaleźć screeny z gry pokazujące Pokemony pojawiające się podczas ceremonii zaślubin czy... pogrzebu.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!