I co, jest kozacko?
I co, jest kozacko?
Nie ulega wątpliwości, że strategie czasu rzeczywistego nie mają obecnie najlepszego okresu. Jeśli chodzi o naprawdę wysokobudżetowe hity, to w zasadzie zostajemy z serią Total War, która i tak jest mariażem RTS z turówką. Nikt nie chce ryzykować finansowej klapy, więc nikt nie inwestuje wielkich pieniędzy.
Z drugiej strony na rynku wciąż jest zapotrzebowanie na tego typu tytuły. Jak więc poradzić sobie z taką łamigłówką? Wielu producentów poszło po linii mniejszego oporu biorąc się za remake'i starych gier albo po prostu serwując odświeżone wersje klasyków sprzed lat. Nie tak dawno wyłożyła się na tym nowa wersja produkcji Twierdza Legendy, która oprócz poprawionej grafiki, nie oferowała nic nowego, powielając błędy swojej poprzedniczki.
Dlaczego wspominam o tym w przypadku omawiania Kozaków 3? Dlatego że nie mamy do czynienia z zupełnie nową produkcją, a tak naprawdę powrotem do początku lat 2000, kiedy to do rąk graczy trafiła pozycja Kozacy: Europejskie boje. Pytanie czy jest to wart zachodu powrót do najlepszych dla gatunku czasów czy bardziej granie na naszej nostalgii i wciskanie nie do końca udanego produktu.
Nowi Kozacy to w swojej formule klasyczny RTS, z czasów kiedy królowało chociażby Age of Empires. Podstawą rozgrywki jest więc zbieranie surowców i stawianie budynków, które stanowić będą zaplecze technologiczne dla werbowanych armii, które w ostatecznym starciu rozstrzygną, kto na danej mapie okazuje się zwycięzcą. Kozacy w tym aspekcie dwie rzeczy robią fantastycznie. Po pierwsze dają nam wybór spośród wielu różnych nacji, będących reprezentacją stron wielkich konfliktów na kontynencie europejskim w XVII i XVIII wieku. Konsekwencją tego jest duża różnorodność jednostek i odmienne taktyczne potrzeby każdego z narodów. Po drugie, będziemy świadkami naprawdę wielkich starć z liczebnością oddziałów idącą w tysiące.
Wszystkie zalety trójki świecą blaskiem w trakcie kampanii. Tych do wyboru mamy pięć i rozrzucą nas one po całym starym kontynencie pozwalając brać udział w rozpoznawalnych z kart podręczników wydarzeniach. Co ważne, nie jest to powtórka z rozrywki, ale 25 zupełnie nowych misji, które zapewnią nam co najmniej kilkanaście godzin zabawy. Poszczególne starcia pozwolą nam wykorzystać różnorakie elementy gry i zobaczyć, co ma ona najlepszego do zaoferowania.
Jednocześnie będziemy mogli cieszyć się fantastyczną grafiką, którą przygotowali dla nas twórcy. Po pierwsze, dzięki bogu nie pokuszono się o przenoszenie oprawy w kolejny wymiar, cieszymy więc oko świetnie narysowaną, szczegółową grafiką, z żywymi kolorami i świetnym projektem. Obserwowanie wielkich armii szykujących się do strać jest porównywalne tylko ze wspomnianym już Total Warem.
Kampanie jednocześnie dobrze maskują problemy toczące Kozaków. Przed wszystkim te ze sztuczną inteligencją. Kiedy jesteśmy świadkami oskryptowanych wydarzeń może się nam wydawać, że komputer wie co robi. Gdy staniemy z nim oko w oko podczas zwykłej bitwy wychodzi na to, że jest idiotą. Zawsze rozbudowuje się w ten sam sposób, popełnia szkolne błędy na polu bitwy (np.: armaty bez ochrony), nie ma zielonego pojęcia jak radzić sobie na wodzie i wiele, wiele innych. Jeśli coś koniecznie trzeba było poprawić, to właśnie ten element. Niestety, jest fatalnie.
Dodatkowo wpisuje się w to wszystko paskudna konieczność mikro zarządzania polem walki. Niezmiernie istotne w Kozakach jest trzymanie formacji, zwracanie uwagi na teren, kontrowanie jednego typu jednostek drugim, czyli wszystko to czego spodziewalibyśmy się po grze symulującej pole bitwy. Niestety narzędzia jakie mamy w ręku nie pozwalają trzymać wszystkiego w ryzach. Oddziały gubią formacje, a na ekranie szybko pojawia się trudny do opanowania chaos.
Gra wydana została na platformie Steam, co coraz częściej twórcy zaczynają wykorzystywać jako pretekst do kreatywnego zarządzania informacjami na temat braków w grze, często zdając sobie sprawę, że fani rozwiną grę robiąc z niej lepszy niż początkowo produkt. Jednak co innego dać świetną platformę i zachęcić użytkowników do partycypacji (jak np.: niesamowity Colossal Order ze swoim Cities: Skylines), a co innego czekać aż ktoś poprawi to, co potraktowano po macoszemu.
Kozacy 3 to niestety zawód. Choć potrafi mile zaskoczyć i dać trochę dobrej zabawy, to jednak wygląda to na pogrywanie sobie z naszą nostalgią, a nie pełnoprawny remake, robiący ze starszej gry produkt przystający do dzisiejszych realiów. Europejskie boje same w sobie nie były gra wybitną, a wersja odświeżona raczej przywołuje złe wspomnienia niż je zaciera.