Blizzard zdaje się nie wiedzieć kiedy trzeba zmienić repertuar. Nowe DLC do Starcrafta II rozczarować może nawet fanów.
Blizzard zdaje się nie wiedzieć kiedy trzeba zmienić repertuar. Nowe DLC do Starcrafta II rozczarować może nawet fanów.
Już opisując swoje pierwsze wrażenia po wypuszczeniu pierwszej części DLC zatytułowanego Tajne Operacje Novy pisałem o tym, że dodatek zapowiada się na jako drugie pożegnanie, przeznaczone dla fanów i odrobinę przeciągnięte. Od czasu opublikowania pierwszego tekstu minęło prawie osiem miesięcy, pojawiło się kolejne sześć misji, co pozwoliło deweloperowi na zamknięcie po raz kolejny historii, którą niepotrzebnie otwarto. Mówię zawile, zdaję sobie z tego spraw, ale sęk w tym, że Blizzard zmusił mnie do tego, kombinując z cyklem wydawniczym i przeciągając niepotrzebnie żywot StarCrafta II.
Na dobrą sprawę druga odsłona kosmicznej epopei ciągnie się za nami już ponad sześć lat. Starcraft II pojawił się na rynku w lipcu 2010 roku i od razu został zapowiedziany jako trylogia. Brzmi to dosyć absurdalnie, ale po przetarciu oczu komunikat pozostawał ten sam: druga część gry miała się ukazać w trzech częściach. Niestety, uwypuklenia wymaga fakt, że na kolejne odsłony musieliśmy czekać bardzo długo. W 2013 roku pojawiło się Starcraft II: Heart of the Swarm, który pierwotnie wymagał do działania podstawowej wersji gry, aczkolwiek w pewnym momencie Blizzard zrezygnował z konieczności posiadania podstawki. Trzecia część trylogii Starcraft II: Legacy of the Void, która pojawiło się na rynku w 2015 roku od początku była dodatkiem samodzielnym. Niby logicznym wydaje się więc, że recenzowane dzisiaj DLC, będące dodatkową kampanią ze specjalną agentką Novą w roli głównej w ogóle nie wymaga Starcrafta II do działania, aczkolwiek jakoś dziwacznie to wygląda… samodzielne DLC. Tak czy siak, warto wiedzieć, że możecie ściągnąć darmową wersję „Starter Pack” i dokupić do tego dodatek. Ale nie róbcie tego, bo zdecydowanie lepiej jest zacząć o wersji „pełnych”.
Uff, skoro już skończyłem z tłumaczeniem co i jak tym cyklem wydawniczym, wreszcie mogę dość do sedna. A sedno jest takie, że Tajne Operacje Novy nie wprowadzają do gry żadnych nowości w trybie dla wielu graczy, a sam dodatek to odchudzona wersja pełnoprawnej kampanii, podlana sosem z drętwej fabuły. Pod pewnym względem ten dodatek jest wręcz uwstecznieniem, bo nie możemy poruszać się pomiędzy misjami na swoim statku, ani nie pogadamy z załogą. Możemy natomiast co misję zmieniać ulepszenia jednostek i dostosowywać wyposażenie tytułowej tajnej agentki, która dzięki temu raz będzie wyposażona w permanentną niewidzialność, innym razem w plecak odrzutowy, a w razie potrzeby otrzyma możliwość krótkodystansowej teleportacji, i tak dalej. Jeżeli chcecie przejść dodatek na wysokim poziomie trudności, albo odblokować wszystkie osiągnięcia, to z pewnością z tej opcji będziecie intensywnie korzystać.
Dziewięć misji to niedużo, aczkolwiek mam wrażenie, że ten czas i tak mi się dłużył. Powód takiego stanu rzeczy jest prosty – ciężko nie mieć dosyć Starcrafta II po sześciu latach. Gra plus dwa dodatki, mnóstwo dodatkowej zawartości dodanej w kolejnych łatkach (mapy, dowódcy do trybu kooperacji, nowe tryby), a do tego niezliczone godziny e-sportowych emocji, a to wszystko bez istotnej zmiany formuły to nieco za dużo. Potrzeba było czegoś naprawdę ciekawego, żeby nie znudzić kogoś, kto na RTSie Blizzarda zjadł już zęby.
Tajne Operacje Novy kuleją więc koncepcyjnie, bo to dodatek zupełnie niepotrzebny, ale mogą się przecież bronić jakością, prawda? Niestety deweloper dostarcza towaru gorszego sortu. O ile jeszcze same projekty misji, ich wyważenie czy pomysły na kolejne zadania są całkiem przyjemne z, a w pamięć zapada nawet bardzo wymagająca, złożona misja finałowa, tak w dodatku bardzo mocno kuleje historia, kreacja postaci i ogólnie rzecz biorąc cała warstwa fabularna. Tajne Operacje Novy wprowadzają dosłownie dwie nowe postaci, przy czym obydwie są boleśnie płaskie i nijakie (dostaję zresztą łącznie kilka sekund „czasu antenowego”, aby powiedzieć coś o sobie). Opowiadana historia też jest zupełnie płaska i stanowi ksero przewijających się już w serii wątków, do tego boleśnie spłaszczonych. Wisienką na niechlubnym torcie fabularnych zawodów są katastrofalnie drętwe dialogi.
Zupełnie niepotrzebny dodatek pozwoli Wam zabić parę do parunastu godzin (w zależności od tego czy będziecie robić dodatkowe zadania), aczkolwiek Tajne Operacje Novy nie wzbudzają żadnego entuzjazmu nawet we mnie, wielkim miłośniku uniwersum Starcrafta. Przyjemne projekty poszczególnych misji i drobna radość z zabawy ekwipunkiem tajnej agentki to za mało, żeby przykryć nijakość fabularną i brak pomysłu na DLC. Mam wrażenie, że Blizzard zrobił ten dodatek tylko po to, żeby udowodnić wszystkim, że wciąż są podekscytowani Starcraftem, podczas gdy gros zespołu odpowiedzialnego za tę produkcję myślami był już przy innym projekcie. Jeżeli marzycie o powrocie do sektora Korpulu, to możecie w Tajne Operacje Novy ostateczności te parę złotych zainwestować, aczkolwiek to pozycja nieobowiązkowa.