Let it Die błyszczy w kluczowym aspekcie - walka jest bardzo satysfakcjonująca, ale szkoda, że twórcy nie dopracowali pozostałych elementów zabawy.
Let it Die błyszczy w kluczowym aspekcie - walka jest bardzo satysfakcjonująca, ale szkoda, że twórcy nie dopracowali pozostałych elementów zabawy.
Mimo iż w pierwszym akapicie pojawiły się dwa sformułowania niekoniecznie uwielbiane przez graczy, czyli free-to-play oraz "za prawdziwą kasę", tak naprawdę mikrotransakcje w Let it Die nie są natarczywe, choć gra daje ogromne pole do popisu twórcom, którzy chcieliby wyciągnąć od graczy pieniądze za nowe rodzaje broni czy też stroje (te zdobywamy jedynie podczas rozgrywki). Grasshopper Manufacture pozwala jednak wyłącznie na zakup dodatkowych żyć, a i tak możemy je uzyskać regularnie logując się na serwery gry lub też wydać kredyty zarobione podczas rozgrywki na odrodzenie protagonisty, który poległ w trakcie walki. Alternatywnym, a ponadto bardzo ciekawym sposobem na ożywienie jednego z bohaterów jest... stworzenie nowego, odnalezienie poprzedniego i pokonanie go w walce. Jeśli jednak zdecydujemy się sięgnąć do portfela, nie będziemy musieli przecierać oczu ze zdumienia, bo ceny są raczej standardowe - np. za 10 żyć musimy zapłacić (w przeliczeniu) nieco ponad 20 złotych. Oczywiście są też droższe pakiety, za kilkaset złotych.
Let it Die daje niesamowitą frajdę z pokonywania kolejnych wrogów, zwłaszcza gdy korzystamy z wielkiego młota czy też katany, ale osoby preferujące miotacze ognia czy też wspomniane już żelazko, również będą się dobrze bawić. Trzeba jednak pamiętać, że recenzowana produkcja stawia nacisk na elementy survivalu, więc nieustanne wciskanie przycisku odpowiedzialnego za atak bardzo szybko może skończyć się śmiercią głównego bohatera, mimo iż tytuł nie cechuje się wysokim poziomem trudności. Warto o tym pamiętać, bo każdy zgon oznacza konieczność rozpoczęcia zabawy od nowa, jeśli w naszym zapasie nie znajduje się dodatkowe życie. Ostatecznie możemy skorzystać z innych rozwiązań, by przywrócić protagonistę do świata żywych, o czym wspomniałem nieco wcześniej.
Szkoda jednak, że w czerpaniu radości z zabawy przeszkadza nieintuicyjne menu. Let it Die pod tym względem zasługuje na najniższą z możliwych not, bo zarządzanie ekwipunkiem jest tu katorgą, a używanie przedmiotów znajdujących się w podręcznym inwentarzu irytuje bardziej niż śmierć poniesiona w trakcie walki. Zdobywanie przedmiotów leczących, czyli grzybów lub... uciekających żab (wspomniałem już, że to gra od Grasshopper Manufacture?) potrafi jednak bawić, ale oglądanie animacji konsumowania nawet tak małego zwierzątka budzi niesmak, nawet jeśli pasuje go ogólnej koncepcji przedstawionego świata.
Let it Die poświęciłem już kilka wieczorów, ale wciąż mam ochotę na więcej. Nie tylko dlatego, że lubię rozgrywkę w stylu Dark Souls. Grasshopper Manufacture proponuje graczom niezwykle angażujący gameplay, wiele zróżnicowanych rodzajów broni oraz system mikrotransakcji, z którego właściwie nie musimy korzystać, jeśli będziemy pamiętać o regularnym pojawianiu się na serwerach gry. Owszem, toporne menu potrafi zirytować, a konieczność odwiedzania bliźniaczych lokacji także nie powoduje ekscytacji, ale świetnie zaprojektowany system walki wysuwa się na pierwszy plan, zapewniając wiele godzin emocjonującej zabawy.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!