Więcej tego samego. Sniper Elite 4 nie zaskakuje, ale też nie rozczarowuje.
Więcej tego samego. Sniper Elite 4 nie zaskakuje, ale też nie rozczarowuje.
Czasami lepsze jest wrogiem dobrego. Ekipa Rebellion najwyraźniej to hasło umieściła na ścianie w pokojach, w których pracowali twórcy najnowszej części popularnego cyklu Sniper Elite. Czwarta odsłona serii przeniosła mnie tym razem do Włoch, gdzie wśród sielankowego krajobrazu, po raz kolejny polowałem na wysoko postawionych oficerów niemieckiej armii. Na pokazie prasowym udostępniono nam jedną pełną misję, co biorąc pod uwagę otwarty charakter rozgrywki i dwa jej tryby, przełożyło się na kilka godzin zabawy.
Jeśli udostępniony fragment jest reprezentatywny dla całej gry, to już teraz mogę powiedzieć, że fani serii od razu poczują się jak w domu. Nieco obszerniejszym domu, ale to przecież tylko zaleta. Mechanika rozgrywki pozostała niemalże taka sama. Przed zadaniem dobieramy ekwipunek i uzbrojenie z dostępnego arsenału i po krótkim wprowadzeniu wyruszamy na misję. Kluczową rolę odgrywa rozpoznanie terenu i mechanizm oznaczania przeciwników, a strzelanie jest w zasadzie identyczne jak w części poprzedniej.
Chyba najbardziej istotną zmianą okazuje się wielkość i przestronność map. Wreszcie można złapać trochę oddechu i poczuć się jak w realnym świecie. Skalowanie odchodzi coraz bardziej od modelu „bethesdowego” (za każdym rogiem czai się Hans), przez co otaczający gracza świat zyskuje na realizmie, ale zagęszczenie przeciwników na mapie i tak jest dość duże.
Otwarta struktura map pozwala na podobne podejście do projektu misji. W udostępnionej nam mieliśmy pozbyć się kilku niemieckich oficerów, przy czym otrzymaliśmy pełną swobodę zarówno jeśli chodzi o sposób, jak i kolejność eliminacji celów. Arsenał dostępnych środków jest całkiem bogaty, co potencjalnie pozwala na kilkukrotne nawet zaliczanie misji na różne sposoby. Poza klasycznym strzałem snajperskim z dużej odległości, możemy pobawić się pistoletem z tłumikiem, pozbawić cele życia atakując wręcz od tyłu, zabić ich wykorzystując elementy środowiska gry (spadająca na głowę skrzynia, eksplozja kanistrów z paliwem, czy nawet pojazdów), czy też pobawić się minami i innymi pułapkami. Pozwala to na dostosowanie stylu zabawy do naszych preferencji - możemy próbować bawić się w ducha, możemy też zrobić pełen eksplozji i siekących powietrze serii z broni automatycznej wjazd „na Rambo”. W tym ostatnim przypadku na wyższych poziomach trudności może jednak nie być zbyt łatwo…
Chyba, że odkryjemy lokalne wunderwaffe-combo. Składa się na nie bardzo prosty zestaw: krzaki plus pistolet z tłumikiem. Jak to działa? Już śpieszę z wyjaśnieniem. Znajdujemy krzaki. Kucamy w nich i wyciągamy broń z tłumikiem. Strzelamy do pierwszego celu, starając się, by ciało upadło w widocznym miejscu. Czekamy na kolejnych frajer… kolejne ofiary. Powtarzamy do skutku. Niewidzialni, niewykrywalni i nietykalni. No cóż… Pozostaje mieć nadzieje, że nie każda z map będzie aż tak porośnięta cudownymi krzaczyskami. Albo Rebellion przysiądzie wreszcie nad sztuczną inteligencją botów. Bo ta nawet w mniej „exploitowych” momentach potrafi zachowywać się co najmniej kuriozalnie. Bywało, że strażnicy nie zauważali postaci przebiegającej tuż przed ich oczami, czy stawali na środku otwartego terenu by rzucić granatem. To bardzo ważny element w grze tego typu, mam więc nadzieję, że w finalnej wersji debiutującej już 14 lutego zostanie on mocno poprawiony.
Oprócz głównych celów, w misjach mamy też otrzymywać różnorodne zadania poboczne. Trudno spodziewać się tutaj jakichś wybitnych przejawów inwencji (w mojej misji było to zniszczenie kilku kamer), ale zawsze jest to jakieś dodatkowe urozmaicenie zabawy i kolejna cegiełka dla miłośników maksowania i platynek. Tym samym są typowe, rozrzucone po mapach znajdźki – listy żołnierzy, różnorodne akta i inne dokumenty. Dodają one przy tym nieco kolorytu, czy też uzupełniają naszą wiedzę na temat fabularnej otoczki misji.
Tryb kampanii możemy także przechodzić w dwuosobowej kooperacji. Ten tryb rozgrywki dostarcza sporo zabawy, choć wiele zależy tutaj oczywiście od dobrego „zgrania” ze stylem gry drugiej osoby. Dlaczego? Duża swoboda w doborze „środków przymusu bezpośredniego” może sprawić, że przykładowo dla gracza lubującego się w składankowych klimatach zabawa z partnerem mającym słabość do rozpierduchy może zamienić się w koszmar. Jeśli jednak znajdziemy osobę, która ma podejście podobne do naszego, zabawa staje zadziwiająco satysfakcjonująca. Warto jednak pokusić się wtedy o ustawienie wyższego poziomu trudności, dwuosobowa rozgrywka na „normalu” jest zbyt łatwa.
W Sniper Elite 4 znajdą coś dla siebie także miłośnicy rywalizacji z żywymi przeciwnikami. Pokazano nam tryb multiplayer będący wariacją na temat klasycznego przejmowania baz. Tym razem nazwano je nadajnikami, reszta zasad nie odbiega od standardu – musimy odpowiednio długo i bez przeciwników przebywać w strefie, by przejąć kontrolę nad nadajnikiem. Po chwili kolejny „zrzucany” jest w innym z kilku zdefiniowanych miejsc i zabawa zaczyna się od nowa. Może nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale przynajmniej na krótką metę zabawa jest całkiem przyzwoita. Nieduża liczebność drużyn (cztery osoby) sprawia, że każdy gracz jest bardzo cenny, a gra bez współpracy i podziału ról mija się z celem. Kilka rozgrywek pokazało, że absolutnie kluczowa jest znajomość mapy – po znalezieniu dobrych spotów i dróg podejścia zgrana drużyna może mieć pełną kontrolę nad mapą. A co jeśli druga również zna te dość oczywiste miejsca? Może to zakończyć się albo zaciętą walką, albo szybkim znudzeniem. Za wcześnie, by cokolwiek wyrokować, ale nie wróżę temu trybowi zabawy wielkiej żywotności.
Oczywiście mniejszych i większych zmian jest nieco więcej, niż te wymienione powyżej. Części niuansów nie udało mi się jednak odczuć – trzy godziny zabawy to jednak trochę za mało, by wyczuć każdą różnicę. Tym bardziej, że – jak już wspominałem – Italia jest raczej małym kroczkiem do przodu, niż nawet ewolucją. Jeśli przypadła Wam do gustu „trójka” i chcecie więcej – Sniper Elite 4 powinno satysfakcjonować. Jeżeli jednak liczyliście na sporą dawkę nowości, możecie poczuć niedosyt. Zapowiada się solidna gra w snajperskich klimatach. Bez uniesień. Bez rozczarowań. Po prostu.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!