For Honor błyszczy w systemie walki, oferując angażujące starcia "jeden na jednego", ale odstrasza chaotycznymi bitwami i mikrotransakcjami.
For Honor błyszczy w systemie walki, oferując angażujące starcia "jeden na jednego", ale odstrasza chaotycznymi bitwami i mikrotransakcjami.
Historia została podzielona na trzy rozdziały, po jednym dla każdej ze strony konfliktu zamieszkujących świat For Honor: rycerzy, wikingów i samurajów. Łącznie do przejścia mamy osiemnaście misji, niekoniecznie ciekawych z punktu widzenia fabuły. To raczej żmudna przeprawa przez kolejne przerywniki filmowe z napisanymi na siłę dialogami i pięknie wyreżyserowanymi scenami. Istotne jest jednak to, że dzięki kampanii poznajemy dogłębnie sterowanie oraz uczymy się walczyć z przeciwnikami. Początkowo do naszej dyspozycji zostają oddane jedynie podstawowe rodzaje ataków, by z czasem umożliwić nam skorzystanie z bardziej zaawansowanych ciosów. Poza typowymi starciami z przeciwnikami mamy tutaj czasem urozmaicenia w postaci strzelania z balisty czy też konnego pościgu, ale to tylko dodatek - esencję trybu dla pojedynczego gracza stanowi oczywiście walka.
Nie liczcie jednak na to, że kampanię w For Honor zdołacie zastąpić treningiem dostępnym z poziomu menu głównego gry. Owszem, tam również dowiecie się co nieco na temat sterowania, ale to właśnie dzięki kolejnym misjom nabierzecie wprawy i zdołacie lepiej poznać system walki oraz różnice między poszczególnymi bohaterami. Choć dla każdej z frakcji przewidziano postać przewodnią, której losy poznajemy w kolejnych misjach, wcielamy się również w innych rycerzy, samurajów czy wikingów. Dzięki temu możemy zapoznać się z różnymi rodzajami broni, powalczyć ogromnym toporem, mieczem czy włócznią, a także dowiedzieć się, czy będziemy preferowali blokowanie ciosów tarczą czy też postawimy raczej na uniki.
System walki w For Honor jest bardzo prosty do opanowania, ale chcąc być mistrzem, trzeba poświęcić naprawdę wiele czasu na doskonalenie swoich umiejętności. Podchodząc do wroga skupiamy kamerę na jego postaci za pomocą lewego spustu na padzie, a następnie przy użyciu prawej gałki analogowej określamy pozycję naszego bohatera. Może on trzymać swoją broń na trzy sposoby: z lewej lub prawej strony bądź od góry i z tego miejsca wyprowadzić atak. Kiedy przeciwnik zadaje cios, należy skierować wspomnianego analoga we właściwym kierunku, by zablokować rywala. Możemy oczywiście także uniknąć ciosu poprzez wykonanie przewrotu czy też odskoku. Z czasem do tego wszystkiego dochodzą kombosy, wytrącanie rywala z równowagi, markowanie i ripostowanie ataków, zadawanie krytycznych obrażeń czy też korzystanie z talentów postaci. Trzeba również oczywiście nauczyć się umiejętnego zarządzania wytrzymałością bohatera, gdyż ta kiedy spadnie do zera, uniemożliwi wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
Owszem, zdaję sobie sprawę, że za rok w For Honor takie sytuacje nie będą miały miejsca. Gracze, którzy pozostaną do tego czasu na serwerach, zdołają na tyle opanować system walki, by poradzić sobie z większą liczbą przeciwników. Wszystko można, wystarczy tylko odpowiednio dużo praktyki, dlatego też w chwili obecnej nie widzę w tej grze miejsca dla trybów inny niż "jeden na jednego". Chyba że będziemy grać ze znajomymi i zarówno w Dominacji, jak i Eliminacji, gdzie docelowo mamy system 4 na 4, podzielimy się na grupy, a każdy w pojedynku z innym graczem będzie swoimi umiejętnościami pracował na konto zespołu. W przeciwnym razie będziemy mieli tutaj do czynienia z niepotrzebnym chaosem i sieczką w stylu hack'n'slash, która nijak nie pasuje do wolnej i taktycznej walki, stanowiącej esencję recenzowanej produkcji.
Pod względem oprawy wizualnej For Honor to najwyższa światowa półka. Choć projekty niektórych map nie wszystkim przypadną do gustu (to po prostu bliżej nieokreślone zamki, twierdze czy lasy), tak grafika zachwyci każdego. Pisząc o wyglądzie gry należy zaznaczyć, że mowa w tym przypadku nie tylko o bogatych w detale miejscówkach, ale i świetnie wykonanych zbrojach, tarczach i rodzajach broni. Naprawdę wielokrotnie miałem ochotę zatrzymać się na dłużej, by podziwiać krajobrazy w najnowszej marce Ubisoftu- przeszkodą zazwyczaj okazywał sie jednak czekający na mnie rywal. Odnotowałem również gdzieniegdzie świetny voice-acting w kampanii fabularnej. W przypadku dialogów nie ma się czym zachwycać, ot rzemieślnicza robota, ale wszelkie okrzyki (zwłaszcza Wikingów) na polu bitwy zbudowały tu świetną atmosferę.
Najtańszy pakiet kosztuje 21 złotych (5000 sztuk stali), najdroższy aż 419 zł (150000). Dla przykładu zrekrutowanie bohatera do rozgrywki sieciowej (pozwala na zdobywanie nim punktów doświadczenia i nowych elementów wyposażenia) to wydatek rzędu 500 sztuk stali, ale już 36000 kosztuje na przykład pakiet trzech elitarnych strojów (a to najniższa cena, bo są też droższe zestawy). Możemy także odblokować wszystkie talenty dla bohaterów za 30000 wirtualnej waluty bądź wykupić status czempiona, dzięki któremu kolejne levele będziemy zdobywać nieco szybciej (2000 za 3-dniowy dostęp).
Zastrzeżenia mam również do konieczności stałego połączenia z siecią w For Honor, które jest niezbędne nawet w rozgrywce dla jednego gracza. Takie rozwiązanie uniemożliwiło mi chociażby zapoznanie się z kampanią fabularną przed uruchomieniem serwerów. Ponadto bez dostępu do internetu nie mogę nawet powtórzyć wybranych etapów czy też przeznaczyć czasu na szlifowanie swoich umiejętności przeciwko sztucznej inteligencji, która na wysokim poziomie trudności stanowi niekiedy większe wyzwanie niż początkujący gracze.