Na tę przygodę czekaliśmy kilkanaście lat. Warto było?
Na tę przygodę czekaliśmy kilkanaście lat. Warto było?
Kate Walker, bohaterka dwóch poprzednich Syberii, wręcz klei się do kłopotów. Tym razem nasza protagonistka zostaje uratowana od niechybnej śmierci przez wędrujących po świętym szlaku Jukoli. Szybko okazuje się, że brudny, zapchlony i zamknięty na cztery spusty szpital jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Kate, wdzięczna swoim wybawcom, postanawia pomóc plemieniu wędrującemu przez rozległe krainy. W czym? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Pozornie prozaiczna opowieść z rozdziału na rozdział nabiera sensu i trzyma w napięciu do samego końca. To historia o tradycji i naturze, która w zderzeniu z cywilizacją nie ma najmniejszych szans, gdyby nie ludzie o wielkim sercu i szacunku do Matki Ziemi. Całość prezentuje się bardzo nostalgicznie i umoralniająco, jednak bywają momenty, które dla fanów serii z pewnością będą kluczowe, a potraktowane zostały po macoszemu. Trzeba przyznać, że gra jedynie bardzo delikatnie przypomina, co działo się w poprzednich odsłonach przygód Kate Walker. Od czasu do czasu w dialogi wrzucona jest luźno zagadkowa anegdota z dawnych lat. Nie trzeba jednak zagłębiać się w fabularne zawiłości, aby w pełni zrozumieć przesłanie, jakie niesie ze sobą produkcja.
Syberia 3 utrzymana jest w steampunkowych, lekko mrocznych klimatach, do których przyzwyczaił nas Sokal. Można go pochwalić za niezwykle dobrze dobrane postacie i lokacje przywołujące na myśl komunistyczną, brudną, zimną i przerażającą Rosję, w której nic i nikt nie pała do nas miłym uczuciem. Syberia z natury nie kojarzy się nam ciepło, jednak Syberia Sokala przenosi gracza w całkowicie inny, mocno radioaktywny wymiar. Niezwykły klimat gry podkreśla znakomita muzyka autorstwa Inona Zura. Wprowadza w nostalgiczny nastrój i idealnie wpasowuje się w tematykę gry.
Syberia 3 nie jest visual novel, a przygodówką point&click. Chciałoby się dodać „niestety”, ponieważ coś tutaj ewidentnie się nie zgrywa. Twórcy gry pierwszy raz postawili na pełny trójwymiar i to odbiło się na jakości produkcji. Inne jest także sterowanie, które dopasowano bardziej do konsolowych wersji gry. Problem w tym, że na każdym kroku coś idzie nie tak. Przez całą rozgrywkę miałam wrażenie, że mam do czynienia z produktem udostępnionym w ramach wczesnego dostępu, a nie grą, którą ekipa z Microids dopracowywała przez ostatnie „naście” lat. Od czego by tu jednak zacząć...
Najbardziej na całym nowym modelu ucierpiała płynność gry. Przejście Syberii 3 i przebrnięcie przez stos miejscami niezwykle skomplikowanych zagadek zajęło mi pięć wieczorów spędzonych ze wzrokiem wbitym w ekran i puszką mrożonej kawy przed nosem oraz wieloma wycieczkami do toalety czy kuchni, bo każde przejście do następnej lokacji, każde odblokowanie zagadki opatrzone było ekranem ładowania, który przypominał mi niesławną windę z Mass Effecta. Życzę wam żebyście nigdy się w takich sytuacjach nie mylili w przyciskach, bo oznacza to powrót do urodziwego napisu Syberia 3 wypełniającego się czerwoną mazią, która z pewnością jest odzwierciedleniem gotującej się w graczu krwi.
A jeśli już o przyciskach mowa – sterowanie nie należy do najprzyjemniejszych, nieważne czy gra się na padzie czy z myszką pod palcami. Niektóre elementy wymagają wręcz chirurgicznej precyzji, więc coś zawsze się wymsknie czy nie zadziała. Koszmarem są etapy, które wymagają jakiegokolwiek zakręcenia przedmiotem. W jednym przypadku wystarczy delikatnie ruszyć gałką w dół, by uzyskać efekt, w innym trzeba się ostro nagimnastykować, żeby wykręcić swoje. Nie ma tu najmniejszej logiki i konsekwencji. Poruszanie postacią nie jest lepsze. Kate potrafi zaciąć się na niewidzialnych elementach i kręcić wokół własnej osi. Tragicznemu sterowaniu wtóruje jeszcze gorsza praca kamery. Mamy tutaj do czynienia z grafiką w trójwymiarze, jednak kamera wciąż na stałe zawieszona jest ponad nami i nie mamy na nią większego wpływu prócz możliwości bardzo delikatnego odchylenia widoku. Jest to diabelsko niewygodne, szczególnie podczas przechodzenia do różnych lokacji. Bardzo często bywa tak, że w danym miejscu ukryte są schody do kolejnego poziomu, ale najpierw musimy przejść niemalże cały pokój, by kamera łaskawie przełączyła widok. Nie raz i nie dwa Walker znikała gdzieś w gąszczu krzaków czy piórach z kupra strusia.
Trzeba też przyznać, że Syberia 3 nie wygląda tak, jakby była w produkcji przez długie lata. Gra jest wprost usiana różnego rodzaju błędami, których naprawdę trudno nie zauważyć. Standardem stały się niewczytane tekstury, znikające postacie czy bohaterowie blokujący się w miejscu. Zarówno w wersji pecetowej, jak i konsolowej można zauważyć również poważne spadki animacji.
Wszystkie te elementy wpływają, niestety, na zagadki. Tych w grze jest niemało i są w większości przypadków bardzo dobrze skonstruowane i przemyślane. Niekiedy brakuje w nich jednak logicznego ciągu (dlaczego w tych drzwiach wybijam okno kamieniem, a w innych szukam klucza przez pół godziny?). Niektóre też są nienaturalnie przeciągane, co, w połączeniu z gęsto rozsianymi i długimi ekranami ładowania stanowi mozolną przeprawę przez piekiełko napisów „Syberia 3”. Nie pomagają tez błędy. Na szczęście takich, które blokują nam rozgrywkę jest niezwykle mało. Ostatecznie jedynie dwa razy gra całkowicie zablokowała mi korzystanie z przycisków w zagadkach, co poskutkowało „przeskokiem” o łącznie godzinę z kawałkiem w tył. Innym razem natomiast musiałam się cofnąć kilkadziesiąt minut w rozgrywce ze względu na... brak podłogi. Niewczytana tekstura uniemożliwiła mi po prostu wyjście z pewnej lokacji i trzeba było ratować się internetem, by wydostać się z wirtualnego więzienia. Największym problemem okazało się samo sterowanie. Było na tyle niewygodne, że jedna z ostatnich zagadek w grze wymagająca niezwykłej dokładności w sterowaniu promieniami światła stała się po prostu koszmarem.
Choć po sterowaniu i błędach nie czuć, żeby Syberia 3 była w produkcji przez długie lata, tak widać to jednak po efektach graficznych. Kate Walker, jak i inne postacie zresztą, cierpią na głębokie dolegliwości po liftingu, co widoczne jest w braku mimiki twarzy. Reszta prezentuje się raczej przeciętnie w porównaniu w produkcjami dostępnymi dziś na rynku. Na pochwałę zasługuje za to polska wersja językowa. Tutaj świetnie spisali się zarówno tłumacze, jak i aktorzy podkładający głos. Głos Anny Dereszowskiej świetnie pasuje do kreacji Kate, jednak ewidentnie położono synchronizację wymawianych kwestii z ruchami ust, przez co nasza bohaterka potrafi kłapać dziobem przez dobre parę sekund w zupełnej ciszy.
Syberia 3 musi zostać załatana. Koniec i kropka. To naprawdę świetna gra z ciepłym przesłaniem serwująca zagadkowy finał być może zapowiadający następną odsłonę serii. Ale co z tego, kiedy całą przyjemność z ciekawej historii przysłania nam masa bezsensownych błędów, ekranów wczytywania, marne sterowanie i tragiczna praca kamery?