Wiadomo co się dzieje w kraju aktualnie. I jeśli to nie jest pierwszy mój felieton, który czytacie, to wiecie też, co ja o tym myślę i jakie stanowisko zajmuję w tej sprawie. Więc o tym pisał nie będę, skoro sprawa jest jasna. Ale chciałbym krótko i na temat, bo dziś taki upał, że i myślenie przybiera konsystencję lepkiej, leniwej zupy na wzór powietrza, podzielić się pewną obserwacją.
Europa Universalis. Znacie, prawda? Może nie graliście, ale na pewno słyszeliście o tej serii globalnych strategii historycznych, dość niesłusznie uznawanych za bardzo nieprzystępne i hardkorowe. Ja gram w to od pierwszej części i pominąłem może z jedną grę z całego tego uniwersum pokrewnych produkcji wykreowanych przez szwedzkie studio Paradox. Osobiście uważam, że są to jedne z najlepszych gier w, nomen omen, historii, ale nikogo nie zmuszam do przyjęcia tego punktu widzenia, bo mój może być mocno wypaczony przez to, że właśnie tę historię studiowałem i mam do niej duże upodobanie. Zresztą, nie o tym chciałem. Setki godzin mam na liczniku w tych wszystkich grach i po części ukształtowały we mnie pewien sposób patrzenia na świat. A szczególnie na wielką politykę, na przemiany społeczne i tym podobne procesy. Europa Universalis nauczyła mnie postrzegać je w większej skali, w innej perspektywie, bez skupiania się na pojedynczych wydarzeniach czy zjawiskach, ale na całości tego co się dzieje i w jaki sposób zachodzą przemiany w perspektywie wielu, wielu lat.
I dlatego teraz widzę suwaki. Wprowadzono je chyba w drugiej części serii, by za ich pomocą przedstawić w czytelny i przejrzysty sposób ogólną politykę wewnętrzną państwa. Całkiem nieźle spełniały to zadanie. Było ich kilkanaście i każdy pozwalał balansować pomiędzy dwiema przeciwstawnymi ideami. Mieliśmy centralizację i decentralizację, mieliśmy szlachtę i mieszczaństwo, mieliśmy armię lądową i marynarkę. Jak się szło w kierunku jednego, to się oddalało od innego, otrzymują określone premie ale również i kary. Coś za coś. Nie był to system idealnie oddający wszystkie możliwe niuanse, wręcz przeciwnie, oferował bardzo uproszczony i w sumie czarno-biały obraz spraw, ale i tak był bardzo dobry i jasno przekazywał to, co miał przekazywać. Tak jasno i tak dobrze, że patrzę na to, co się teraz dzieje na świecie właśnie przez jego pryzmat.
Media i ludzie mówią o różnych zjawiskach. O zgodzie na śluby jednopłciowe w Niemczech. O wyborach prezydenckich we Francji. O Brexicie. O kolejnych antydemokratycznych krokach rządu na Węgrzech. O usunięciu nauczania ewolucji ze szkół w Turcji. I oczywiście o tym, co się dzieje w tym momencie u nas, tak gwałtownie i głośno. A ja właśnie widzę suwaki z Europy Universalis. Najbardziej widoczny zaś jest ten, który zawsze był moim oczkiem w głowie, czyli pozwalający przemieszczać się na osi pomiędzy innowacyjnością a obskurantyzmem. Wieloma krajami grałem w tej grze, wiele strategii zwycięstwa układałem, ale choć często zmieniałem swoje podejście do innych kwestii w zależności od sytuacji, to ta jedna zawsze była dla mnie oczywista. Obskurantyzm był zawsze największym złem. Kiedy tylko mogłem, pchałem kraj w stronę innowacyjności, nowych idei, nowych technologii, nowych sposobów rozumienia świata. To było dla mnie oczywiste, bo rozwój jak najszybszy był jedyną metodą by nie pozostać z tyłu. Z tyłu pod każdym względem, także wojskowym, ale nie tylko, bo i handlowym, przemysłowym i wszystkimi pozostałymi.
Zwłaszcza gdy grałem Polską. Trochę znam historię. Wydaje mi się, że lepiej niż przeciętna osoba, która twierdzi, że ją zna. I za każdym razem, gdy grałem w Europę Universalis „naszymi” starałem się nie popełniać błędów, które wtedy popełniliśmy. Nie kumać się z Litwą i zwracać się na Wschód. Nie bawić się w wymachiwanie szabelką i wojenki. Nie pchać się w republikę szlachecką i zacofaną gospodarkę bazującą na latyfundiach. Pchałem kraj w drugą stronę, starałem się go zwesternizować, starałem się dogonić i przegonić Zachód. Co w zasadzie nie miało sensu w ograniczonych ramach samej Europy Universalis, ale ja postrzegałem to, co się tam działo w większej perspektywie. Pamiętałem, co próbowali osiągnąć nasi królowie piastowscy, dążący właśnie to integracji z Zachodem i tamtejszą kulturą. I pamiętałem, jak nasza piękna husaria zawiozła nas prosto na śmietnik historii europejskiej, z łopotem skrzydeł zamiast stukiem młotów w manufakturach. w Europie Universalis nie było zawartego średniowiecza. I XIX wieku też nie, o XX już nie mówiąc. Ale zawsze grałem tak, jakby średniowiecze było podstawą, a nowoczesność dalszą perspektywą. Zboczenie historyka.
I dlatego teraz patrzę na te suwaki i z jednej strony się martwię. Bo idą w złą stronę. Na Węgrzech, w Turcji i w Polsce. Czyli w tych krajach, które w tamtej serii gier już na początku były z tyłu i trzeba je było za uszy wyciągać w górę, jeśli miały mieć jakiekolwiek szanse w wyścigu do przodu. Teraz widzę, że zamiast wyciągania za uszy jest wypchanie obcasem autorytaryzmu w bagno. To się zemści. Węgrzy popadną w izolację, stagnację i gospodarczy kryzys. Bardzo im współczuję. Turcy ucząc dzieci głupot wychowają sobie pokolenie prymitywów, które pociągnie kraj na dno przez to, że nie będzie umiało go poprowadzić do przodu w świecie, który właśnie do przodu gna na złamanie karku. Też im współczuję. A my? My oddaliśmy władzę ludziom, którzy nie tylko chcą rozmontować demokratyczne struktury, ale również jasno deklarują, że Polska nie powinna być częścią Unii Europejskiej. Czyli uważają za błąd najlepsze posunięcie polityczne tego kraju od ładnych kilku wieków. Suwaki skoczyły w stronę obskurantyzmu przynajmniej o dwie pozycje od razu. Gdyby to była Europa Universalis to albo bym klął na czym świat stoi, albo wgrywał zapisany stan gry, próbując nie dopuścić do takiej katastrofy.
My teraz oczywiście nie możemy wgrać save’a. I wygląda na to, że mamy przerąbane. Ale, i tego właśnie nauczyła mnie gra, to nie jest koniec świata. Wszystko można odwrócić. Można przesunąć znaczniki na suwakach na powrót w dobrym kierunku. Potrzeba na to czasu, jasne, ale wszystko da się zrobić, jeśli chcemy pozostać na dobrej drodze. Potknięcie nas spowolni, ale nie zatrzyma. Dlatego się martwię, jasne, że tak. Dlatego się przejmuję, a nawet oburzam, oczywiście. Ale cały czas mam w głowie lekcję z Europy Universalis. Suwaki ruszają się w obie strony. I wszystko można odkręcić, jeśli się naprawdę chce. Jeśli nie uda nam się od razu, to uda nam się później.
Oczywiście, o wiele lepiej by było, gdyby się udało od razu…
Powyższy felieton wyraża osobiste poglądy autora i nie może być utożsamiany z całą redakcją portalu