Media i gracze już dawno ogłosiły śmierć konsoli PlayStation Vita. Przykry los sprzętu zdaje się potwierdzać fakt, że obecnie praktycznie niemożliwe jest zakupienie nowej Vity w Polsce - w tej chwili żadna z największych sieci marketów RTV nie ma jej w swojej ofercie. Dlatego też, pomimo tego, że zazwyczaj elektronikę kupuję z pierwszej ręki, tym razem zrobiłem wyjątek. Po krótkich poszukiwaniach na OLX-ie mieszkający niedaleko dwunastolatek wzbogacił się o 400 złotych, a ja dołączyłem do relatywnie wąskiego grona posiadaczy ostatniej przenośnej konsoli od Sony. Oto moje wrażenia po kilku miesiącach zabawy z tym sprzętem.
1. BiedAAA
Można było spotkać się z opiniami, że Vitę zabiło skupianie się na próbach przenoszenia rozgrywki z konsol stacjonarnych na sprzęty mobilne. Trudno mi się z tym nie zgodzić: Killzone: Mercenary, Assassin’s Creed: Liberation czy Uncharted: Golden Abyss to są niezłe gry, które jednak bledną w zestawieniu ze swoimi starszymi braćmi. Dużym problemem jest też fakt, że praktycznie wszystkie tytuły idące tą ścieżką powstały w początkowym okresie istnienia konsoli. W związku z tym cierpiały na standardową chorobę początków każdej generacji: gry dwoiły się i troiły, żeby zaprezentować wszystkie funkcje konsoli. Przy Vicie oznaczało to festiwal mazania palcem po ekranie oraz tylnym panelu, zabawy żyroskopem lub kamerą. Niestety, podczas gdy w normalnych warunkach po pewnym czasie twórcy przestają próbować robić tech dema i skupiają się na prawdziwych grach, w wypadku Vity zarówno Sony, jak i inni wydawcy stracili zainteresowanie tym sprzętem i przestali próbować tworzyć duże tytuły na tę maszynę. Niestety, już nie przekonamy się, czy gry AAA odnalazłyby się na tej konsolce.
2. Indyki smakują lepiej
Tam, gdzie zawiodły największe studia, nadrabiają twórcy niezależni. Biblioteka indyków na Vitę robi spore wrażenie. Od momentu zakupienia tej konsoli miałem okazję nadrobić kilka tytułów, które od dawna leżały na kupce wstydu. Ciekawym przykładem jest Fez, którego najpierw zakupiłem na moim leciwym Xboksie 360, jednak po paru godzinach zabawy go zostawiłem i już do niego nie powróciłem. Drugie podejscie miałem na PS4, po tym, jak został udodstępniony w ramach PlayStation Plus - jednak tutaj historia się powtórzyła. Z jakiegoś powodu jednak na PSV gra mnie wciągnęła o wiele skuteczniej i tym razem udało mi się tę grę ukończyć w całości.
Podobnie wyglądało to w wypadku innych gier. VVVVVV, zakupione kiedyś w ramach Humble Bundle zacząłem dawno temu na PC, jednak dopiero na Vicie udało mi się je ukończyć. Recenzując Neon Chrome spędziłem dobrych kilka godzin z tą grą, ale naprawdę mnie wciągnęła po premierze na PSV, pomimo widocznie gorszej optymalizacji. Vita idealnie nadaje się do mniejszych, niezobowiązujących gier, a indyki na niej błyszczą. Żałuję tylko, że Braid nie zostało wydane na tę platformę - to jeden z kolejnych tytułów na mojej kupce wstydu.
3. Perły z lamusa
Przez wiele lat byłem pecetowcem, przed PS3 miałem z konsolami co najwyżej przelotną styczność. Dzięki Vicie mam możliwość nadrobienia sporej części z ogromnej puli klasyków, które siłą rzeczy mnie ominęły. Szczególnie zadowolone powinny być osoby, które chciałyby nadrobić zaległości w JRPG-ach - na PSV dostępne są wszystkie części Final Fantasy aż po X-2, a także pierwsze dwie odsłony serii Suikoden. Do tego dochodzi Rayman, Resident Evil, Legacy of Kain... Klasycznymi grami na Vitę spokojnie dałoby się zapełnić odrębny artykuł.
4. Oszczędzaj z plusem
Duży wpływ na moją decyzję o zakupie Vity miał fakt, że od kilku lat jestem stałym abonentem usługi PlayStation Plus. Według Wikipedii, przez cały okres istnienia tego programu zostało udostępnionych ponad 200 gier na tę konsolkę. Nawet po odrzuceniu oczywistego szrotu, interesujących tytułów jest na tyle dużo, że posiadacze Vity mogą liczyć na dziesiątki czy setki godzin zabawy bez wydawania pieniędzy poza abonamentem.
5. Dodatkowe funkcje
Vitę kupiłem również ze względu namożliwość wykorzystania jej jako kontrolera do PS4. Zdarzają się okazje, kiedy potrzebny jest dodatkowy pad, jednak nie uśmiechało mi się wydawanie na niego około 200 złotych. Zamiast tego postanowiłem zaryzykować z
PSV. Mówiąc szczerze, nie sprawdza się w tym zadaniu idealnie, głównie za sprawą braku fizycznych przycisków L2/R2 oraz L3/R3, które są emulowane przez tylny panel dotykowy. Jednak biorąc pod uwagę, że kolejny pad jest potrzebny najczęściej na imprezach, nie stanowi to zbyt dużego problemu - w takich sytuacjach łatwo przymknąć oko na te niedoskonałości. Przy okazji mały handicap nie przeszkadza, szczególnie jeśli mierzę się z osobami, które nie grają na co dzień.
Zaskakująco żywotny trup
Pomimo rzekomego zgonu, Vita trzyma się świetnie. System ma swoje wady: wolałbym, żeby zamiast tylnego panelu dotykowego były tam umieszczone dodatkowe fizyczne przyciski, a optymalizacja gier wydawanych na ten sprzęt często zostawia dużo do życzenia - np. Jak 2 HD jest, niestety, praktycznie niegrywalny. Jednak mimo tych niedogodności to wciąż świetny sprzęt z bogatą i ciekawą biblioteką gier. Absolutnie nie żałuję tego zakupu: pomimo tego, że smartfony w dużej mierze pożarły rynek grania mobilnego, to tak naprawdę nie oferują nawet ułamka tego, co daje Vita. Konsolka Sony nie jest także na przegranej pozycji w starciu z konsolami przenośnymi Nintendo - 3DS-em i Switchem. Nie ma co prawda takich gier na wyłączność jak np. Pokémony, ale exclusive’y z PSP i PSOne są sporą gratką. Poza tym od konsol Nintendo odstrasza mnie archaiczna polityka związana z ich wirtualną konsolą i zakupami online. Dlatego też chęć zakupu Vity w 2017 nie jest oznaką demencji czy obłędu.