Symulator mechanika bez passerati ani możliwości cofania liczników? To jakiś żart?
Symulator mechanika bez passerati ani możliwości cofania liczników? To jakiś żart?
Pojawił się już raptem miesiąc temu, ale z tego co czytam o Car Mechanic Simulator 2018 mam szczęście, że przez nawarstwienie się sporej liczby zawodowych obowiązków nie miałem czasu odpalić go szybciej. Pomimo przesuniętej premiery Red Dot Games nie stanęło na wysokości zadania, a w sklepach pojawił się produkt rozklekotany jak nepalski autobus. Gracze narzekali, że wiele prostych czynności jak zabranie auta na tor czy dokończenie niektórych misji okazywało się być zbyt wymagającym zadaniem. Na szczęście sytuacja uległa poprawie wraz z kolejnymi aktualizacjami i obecnie CMS 2018 nie utrudnia graczom szczególnie życia. Owszem, wczytywanie profilu mogłoby zostać lepiej zoptymalizowane, ale zawarte w grze mechaniki działają bezproblemowo i nie musicie się martwić o to, że próba zabrania auta na krótką przejażdżkę zakończy się podróżą aż do pulpitu i z powrotem.
Na graczy czekają za to inne, standardowe atrakcje. Car Mechanic Simulator 2018 naturalnie kontynuuje tradycje swoich poprzedników i nie wywraca głównych założeń do góry nogami. Rozgrywka nadal kręci się wokół rozwijania od zera własnego warsztatu – przyjmujemy pierwsze proste zlecenia, odkładamy na koncie zarobione pieniądze, a za zdobywane punkty doświadczenia awansujemy na wyższe poziomy, odblokowując tym samym nowe funkcje dla warsztatu, które ułatwiają świadczenie usług na odpowiednim poziomie. Od przeglądu układu hamulcowego i wymiany oleju szybko przechodzimy do poważniejszych napraw, jak grzebanie w zawieszeniu czy rozkręcanie silnika. Bez obaw, nadal się tu nic nie da popsuć, a gracz-mechanik jest prowadzony za rękę, ale dzięki temu gra pozostała sobą. A jeżeli próbowaliście poprzednich dwóch edycji z pewnością wiecie, że taka rozgrywka jest całkiem wciągająca, dzięki czemu też pozwala na odprężenie i relaks.Oczywiście nie mogłoby się obyć bez zestawu ulepszeń i nowości, choć mam wrażenie, że nie wszystko w Car Mechanic Simulator 2018 wyszło twórcom tak, jakby sobie tego życzyli. Zawartości jest naturalnie więcej niż w edycji z roku 2015. Kolekcja aut wynosi już ponad 40 modeli, a wymieniamy w nich ponad 1000 różnych części korzystając z licznych narzędzi, w tym zupełnie nowych – m.in. montażownicy do opon, ściągacza do sprężyn czy odnowionej lakierni, dzięki którym przywrócimy dawny blask nawet najbardziej nadgryzionym zębem czasu egzemplarzom. Kolejną nowością jest możliwość buszowania po zapomnianych szopach i wyciągania stamtąd zarówno części do zabytkowych aut, jak i zapomnianych przez właścicieli i świat egzemplarzy, które następnie możemy kupować i odrestaurowywać. W pewien sposób właśnie na takie atrakcje czekałem, szczególnie, że umożliwiał je już niedościgniony pod niektórym względami pierwowzór serii w postaci Gearhead Garage. Problem polega na tym, że twórcy gry trochę położyli aspekt udostępniania kolejnych nowości i cześć z tych potrzebnych do przywrócenia autom dawnego blasku wymaga minimum kilkunastu godzin tłuczenia losowych zadań w kółko. A te natomiast są powtarzalne i dość monotonne, a do tego oparte bardzo często na podobnych schematach. Nowością jest także szansa na zabranie auta na przejażdżkę na testowy tor lub pośmiganie nim na torze wyścigowym, ale szczerze? Zarówno wizualny, jak i fizyczny poziom tego, co dzieje się po opuszczeniu garażu jest raczej przeciętny, choć nie da się ukryć, że nowy system fizyczny jest i tak lepszy od poprzedniego.
Pewien paradoks związany jest za to realizmem rozgrywki. Po bądź co bądź symulatorze oczekujemy przywiązania do szczegółów. I w pewnych kwestiach twórcy na niego stawiają, ale jest też wiele dziwnych niedorzeczności, na które dziwnym trafem wszyscy przymykają oko. Jednym z przykładów może być bezsensowna praca skrzyni biegów. Wyobraźcie sobie, że w CMS 2018 skrzynia (manualna, choć działająca automatycznie) działa w taki sposób, że bieg przełączany jest na wyższy dopiero w momencie osiągnięcia limitu maksymalnych obrotów. Czyli z reguły 5-6 tysięcy. Nawet na jedynce. W aucie klienta. I to z reguły częściowo niesprawnym. Głupotek jest tu więcej. Jak rdza, która zżera większość aut, nawet tych z lśniącym lakierem albo problemy z odpalaniem auta na bieżni diagnostycznej. Wszystkie auta odpalają tak samo, krztusząc się jakby w baku pływała woda po gotowanych na kolację pierogach, a nie benzyna lub ropa. I to nawet w sytuacji, w której nie pojazd nie ma żadnych problemów z silnikiem i na parkingu odpala od strzału. Dziwne. Nadal nie da się tu także nic zepsuć ani złożyć w nieodpowiedni sposób. A takich niedorzeczności jest tu więcej. To właśnie one w pewien sposób sprawiają, że na dłuższą metę mamy do czynienia nie tyle z symulatorem, co bardziej puzzlami 3D.
Odświeżenia doczekał się także interfejs użytkownika, ale nie powiedziałbym, by były to zmiany w dobrą stronę. Już dwie poprzednie edycje wymagały przyzwyczajenia, aby wygodnie przenosić się pomiędzy poszczególnymi częściami i nie zgubić z powodu niezbyt wygodniej pracy kamery. Teraz dodatkowo zmagamy się jeszcze z bardzo mylącym interfejsem opartym na przełączaniu się pomiędzy trybami działania za pomocą prawego przycisku myszy. Całość nie brzmi źle, ale nie została zrealizowana odpowiednio dobrze i często była dla mnie powodem frustracji, z powodu nielogicznie ułożonych opcji w menu kontekstowym. Zdecydowanie bardziej wolałem system oparty o skróty na klawiaturze, choć rozumiem, że takowy musiał odejść w zapomnienie z powodu prac nad wydaniem gry na konsole.Reasumując, w przypadku Car Mechanic Simulator 2018 ciężko jest mi wydać wyważoną opinię. Produkcja wycelowana jest w bardzo specyficzną niszę graczy i wiem, że dotychczas dobrze trafia w ich gusta. Tegoroczna edycja zaliczyła mocny falstart, ale zanim rozpocząłem rozgrywkę ogromna większość bugów czy błędów została już naprawiona, co można twórcom policzyć za spory plus. Otrzymaliśmy też więcej części, narzędzi czy aut, ale jak zwykle wszystkie są kompletnie fikcyjne i to pomimo faktu, że deweloperzy mają już licencje na prawdziwe marki, ale trzymają je w zanadrzu na potrzeby płatnych mikrododatków. Spora część rozgrywki nadal polega na tłuczeniu losowych misji, a całość cały czas bardziej jest zabawą w mechanika niż symulatorem, choć nazwa sugeruje coś innego. Przez kilka godzin naprawdę można się w to wciągnąć nawet pomimo denerwującego interfejsu, ale dalej przetrwają już tylko najwięksi zapaleńcy. Ale tym razem nawet oni muszą się upewnić czy aby na pewno chcą kupić grę, która w sporej mierze jest identyczna co jej poprzednia część, a do tego gorzej działa i jest bardziej toporna w obsłudze. Tylko uprzedzam.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!