Wojowniczka na poziomie siedemdziesiątym przywdziewa zbroję, na którą składają się skrawki metalu o łącznej powierzchni pokrywki od garnka? Z tym już koniec.
Wojowniczka na poziomie siedemdziesiątym przywdziewa zbroję, na którą składają się skrawki metalu o łącznej powierzchni pokrywki od garnka? Z tym już koniec.
Historię cycatych heroin otwiera zdarzenie, gdy pewien grafik pracujący nad grą Tomb Raider niefortunnie ustawiając parę danych dorobił głównemu bohaterowi wielkie zderzaki – tak zrodziła się Lara Croft. Od tego momentu licząc kobiece atrybuty traktowano w grach wideo głównie jako magnes na odbiorcę, którym zazwyczaj był mężczyzna. Proste „szczucie cycem”, którego nie brakuje zresztą w innych branżach. Zdaje się jednak, że czas nadeksponowania bimbałów i kobiecego ciała w ogóle powoli się kończy.
Skąd takie przypuszczenie? Zacznijmy stawiając za punkt wyjścia założenie, że gry wideo wcale nie idą w popkulturowej awangardzie, przynajmniej w kwestii smaku i warstwy merytorycznej. Może się to wydawać dziwaczne, biorąc pod uwagę, że mówimy od najmłodszym i najbardziej zaawansowanym technicznie medium kulturowym, aczkolwiek na wielu płaszczyznach gry wideo są skostniałe, pomimo swojego młodego wieku. O ile bowiem w filmie, w komiksie czy w serialach od lat już przełamywane są schematy, poruszane są tabu, nawet w mainstreamie wywracane do góry nogami są odwiecznie przypisane role i funkcje, tak w wirtualnych światach, z paroma wyjątkami, tkwimy w miejscu. A nawet gdy próbujemy się ruszyć, rozlega się skowyt. Nie wartościuję tutaj, stwierdzam fakt, a wobec niego gałąź kultury nas interesująca (branża jest biznesem, ale również formą sztuki, jak już wielokrotnie przecież udowadnialiśmy), jest ostatnia w kolejce do dotknięcia przez nadchodzący wiatr zmian.
A jakie to są zmiany? Jest to generalnie przyjęcie, że przedmiotowe traktowanie kobiet, a w szczególności ordynarne odsłanianie ich atrybutów bez sensownego powodu, nawet nie tyle jest niedozwolone co… nie jest w dobrym guście. Bo czymś innym jest używanie ciała, męskiego czy damskiego , nawet zupełnie odsłoniętego w dobrze rozumianej sztuce, w modzie, w obrazie, a czym innym jest głupawa seksualizacja wszystkiego. Czym różni się postępowanie firmy Janusz-Pol sprzedającej rynny, wypuszczającej kalendarz z „gołom babom”, który wciska się wszystkim kontrahentom i który wisi następne w kanciapach budowlańców, od działania Hideo Kojimy, który jedną z kobiecych postaci w Metal Gear Solid V odsłania do granic możliwości, pod zupełnie wtórnym pretekstem? Ten sam Kojima zresztą później przyznał, że postać Quiet została stworzona z myślą o tym, żeby dobrze wyglądała na figurkach i materiałach reklamowych.
Nie wierzycie, że to się dzieje? Sądzicie, że nasze medium jest bezpieczne? Spójrzcie tylko na szeroko pojęte trendy w mainstreamie. Tam gdzie „szczucie cycem” jest nieuzasadnione, tam powoli tego „cyca” się usuwa. Stąd m.in. decyzja o tym, aby w tegorocznym sezonie Formuły 1 nie wystawiać „grid girls”. Wcześniej we Francji wprowadzono prawo, które zakazuje ostrego edytowania zdjęć modelek, które później wykorzystywane są w mediach, bądź wyraźne oznaczanie tego typu zmian. Wszystko w imię forsowania innego spojrzenia na ludzkie ciało. Bardziej podmiotowego, a mniej przedmiotowego.
Kod kulturowy obowiązujący w świecie gier wideo jest pochodną tego, który panuje w świecie kultury jako całości. Nawet jeżeli obowiązuje pewien odchył, związany ze specyfiką naszej branży, to ostatecznie trend odwrotu od seksualizacji dotrze również do nas. Przekładając to na język gier – nie ma nic złego w tym, żeby w nowym Leisure Suit Larry pokazać wszystko, co tylko twórcy sobie wymarzą. Przecież to gra, której sednem jest frywolne podejście do tematu seksu. Natomiast nie ma żadnego racjonalnego powodu, żeby w grach MMORPG kolejne pancerze dla żeńskich bohaterek składały się z trzech blaszek metalu, o łącznej powierzchni pudełka po butach, prawda? To zupełnie jak z Formułą 1. Samochody, samochodami, ale dlaczego by nie poświecić tyłkiem? Bicie smoków, biciem smoków, ale czemu by nie poświecić tyłkiem…
Rzecz jasna nie spodziewam się tutaj wprowadzania żadnych zakazów. Nie sądzę, żeby nawet największe platformy dystrybucji cyfrowych treści odważyły się na odgórną cenzurę. Valve ostatnio co prawda, pod wpływem działalności purytańskiej organizacji z USA, wysłało do twórców popularnych w niektórych kręgach gier z gatunku „visual-novel” pisma z prośbo-żądaniem ograniczenia nagości w ich produkcjach, aczkolwiek już się z tego pomysłu chyłkiem wycofują, a po drugie swoją gotowość do przyjęcia „uchodźców” wyraził już GOG.com. Spodziewałbym się raczej formy autocenzury, na zasadzie „nie wypada”, ale właśnie w wydaniu twórców produkcji mainstreamowych. Nie wypada, aby ordynarnie wrzucać cycka tam, gdzie właściwie jego jedyną funkcją, jest wywołanie ślinotoku u dwudziestolatka, będącego w domyśle odbiorcą gier wideo w ogóle.
W gruncie rzeczy nie widzę sensu, aby w tym miejscu wchodzić w polemikę czy jest to trend pozytywny czy negatywny. Sądzę, że musimy się po prostu oswoić się z tą myślą, bo nie unikniemy odejścia od świecenia damskim tyłkiem, więc równie dobrze można poszukać pozytywów. W gruncie rzeczy będzie to oznaczało, że gry wideo pozbędą się pewnego piętna. Możliwe, że staną się bardziej strawne dla szerszych grup odbiorców. Stawiam nawet tezę, że w ostateczności wyjdzie nam to na dobre, bowiem pozwoli twórcom skupiać się bardziej na tym, co jest w grze najważniejsze. Wreszcie – moc obliczeniową, która do tej pory zajmowała się fizyką podskakujących piersi będzie można spożytkować na poprawienie grafiki ;)
Nie sądzę, aby ktokolwiek dążył, albo żeby w ogóle możliwe było doprowadzenie do sytuacji w której twórcy unikają tematu seksu jak ognia, bo nie o to chodzi. Jak widać na przykładzie ostatniej afery z visual-novels na Steamie, nawet dosyć ordynarne produkcje, bazujące na seksualizacji rozgrywki, nie mają się czego obawiać. Natomiast akcja piętnowania bezsensownego wykorzystywania kobiecego wizerunku w celu łechtania męskiej grupy odbiorców, zrodziła się oddolnie, wobec czego sama przyznaje sobie legitymację i nie ma możliwości jej kontrolowania. Pozostaje pożegnać się więc ze zbrojami z głębokim dekoltem w grach RPG i dziwacznymi pozami kobiecych wojowniczek w bijatykach, przynajmniej w tytułach skierowanych do masowego odbiorcy. Adios wirtualny cycku!