Choć w ostatnich latach na rynku pojawiło się mnóstwo przedstawicieli wspomnianego gatunku, to wciąż jest na nie ogromny popyt. Zwłaszcza, że głównie są to naprawdę udane produkcje, jak: Podróż, RiME, Firewatch czy Abzu, choć zdarzają się i wyjątki w postaci AER Memories of Old, które w wielu aspektach pozostawiało sporo do życzenia. Na szczęście jednak Lost Ember, czyli debiutancki tytuł Mooneye Studios, trzeba zaliczyć do pierwszej grupy.
Nie zdradzając wielu szczegółów na temat fabuły warto powiedzieć, że otrzymujemy tu historię osadzoną w świecie wymarłej cywilizacji. Wcielamy się w postać wilka i staramy się dowiedzieć, jak wyglądało jego poprzednie życie, w którym był człowiekiem. Kierując tym przepięknie wykonanym zwierzęciem odblokowujemy kolejne wspomnienia, przy okazji kolekcjonując rozmaite znajdźki w postaci znaków, roślin, grzybów i wielu innych.
Lost Ember zostało skonstruowane w taki sposób, by gracz nie miał prawa się zgubić. Właściwa droga jest subtelnie zaznaczona rosnącymi kwiatami w kolorze czerwonym (na powierzchni) i fioletowym (pod wodą). Autorzy nie przewidzieli również śmierci naszego wilka, w efekcie czego po upadku z dużej wysokości odradzamy się w miejscu, z którego wykonaliśmy skok. Możemy więc próbować dotrzeć do wyznaczonego celu bez obaw, że zginiemy i będziemy musieli powtarzać jakiś większy fragment rozgrywki.
W parze z niskim poziomem trudności idzie bardzo intuicyjne, łatwe do opanowania sterowanie. Lost Ember to jedna z gier, które warto polecić osobom niemającym na co dzień kontaktu z elektroniczną rozrywką. Owszem, nie jest to produkcja, w której – jak na smartfonach czy tabletach – wszystkie czynności wykonamy jednym palcem, ale z zapamiętaniem klawiszologii czy też rozmieszczenia przycisków na padzie poradzą sobie wszyscy chętni.
Istotne znaczenie w Lost Ember ma funkcja przemieniania się w inne zwierzęta (np. ryby, kaczki, kolibry, wombaty i puklerzniczki), by później – w dowolnej chwili – wrócić do formy wilka. Nie oznacza to jednak, że możemy kierować kim chcemy i kiedy chcemy. Aby przejąć kontrolę nad innym zwierzęciem musimy najpierw je spotkać. W tym celu nie trzeba jednak dogłębnie przeczesywać danej lokacji, bo kompani potrzebni nam do osiągnięcia postępów w zabawie znajdują się w najbliższej okolicy.
Sama mechanika oferująca możliwość pokierowania nie tylko wilkiem, ale i innymi postaciami skutecznie urozmaica przebieg gry. Dzięki temu w Lost Ember nie tylko biegamy i skaczemy po obiektach otoczenia, ale także eksplorujemy tereny podwodne, latamy czy też kopiemy tunele pod ziemią. W ostatnim z przypadków można jednak doprowadzić do sytuacji, w której… wypadamy poza mapę.
Kolejną rzeczą, o której warto wspomnieć, jest świetlista kulka pojawiająca się na ekranie, która w istocie jest duszą pewnego jegomościa zamieszkującego niegdyś świat, w którym toczy się akcja Lost Ember. Czasem werbalnie naprowadza nas na to, co powinniśmy móc zrobić – np. kiedy oddalamy się za bardzo od drogi, to jednoznacznie daje nam do zrozumienia, że czas zawracać.
Lost Ember zabiera nas do wielu zróżnicowanych lokacji. Podczas rozgrywki odwiedzamy między innymi rozległe łąki, ruiny miasta czy wąwozy. Każde z tych miejsc, tak samo jak zresztą postać wilka, wykonano z niezwykłą dbałością o szczegóły. Na uwagę zasługuje również fenomenalna atmosfera jaka towarzyszy nam w trakcie przygody. Nie będzie dużą przesadą stwierdzenie, że Lost Ember wręcz zachęca do tego, by przystanąć co kilka minut i wykonać zrzut ekranu, który potem umieścimy na pulpicie komputera.
Mimo wszystko oprawa wizualna jest momentami bardzo nierówna. Jest to szczególnie zauważalne w momencie, gdy kierujemy innymi zwierzętami, które nie zostały aż tak dopracowane jak główny bohater Lost Ember. Sposób poruszania się, że tak to ujmę postaci drugoplanowych - jest dość schematyczny. Skoro już o ewentualnych wadach mowa, to warto wspomnieć, że przy szybszych animacjach nietrudno dostrzec spadki płynności animacji pomimo niskich wymagań sprzętowych.
Lost Ember nie jest grą idealną, ale wyżej wymienione błędy nie odbierają jakiejkolwiek frajdy płynącej z zabawy i najprawdopodobniej zostaną one bardzo szybko naprawione. Dlatego też już teraz można powiedzieć, że produkcja autorstwa Mooneye Studios stanowi pozycję obowiązkową dla wszystkich, którzy wcześniej zagrywali się w Podróż, RiME, Firewatch czy Abzu. Szkoda tylko, że – podobnie jak inne tego typu tytułu – kończy się bardzo szybko, bo po raptem trzech, maksymalnie czterech godzinach.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!