Gry planszowe to rozrywka przewidziana przede wszystkim dla kilkuosobowego grona. Sporo pozycji projektowana jest w ten sposób, by tym większa była radocha, im więcej osób uczestniczy w zabawie. Na szczęście są i takie planszówki, które znakomicie sprawdzają się we dwoje lub nawet w opcji solowej - w sam raz na czas, gdy niewskazane jest spotykanie się ze znajomymi. Przy których tytułach najlepiej zabić czas podczas izolacji społecznej? Oto nasze propozycje.
Gry dla jednej osoby
This War of Mine: Gra planszowa
Zaczynamy od planszówki będącej adaptacją popularnej i cenionej gry komputerowej autorstwa polskiego 11 bit studios, This War of Mine. To, co dzieje się na planszy, stanowi dość wierne odwzorowanie mechanizmów znanych z monitorów i telewizorów. Oznacza to, że gracze będą przemieszczali się między lokacjami, szukając pożywienia i przedmiotów pozwalających przeżyć cywilowi w wojennej rzeczywistości. Podstawą rozgrywki jest księga skryptów, gromadząca ponad 1900 wydarzeń. Po określonym ruchu należy sprawdzić dany paragraf i postępować zgodnie z wytycznymi. Zdecydowanie najmocniejszą stroną gry jest jej klimat, ale trzeba się przygotować na naprawdę przygnębiające wydarzenia i rozdzierające serce wybory moralne, przed którymi nieraz zostaniemy postawieni. This War of Mine jest grą długą i złożoną, ale jednocześnie na tyle intuicyjną, że bez trudu powinniśmy sobie poradzić z jej opanowaniem już przy pierwszej rozgrywce. Do planszy można zasiąść nawet w sześcioosobowym gronie, ale plusem zabawy solo jest brak tzw. downtime'u, czyli czasu, w którym oczekujemy aż inni gracze zakończą swoją turę. Na wypadek, gdy nie mamy ochoty kontynuować gry, następnym razem nie musimy jej zaczynać od zera - twórcy przygotowali bowiem prosty system zapisu stanu rozgrywki.
Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie
Ignacy Trzewiczek stworzył wiele wyśmienitych gier planszowych, a to, która z nich jest najlepsza, stanowiłoby zapewne przedmiot gorących debat wśród planszówkowiczów. Gdyby jednak kierować się ogólnoświatowym rankingiem na portalu boardgamegeek.com, to właśnie Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie byłby numerem jeden. Dość powiedzieć, że niedługo po premierze gra wskoczyła do czołowej dziesiątki wspomnianej klasyfikacji i choć teraz jej miejsce nie jest już tak zaszczytne, to nadal jest bez cienia wątpliwości godna polecenia. Owszem, sprawdza się w wariancie kilkuosobowym, ale po co nam inni uczestnicy, kiedy plansza, odkrywane karty i kości, którymi czasem trzeba rzucić, same stanowią wystarczająco trudnego przeciwnika? Minusem na pewno jest konieczność opanowania licznych zasad, ale kiedy już się w nie wdrożymy, to próba przetrwania na tytułowej przeklętej wyspie może okazać się ulubionym wyzwaniem na czas społecznej izolacji.
Mage Knight
Rekrutujemy jednostki, odkrywamy kolejne elementy mapy i eksplorujemy lochy i jaskinie, rozwijamy bohatera (nowe zaklęcia, zdolności, łupy), walczymy z coraz silniejszymi przeciwnikami i wreszcie podbijamy miasta - Mage Knight to bardzo złożona gra, która przywraca planszowym RPG-om dawny blask. Choć ma tryby pozwalające na rozgrywkę kilkuosobową (i to zakładającą zarówno współpracę, jak i rywalizację), doskonale sprawdza się również w pojedynkę. Bogate wydanie, mnóstwo kart, żetonów i ogólnych opcji zabawy sprawia, że Mage Knight nie tylko pochłonie nas na dłużej, ale też sprawi, że często będziemy chcieli do niego wracać. A jak już okres izolacji minie, to sprawdzi się też w nieco większym towarzystwie. Na rynku obecnie dostępna jest edycja Ultimate, która oprócz podstawowej wersji gry zawiera także trzy dodatki: Zaginiony Legion, Krang oraz Cienie Tezli.
Alternatywnym wyborem dla Mage Knighta może okazać się Zombiecide: Czarna plaga. Gra oferuje inną tematykę i stylistykę, ale w obu występują oczywiste podobieństwa. Chodzimy po planszy, budujemy swoją postać, walczymy z pojawiającymi się co rusz zombiakami. Owszem, tu ważna jest współpraca, ale twórcy zakładają, że nawet grając samemu możemy kontrolować kilka postaci (ich liczba musi być zgodna z założeniami scenariusza). Oczywiście w takim wypadku trudniej jest wszystko opanować, dlatego Zombiecide'a w wersji solo rekomendujemy bardziej wprawionym planszówkowiczom. Gra odwdzięczy się przepiękną oprawą wizualną (z ponad 70 figurkami), klimatem i dynamiką rozgrywki.
Horror w Arkham
Były już wojenne dramaty, była walka o przetrwanie na bezludnej wyspie i walka z potworami w krainie fantasy. Pozostajemy w ciężkich klimatach, tym razem przenosząc się do uniwersum Lovecrafta. Wybór Horroru w Arkham dla jednej osoby może wydawać się dość kontrowersyjny, gdyż zabawa w tym przypadku zyskuje, jeśli doda się do niej choć jednego kompana, ale solo ma swój dodatkowy smaczek - staje się bowiem bardziej wymagająca. W takim przypadku gracz musi mieć też sporo szczęścia, by nie dać się ogarnąć szaleństwu, ale ma to swój urok. Badacze wyruszają tu na nierówną walkę ze złem i mrokiem, krążąc po lokacjach, wykonując akcje (takie jak badanie poszlak, skupienie - manipulowanie kostkami, walka z potworami) i próbując pozostać przy zdrowych zmysłach i chociaż jako takim zdrowiu. Horror w Arkham oferuje szeroki wybór różnorodnych postaci i scenariuszy, dzięki czemu na pewno szybko się nie znudzi.
Władca Pierścieni: Gra karciana
Gry karciane dla jednej osoby to prawdziwa rzadkość. Dobre gry karciane dla jednej osoby - jeszcze większa. Prawdziwą perełką w tym gronie jest Władca Pierścieni: Gra karciana. Tytuł przenosi nas w popularne i lubiane uniwersum stworzone przez J.R.R. Tolkiena. Na kartach znajdziemy bohaterów, przeciwników i lokacje znane z książek i wielkiego ekranu. Podstawą rozgrywki są misje, na które wysyłamy wybranych przez siebie bohaterów (w podstawowej talii jest ich 12). Każdy z nich ma kilka cech i przypisany jest do jednej z czterech stref wpływów (Przywództwo, Wiedza, Duch, Taktyka). Na jedną turę składa się kilka faz, w trakcie których zyskujemy zasoby i karty, planujemy wyprawę, konfrontujemy się z przeciwnikami i wreszcie przygotowujemy się do kolejnych wydarzeń. Gramy przeciwko temu, co wypluje talia, spozierająca na nas złoworogim okiem Saurona. Mechanika nie jest nazbyt skomplikowana, a rozgrywka daje sporo satysfakcji. Władca Pierścieni: Gra karciana ma jednak wady typowe dla gry LCG (living card game - żyjąca gra karciana). W podstawowej wersji znajdziemy zaledwie trzy misje i nie stworzymy w pełni satysfakcjonującej nas talii. Najpewniej trzeba więc będzie doinwestować w rozszerzenia - tych obecnie jest aż 15 - i liczne zestawy przygodowe. Nawet sucha podstawka potrafi jednak zapewnić wiele partii bez poczucia wtórności.
Gry dla dwóch osób
Siedem cudów świata: Pojedynek
Siedem cudów świata to jeden z największych planszówkowych hitów. To gra ekonomiczna polegająca na rozbudowie jednego z wielkich miast starożytnego świata poprzez gromadzenie zasobów, tworzenie szlaków handlowych, budowanie siły militarnej i wznoszenie tytułowych cudów świata. Największą siłą tej gry jest fakt, że każdy uczestnik może obrać inną drogę do zwycięstwa, a kto je odniesie w największej mierze zależy od skuteczności obranej strategii. W zasadzie jedynym problemem Siedmiu cudów świata jest fakt, że jest to gra przeznaczona dla minimum trzech osób. Na szczęście na fali jej sukcesu powstał wariant dla dwojga: Siedem cudów świata: Pojedynek. Zmieniono kilka mechanizmów (przede wszystkim system dobierania kart), dzięki którym rozgrywka w zaledwie dwie osoby stała się nie tylko możliwa, ale i idealnie zbilansowana. Pozostałe czynniki decydujące o sukcesie oryginału pozostawiono nietknięte. Okazało się to receptą na niewiarygodny wręcz sukces: Siedem cudów świata: Pojedynek jest dziś uznawane za grę nawet lepszą od kultowego oryginału. Nie mogło więc jej zabraknąć w naszym zestawieniu.
Alternatywnie zapraszamy do odwiedzenia średniowiecznej Francji, gdzie wcielimy się w arystokratów, chcących rozbudować swoje księstwa. Chodzi oczywiście o równie słynne Zamki Burgundii. Podobnie jak w przypadku Siedmiu cudów świata, zwycięstwo można osiągnąć na wiele sposobów: stawiając na handel, hodowlę zwierząt, budowanie miast czy odkrycia naukowe. Największym atutem gry jest konieczność dalekosiężnego planowania. Różnorodność posiadłości sprawia z kolei, że nawet po rozegraniu wielu partii nie powinniśmy narzekać na nudę i wtórność.
Star War: Rebelia
Star Wars: Rebelia jest uważana niemal uniwersalnie za najlepszą planszówkę w szalenie popularnym uniwersum Gwiezdnych wojen, a do tego jest skrojona pod dwóch graczy - jakże więc mogłoby jej zabraknąć w naszym zestawieniu? Rebelia to klasyczna zabawa w kotka i myszkę, gdzie jeden gracz wciela się w Imperium, którego zadaniem jest odnalezienie bazy rebeliantów, a drugi bierze na siebie rolę Rebelii, mającej tak zręcznie manewrować po galaktyce, by wywieść potężnego przeciwnika w pole. Jest to zaawansowana gra strategiczna, w której do naszej dyspozycji oddane zostaną jednostki doskonale znane fanom filmowych SW: stormtrooperzy, gwiezdne niszczyciele, koreliańskie korwety a nawet sama Gwiazda Śmierci. W ruch pójdzie ponad 150 figurek, mnóstwo znaczników, kart, kości i dwie plansze.
Jeżeli natomiast poszukujecie czegoś lżejszego, ale pozostającego w uniwersum Gwiezdnych wojen, być może zainteresuje Was Star Wars: Przeznaczenie. Jest to gra kościano-karciana CCG (collective card game), a więc taka, w której kupujemy zestaw początkowy, a następnie rozbudowujemy talię dodatkami z losową zawartością. Zbudowanie talii dającej pełnię satysfakcji z gry zajmuje więc trochę czasu i nakładów, co jest niewątpliwym minusem, jeśli szukamy czegoś na już. Zestawami początkowymi da się co prawda grać, ale nie będzie to rozgrywka w pełni wartościowa, pokazująca wszystkie możliwości Przeznaczenia. Sama gra polega na wyborze bohaterów (zarówno bardziej, jak i mniej znanych z dużego ekranu) mających określoną liczbę punktów życia, doposażaniu ich w broń i wspieraniu pojazdami (wszystko to są karty z przypisanymi kośćmi), a także wykorzystywaniu wydarzeń, czyli pozostałych kart na ręce. W Przeznaczeniu jest sporo losowości (kolejność wyciąganych kart z naszej talii, wyniki rzutów kośćmi), ale jeszcze więcej strategii. Dzięki podziałowi na tury gracze mogą kontrować swoje ruchy lub realizować własny plan. Jeśli talie mamy już gotowe, sama rozgrywka jest szybka i dynamiczna - jedna partia nie powinna nam zająć więcej niż pół godziny.
Star Realms/Hero Realms
Jeśli macie ochotę na prostą, szybką karciankę łączącą aspekty ekonomiczny z bitewnym, trudno o lepszą rekomendację niż Star Realms lub Hero Realms. Oba tytuły oparte są na dokładnie tej samej mechanice, różnią się zaś przede wszystkim klimatem (pierwsza to statki kosmiczne, druga - fantasy) oraz tym, że Star Realms jest nieco bardziej taktyczne, a Hero Realms nastawione na szybkie wyłonienie zwycięzcy. Zasady są niezwykle proste i szybko przyswajalne: posługując się talią kart początkowych kupujemy karty dostępne na rynku i dokładamy je do swoich talii. Przeciwnikowi zadajemy zaś obrażenia tak długo, aż punkty życia spadną do zera. Każda karta daje nam określoną liczbę monet, punktów ataku lub uzdrowienia, a także działania specjalne. Są też takie, które łączą wyżej wymienione kategorie lub dają nam wybór, którą z nich w danej turze użyć. Są wreszcie czempioni i strażnicy, którzy pozostają na stole do momentu, w którym przeciwnik ich nie zbije. Karty podzielone są na cztery frakcje. Wyłożenie na stół przynajmniej dwóch kart z tej samej frakcji odpala ich drugą funkcję, zwiększając tym samym ich wartość. Rozgrywka trwa 20-30 minut i długo nie można pozbyć się ochoty do zagrania jeszcze jednej partii.
Jeśli nie jesteście przekonani co do tej rekomendacji, możecie sprawdzić darmową aplikację Star Realms, oferującą kampanię i pojedynek ze sztuczną inteligencją.
Tajniacy: Duet
Tajniacy: Duet to kolejna gra stworzona specjalnie z myślą o dwóch osobach (ale nie tylko), która powstała na bazie hitu przeznaczonego dla większego grona. W tym wypadku zmienia się jednak podstawowa zasada zabawy: o ile w oryginalnych Tajniakach zespoły rywalizowały ze sobą o to, kto pierwszy zakończy grę sukcesem, tak w Duecie obaj uczestnicy pracują razem na wspólne zwycięstwo. Na stole rozłożonych jest kilkanaście haseł, a do tego każdy gracz widzi kartę planszy z zaznaczonymi tymi hasłami, które drugi gracz musi odgadnąć na podstawie podpowiedzi udzielonych przez pierwszego. Myk polega na tym, aby podsuwać takie podpowiedzi, które łączą prawidłowe hasła, a jednocześnie wykluczają natrafienie na te, których należy się wystrzegać, gdyż ich wskazanie oznacza natychmiastowy koniec gry i porażkę. To idealna pozycja dla fanów wysilenia szarych komórek i coś dla tych, którzy w planszówkach niekoniecznie poszukują elementu rywalizacji.
Sherlock Holmes: Detektyw doradczy
W zamierzchłych czasach, kiedy w Polsce grało się co najwyżej w Chińczyka, a czasy świetności Monopoly miały dopiero nadejść, na niedostępnym wówczas Zachodzie wydana została gra Sherlock Holmes: Detektyw doradczy. Wkraczając w świat słynnego detektywa znanego z prozy sir Arthura Conan Doyle'a, gracze poruszali się po mapie Londynu, poszukując złoczyńcy. Do pomocy mieli ślady z miejsca zbrodni, doniesienia prasy, przesłuchania podejrzanych. "Żadnych kości, żadnego zdawania się na szczęście - tylko rzucenie wyzwania własnej zdolności myślenia". To był rok 1981. Na szczęście nie trzeba sięgać do tak archiwalnych wydań - z pomocą spieszy nam wydany ledwie kilka lat temu Sherlock Holmes: Detektyw doradczy - "Zagadka Kuby Rozpruwacza" i "Przygody na West Endzie". Pierwsza część składa się z czterech misji łączących się w jedną kampanię. Druga to sześć niezależnych od siebie zadań. Ta gra to nie tylko ostry trening dla szarych komórek, ale również gwarancja poczucia tego dreszczyku emocji, kiedy wpadamy na trop sprawcy. Teoretycznie można by ją polecić nawet i jednej osobie, ale nie ma to jak konsultować swoje przemyślenia i podejrzenia z kimś siedzącym przy tym samym stole. W końcu - co dwie głowy, to nie jedna.