Kilka dni temu odbyła się premiera gry Kholat w wersji na konsolę Switch (produkcja IMGN.PRO wcześniej trafiła ona na wspomniane już PlayStation 4, a także Xbox One oraz PC). Pod względem technologicznym recenzowany tytuł nie prezentuje się najlepiej. Tym bardziej, że w edycji „na pstryczka” możemy go uruchomić również w trybie przenośnym, czyli na małym, nieco ponad sześciocalowym wyświetlaczu.
Żeby dotrzeć do finału w grze Kholat należy zebrać dziewięć notatek rozmieszczonych na jednej, dużej mapie. Nie zamierzam tutaj oceniać, czy to dobra koncepcja, czy też nie – jeśli chcecie poznać odpowiedź na to pytanie i sprawdzić, co sądzimy o grze, przeczytajcie koniecznie recenzję Myszastego. W niniejszym tekście skupię się wyłącznie na tym, by ocenić, jak Kholat działa na Switchu. A działa, cóż – niezbyt dobrze.
Skoro już napisałem o tych pamiętnikach, to warto dodać, że czytanie ich było dość karkołomne już w poprzednich wydaniach produkcji, natomiast na Switchu, na małym wyświetlaczu, jest szczególnie uciążliwe. Jasne, można przybliżyć obraz, ale nawet wtedy czcionka nie jest na tyle duża, byśmy mogli mówić o komfortowej lekturze. Czasem tekst zajmuje mniej niż pół strony – dlaczego nie wykorzystano całej, zwiększając rozmiar liter? W czytaniu przeszkadza też odbijające się od kartek światło. Miało być realistycznie, a wyszło… irytująco?
Kholat reprezentuje gatunek narracyjnych przygodówek ukazanych z perspektywy pierwszej osoby. Zabawa skupia się więc na eksplorowaniu kolejnych lokacji, w których próżno szukać skomplikowanych zagadek natury logicznej. Zamiast tego musimy kombinować, jak zlokalizować miejsce oznaczone na nieczytelnej mapie, korzystając przy okazji z kompasu. Lwia część rozgrywki polega zatem na zwiedzaniu świata gry, w którym bardzo często obiekty otoczenia doczytują się na naszych oczach. Mógłbym myśleć, że wynika to z niezbyt dobrej optymalizacji czy też kiepskich podzespołów Switcha, ale z podobnym problemem borykałem się również na PlayStation 4.
Frajdę z gry odbierają także okazjonalne spadki płynności animacji w losowych miejscach, co jest o tyle dziwne, że o Kholacie można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że oferuje dynamiczną rozgrywkę czy też wysokiej jakości oprawę graficzną. W tym przypadku również wynika to ewidentnie z winy twórców, a nie nowej platformy docelowej. Kholat najzwyczajniej w świecie wymaga dopieszczenia kwestii technologicznych, ale IMGN.PRO nie zdecydowało się na wyeliminowanie tych niedociągnięć podczas pracy nad nową wersją swojego dzieła. Szkoda.
Kholat został wydany w pełnej polskiej wersji językowej, ale istnieje opcja włączenia angielskiego voice-actingu. Grając z rodzimym dubbingiem zauważyłem jednak, że najpierw słychać głos lektora, a dopiero potem pojawiają się napisy. Nie jest to może szczególnie irytujące, ale przydałaby się lepsza synchronizacja w tym aspekcie.
Sam co prawda nie lubię remasterów, ale mimo wszystko po cichu mam nadzieję, że IMGN.PRO zapowie grę Kholat na konsole nowej generacji, w której usunięte zostaną wyżej wymienione niedociągnięcia, a mapa świata będzie bardziej czytelna i przyjazna użytkownikom. Jeśli tak się nie stanie, to cóż – tym, którzy chcieliby nadrobić zaległości odradzam wersję na Switcha, bo prezentuje ona zbyt niski poziom wykonania i wymaga odpowiednich szlifów, by nowi gracze mogli cieszyć się komfortową rozgrywką.