Graliśmy w World of Warcraft Shadowlands. Nowy początek, w trochę innym stylu

Coś nowego, coś większego, coś trudnego

Z paktami związana będzie także mechanika wiązania duszy, w oryginale nazywana “Souldbind”. Jak tłumaczył deweloper prowadzący pokaz, jest to nazwa pewnego rytuału ze świata Shadowlands - pozwala na związanie się naszej postaci z duszą postaci istotnej dla fabuły nowego dodatku, poprzez “uczepienie się” NPCów z poszczególnych frakcji. Pomijając całą otoczkę jaką dorabiają do tego deweloperzy, jest to nic innego, jak kolejne drzewko rozwoju. Z ciekawostek należy wspomnieć, że twórcy deklarują, że dosyć łatwo będzie się przełączać pomiędzy poszczególnymi souldbindami w ramach jednej frakcji.

Oczywiście to tylko wierzchołek góry lodowej. Kolejny dodatek World of Warcraft wprowadza, klasycznie już, mnóstwo innych większych i mniejszych mechanik, które będą miały większy czy mniejsze znaczenie na rozgrywkę - część z nich unikalna dla poszczególnych frakcji. Te niuanse w sposób typowy dla kultowego MMORPG od Blizzarda składając się będzie na umiejętności najlepszych graczy.

Podczas paru godzin jakie spędziłem z World of Warcraft: Shadowlands wysunąłem następujące wnioski. Po pierwsze, Blizzard szykuje się na twardy reset swojego MMORPG, co pewnie nie wszystkim się spodoba, ale na pewno wniesie sporo świeżości. Po drugie, gra jest trudna i wydaje się być skierowana dla grona już istniejących fanów - o wiele łatwiej mi było zacząć zabawę, po kolejnej długiej przerwie od WoWa, przy okazji Battle for Azeroth. Po trzecie, mroczny, diablowaty styl może nie wszystkim się spodobać, bo przecież fanbase domagał się tego w przypadku Diablo, a nie Warcrafta. Niemniej, pozostaję pod ciągłym wrażenie tego, że po ponad piętnastu latach, Blizzard wciąż nie tylko utrzymuje przy życiu, ale wręcz wymyśla na nowo World of Warcraft.