Ostatni dodatek do Remnant: From The Ashes to bardzo przyjemne zwieńczenie przygody za stosunkowo małe pieniądze.
Ostatni dodatek do Remnant: From The Ashes to bardzo przyjemne zwieńczenie przygody za stosunkowo małe pieniądze.
Przyznam szczerze, że po przeczytaniu recenzji Remnant: From The Ashes od Harpena czułem się… zaintrygowany. Głównie dlatego, iż gatunek soulslike mi nie jest obcy. To znaczy - nie wymiatam jak wyżej wspomniany, ale mimo wszystko lubię ten rodzaj gamingowego masochizmu w tego typu produkcjach. Zwłaszcza, gdy chodzi o doszlifowywanie konkretnych elementów czy szukwanie rozwiązań. To uzależnia.
Z Remnantem było trochę inaczej - niby to soulslike, ale cały czas miałem wrażenie, że jest on o wiele bardziej przystępny graczom niż inne tytuły na rynku. Niektórym o wiele bardziej przypada strzelankowe podejście do tematu, a innym fakt, że twórcy oddają w ręce gracza od samego początku cały wachlarz przeróżnych broni, ekwipunku oraz modyfikacji. Mówiąc w skrócie - jest z czego wybierać, z czym kombinować i nie ma poczucia, że innej opcji do pokonania danej przeszkody nie ma. Dodatkowo z każdym kolejnym starciem miałem wrażenie, jakbym musiał rozgryzać raidowe mechaniki znane mi z looter-shooterów. Było bardzo dobrze.
Nie byłem więc zaskoczony, że przez Remnant: From The Ashes przebiłem się dość szybko i nie mogłem się doczekać dodatku Subject 2983. Mimo, że w grze dostępne są Adventure i Survival Mode czułem, że chciałbym poznać o wiele więcej historii z tego świata. Zwłaszcza, że gra sama w sobie pod względem lore mogłaby być o wiele lepiej poprowadzona i to był mój największy zarzut w kierunku podstawki. W przypadku Subjecta mogę powiedzieć, że jest lepiej. Jest magicznie, jest ciekawie i co najważniejsze - warte swojej ceny.
Wydarzenia z Subject 2983 rozpoczynamy tuż po zakończeniu podstawowej części przygody w Remnant: From The Ashes. Główny bohater zostaje wysłany do Ward Prime w celu odnalezienia kolejnych wskazówek, które pomogą pokonać Root, jak również poznać kulisy Dreamer Program oraz powiązań z niebezpieczeństwem, z którym walczy ludzkość na ziemi. Dodatkowo przyjdzie odwiedzić Reisum - ośnieżoną krainę, w której mieszkają Skave… szczuropodobni Urikki, a także osoba, która zna odpowiedzi na część pytań związanych z Dreamer Program.
I tak naprawdę do momentu, gdy bohaterowie dzielnie poszukują Ward Prime i przychodzi rozwiązać kilka zagadek jest super. Widać, że w te elementy, mimo że część z nich to wykorzystanie wcześniej znanych elementów z Ward 13, włożono trochę serca i szkoda, że opuszczone tereny poza bunkrem nie zostały wcielone w system proceduralnie generowanych przygód. Dodatkowo w samym przyczółku można znaleźć całe mnóstwo dzienników oraz logów, które pozwalają odkryć krok po kroku co się działo lata temu. Później jednak, gdy już trafiamy do Reisum wchodzi to, co w Remnancie dobrze znamy - losowo generowane mapy, możliwość trafienia na różnych bossów oraz przedmiotów w trakcie runu. Nie ma tak naprawdę na narzekałem, bo podobało mi się to już wcześniej. Co prawda nie robi to już aż takiego wrażenia jak za pierwszym razem, ale mimo wszystko prezentuje się niezwykle klimatycznie. Wynagradza to również kilka momentów, które na myśl przywołują produkcje Fumito Uedy oraz Team Ico, a fabularnie całość spina się o wiele lepiej niż wątki poruszane w podstawce.
Widać również, że Gunfire Games wyciągnęło wnioski z sugestii graczy i starcia z bossami w Subject 2983 są o wiele bardziej nastawione na konkretne mechaniki niż na zalewanie gracza całą hordą mniejszych przeciwników. Czuć tu wyraźną inspirację czerpaną z innych gier z gatunku (pozdrawiam fanów Dark Souls!), ale mimo wszystko dobrze jest zobaczyć coś więcej niż sytuację, w której właściwie nie wiadomo w co strzelać - czy w bossa, czy w jego pomagierów. Podobnie jest również w walce z ostatnim przeciwnikiem, choć tutaj miałem wrażenie, że twórcy aż za mocno zainspirowali się… NieR: Automata. Remnant ewoluuje wtedy w wielki bullet hell i właściwie czasami można mieć wręcz wrażenie, że pewnych pocisków nie da się uniknąć. Chyba, że ktoś dysponuje idealną koordynacją i wyczuciem totalnym tego, co przeciwnik ma w planach, ale nie mniej jednak to zawsze inna mechanika oraz zachęta, aby spróbować innych rozwiązań. Nawet, jeśli przygotowany wcześniej build nie do końca się do tego nadaje.
Tu również jednak objawiła się największa bolączka tego dodatku...
Największym problemem Subject 2923 są kolosalne spadki płynności na PlayStation 4.
Do tego stopnia, że przechodzenie przez jaskinie było kompletną loterią i jedyne, co miałem w głowie to chęć jak najszybszego przebicia się przez przeciwników i ucieczki do najbliższego wyjścia. O wiele gorzej natomiast wyglądała walka z ostatnim bossem, w trakcie której gra losowo potrafiła zatrzymać się na trzy sekundy, po czym puścić jakby nigdy nic. Co więcej, w kooperacji każdy z graczy dostawał tego typu pauzę osobno w trakcie walki, przez co można było mieć wrażenie, że to jakieś konkretne problemy z połączeniem. I uprzedzając pytania – nie, to nie była mechanika starcia z bossem. Oczywiście byłaby ona ciekawa i chyba nawet widziałem coś podobnego dawno temu, ale tutaj wchodzą w grę pewne niedostatki techniczne.
Z tego co widziałem twórcy już obiecali wprowadzenie niezbędnych poprawek, w tym usunięcie jeszcze jednego, dość irytującego błędu, który również mocno wpływa na chaos w trakcie starcia. Nie mniej jednak jeśli w tym momencie planujecie ogrywać Subject 2923 na PS4, to radzę się uzbroić w cierpliwość i czekać na wypuszczenie łatek. Nie wiem natomiast czy podobny problem występuje na innych platformach. Jeśli ogrywacie DLC na Xbox One czy PC - dajcie znać w komentarzu!
Aktualizacja: w momencie pisania recenzji pojawiła się aktualizacja, które podobno wyeliminowała większość problemów, jak również i zmieniła timingi w starciu z ostatnim bossem. Oznacza to również, że większość z przytoczonych tutaj argumentów możecie po prostu pominąć, a i ocena będzie trochę wyższa niż pierwotnie zakładałem (na starcie miała być w okolicach 7,5/10 właśnie za problemy z optymalizacją).
Inną kwestią jest fakt, że Reisum jako miejscówka nie jest dodana do puli kampanii, a rozpoczęcie dodatku wymaga zresetowania postępów z “podstawki” i przejścia do Subject 2923. Oznacza to również, że z ogrywaniem DLC najlepiej jest się wstrzymać do momentu, w którym czujecie, że podstawkę w pierwszym (czy którymkolwiek kolejnym) przebiegu macie wyczyszczoną, a wszelkie przedmioty zdobyte. Na pewno oszczędzi to ewentualnego rozczarowania, że jednak coś mogło zostać, a przy kolejnym przebiegu konkretne starcie nie zostanie wylosowane z puli. Podobnie jest w przypadku Subjecta – w trakcie zabawy z pewnością nie pojawią się wszystkie starcia za pierwszym razem (chyba jedno czy dwa zostają), więc warto zrobić jeszcze jedną wyprawę, aby znaleźć pozostałe przedmioty.
Ogólnie wniosek z Subject 2923 jest jeden - za taką cenę aż żal nie ograć tego dodatku. To jakieś 10$ w cyfrowej dystrybucji, cena zapewne będzie się nieco różniła od platformy, ale jak na sześć godzin fabularnych i dodatkowe wyzwania w pozostałych trybach to nie jest to wygórowana cena. Tym bardziej, jeśli polubiliście się z Remnantem i szukacie nowych przygód! Nawet mimo pewnych problemów technicznych nie mogę powiedzieć, że nie bawiłem się dobrze. Wręcz przeciwnie – po przejściu Subjecta od razu zacząłem myśleć o tym co dalej, jak zebrać wszystkie związane z dodatkiem przedmioty czy też umiejętności dla mojego bohatera.
Szkoda natomiast, że to ostatni dodatek do gry Gunfire Games. Głównie dlatego, że jak dobrze wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zapewne postaram się go ugasić próbując skompletować wszystkie przedmioty, mody czy inne błyskotki w trybie Adventure czy Survival. Jestem również pewny, że w tym świecie jest potencjał na naprawdę udany sequel, ponieważ podstawa jest zbyt miodna, aby zostawić ją i nigdy nie wrócić. Liczę więc, że twórcy wyciągną wnioski, sprawdzą feedback od graczy i podejmą się tego wyzwania, bo niewątpliwie Remant: From The Ashes z dodatkami jest bardzo miłym zaskoczeniem.
Ostatni dodatek to zwieńczenie tego, jak niezwykłym projektem jest ta gra, a w gąszczu naprawdę słabych dodatków za o wiele wyższą cenę po prostu warto wspierać dobrą, rzemieślniczą robotę. Tak po prostu.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!