Xbox Series X – działanie dashboardu i miejsce na dysku
Już na samym początku przygody z nową generacją czeka nas pewna nowość. Przy początkowym konfigurowaniu konsoli możemy skorzystać z Xboksowej aplikacji i powiązać ją z urządzeniem. Kolejne opcje wyświetlane na ekranie możemy akceptować wyłącznie za pomocą telefonu, bez potrzeby sięgania po pada. To usprawnienie z pewnością przypadnie do gustu osobom, które nie chcą tracić czasu na konfigurowanie konsoli. Szczególnie że po zalogowaniu się na własne konto sprzęt pobierze z serwerów nasze wszystkie ustawienia z poprzedniej konsoli Microsoftu. Poszczególnie gry i aplikacje będziemy musieli pobrać od nowa, ale układ menu konsoli zostanie przeniesiony, tak samo, jak wszystkie stworzone przez nas grupy.

Animowane tapety to jedyna nowość w dashboardzie
Martwić się nie będziemy musieli również o konfigurację ustawień telewizora. Xbox Series X sam wykryje podłączony sprzęt i dostosuje ustawienia do najlepszych parametrów. Mimo to warto samemu się przyjrzeć dostępnym opcjom, bo gdy z automatycznej konfiguracji byłem zadowolony, to odświeżanie 120Hz przy rozdzielczości 4K musiałem włączyć samodzielnie (domyślnie ustawiona była na 60Hz). A uwierzcie, że już w samym menu konsoli widać ogromną różnicę w podwójnie większym odświeżaniu.
Pierwsze chwile spędzone z konsolą nastrajają pozytywnie. Choć poza jednym szczegółem (animowane tło) otrzymujemy dokładnie ten sam dashboard, z którego użytkownicy Xboksa One korzystają już od kilku tygodni. Działa on jednak znacznie szybciej na nowej konsoli. Nawigowanie po poszczególnych menu stało się jeszcze przyjemniejsze i ani razu nie doświadczyłem sytuacji, że po wybraniu jakiejkolwiek opcji dashboard się na chwilę przyciął, co jest codziennością dla graczy korzystających z poprzedniej generacji konsol. Nawet sklep działa błyskawicznie, a ten zawsze na konsolach Microsoftu miał problemy ze stabilnością.
Nie będziemy również długo czekać na pobranie lub skasowanie gier. Użytkownicy Xboksa One doskonale wiedzą, jak długi potrafił być to proces, gdy jednocześnie pobieraliśmy grę w tle i robiliśmy porządki na dysku. Nawet pół minuty potrafiło zająć konsoli usunięcie konkretnego tytułu. Także rozpoczęcie pobierania zajmowało od kilku do kilkunastu sekund. Te problemy na Xboksie Series X na szczęście nie istnieją. Pobieranie rozpoczyna się już po chwili, a kasowanie z dysku odbywa się niezwykle szybko.
To dopiero przedsmak możliwości nowego dysku, ale zanim przejdziemy dalej, warto wspomnieć o dostępnej przestrzeni na gry i aplikacje. Xbox Series X oddaje użytkownikom 802 GB pamięci, ale około 2 GB zostaje przeznaczone na podstawowe aplikacje, jak Edytor Awatara, które można w każdej chwili usunąć. Domyślnie mamy więc 800 GB miejsca do wykorzystania. Choć przy rozmiarach gier może wydawać się to mało, to próbując zapełnić dysk, musiałem zainstalować prawie 30 produkcji, aby pobranie kolejnych nie wiązało się z usuwaniem poprzednich.
Oczywiście, jeżeli będziemy chcieli trzymać na dysku zeszłorocznego Call of Duty, Halo: The Master Chief Collection, Forzę Horizon 4, Gears 5 i Red Dead Redemption 2, możemy mieć problem ze zmieszczeniem jeszcze innych tytułów na dysku. Mowa tu jednak o grach, które ważą najwięcej i problem z miejscem na dysku mogą mieć przede wszystkim osoby, które regularnie grają w kilka tytułów multiplayerowych. Gracze stawiający na singlową rozgrywkę raczej na wielkość dysku narzekać nie będą.
Szczególnie że na dysku konsoli musimy trzymać wyłącznie gry przeznaczone na nową generację. Wszystkie produkcje ze wstecznej kompatybilności, a więc z Xboksa One, Xboksa 360 i pierwszego Xboksa, możemy przenieść na zewnętrzny dysk. Musimy się jednak wtedy liczyć z tym, że czas wczytywania gier zostanie znacząco wydłużony. A gdy raz już spróbujecie odpalić produkcje z wewnętrznego dysku konsoli, już nigdy nie będziecie chcieli korzystać z innego rozwiązania.