10.10 w Polsce swoje święto obchodzą gry bez prądu. Z tej okazji analizujemy skąd tak w zasadzie wziął się boom na planszówki i co takiego mają w sobie, że przyciągają coraz więcej ludzi.
Za co kochamy gry planszowe
Planszówki podbijają nasze serca z wielu względów. Stara marketingowa prawda brzmi, że kupujemy oczami. Nie sposób więc już na samym początku nie wskazać, że gry planszowe współcześnie wyglądają lepiej niż kiedykolwiek. Efektowne pudełka, kolorowe komponenty, czytelne i ozdobione pięknymi grafikami karty oraz figurki wykonane z wyjątkową starannością to obecnie standard. Adam Kwapiński, jeden z najbardziej utalentowanych polskich autorów planszówek (m.in. Nemesis, Hard City, Frostpunk: Gra planszowa), w wywiadzie udzielonym naszej redakcji sam przyznał, że im gra ładniej wygląda, tym łatwiej ją sprzedać. Matt Leacock, twórca legendarnego Pandemica, zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt związany z wykonaniem gry: - Trzymasz w rękach fizyczne komponenty. Czujesz teksturę kart i widzisz słoje na drewnianych elementach. Istotnie, wypływa z tego prawdziwa przyjemność.
Pandemic
Wiele zasług dla rozwoju planszówek pod kątem jakości wykonania mają niewątpliwie platformy crowdfundingowe, z Kickstarterem na czele. Prowadzone tam kampanie pozwoliły ocenić zainteresowanie daną grą bez konieczności ponoszenia większości kosztów związanych z produkcją komponentów. Model ten pozwolił też wypłynąć na szerokie wody wielu utalentowanym twórcom, którzy mogli zaprezentować światu swoje pomysły z pominięciem sita wydawniczego. Odpowiedź konsumentów była zresztą porażająca. Planszówki na Kickstarterze cieszą się większym powodzeniem aniżeli gry wideo. Dość powiedzieć, że rekordowa kampania gry cyfrowej - Shenmue 3 z zebranymi ponad 6,3 mln dolarów - nie była nawet w połowie tak udana jak planszówkowy numer jeden. Jest nim Frosthaven, które zbliżyło się do pułapu 13 milionów dolarów.
Planszówki są teraz bardziej powszechne. A że jest to hobby, w którym trudno jest realizować się samemu (choć nie jest to niemożliwe - zerknijcie na nasz ranking najlepszych gier do zabawy solo), to pocztą pantoflową dowiadują się o nim kolejne osoby. Z planszówkami wychodzimy do kolejnych znajomych, ale łatwiej jest się o nich dowiedzieć także z internetu, mediów społecznościowych. Każde duże miasto ma klub, w którym można pograć w planszówki. A jeśli takowego nie ma, partnera do gry można spróbować znaleźć chociażby na grupach facebookowych. Społeczność do niedawna traktowana jako geekowie i postrzegana w niekoniecznie korzystnym świetle rozrosła się, a jej dawne łatki poodpadały.
Brzdęk!: Nie drażnij smoka
Nawet zaporowe ceny nie powstrzymują fanów przed dokonaniem zakupu. Przykładem niech będzie wydany na dniach Nemesis: Lockdown. Wydawca ustalił cenę na poziomie 700 zł. Nawet to nie powstrzymało jednak gry Adama Kwapińskiego przed wdarciem się do zestawienia bestsellerów Rebela w jej premierowym tygodniu. To zresztą nie jedyny przykład, gdy fani decydują się wydać "pół pensji" na planszówkę. Kickstarterowe zestawy all-in, zapakowane już nawet nie w jedno duże, ale kilka sporych pudeł, to nierzadko inwestycja sięgająca kwot czterocyfrowych. Istnieją zresztą dowody na to, że początkowo spory wydatek na planszówkę w praktyce nie okazuje się wcale aż tak duży - wystarczy złotówki przeliczyć na czas spędzony przy danej grze. To już jednak temat na zupełnie osobne rozważania.
Nemesis: Lockdown
GramTV przedstawia:
Można doszukiwać się wielu przyczyn sukcesu planszówkowej branży w ostatnich latach. Studiując rozmaite artykuły na ten temat, na pierwszy plan zawsze wychodzi jednak ten sam argument: ludzie chcą się socjalizować, chcą być bliżej siebie, chcą razem coś przeżyć. A gry planszowe pozwalają na to w większym stopniu niż inne media. Książki lub filmu nie da się przeżywać w taki sam sposób co partii przy stole. Nie będziemy co kwadrans pauzować lektury lub seansu, by dzielić się swoimi wrażeniami z pozostałymi czytelnikami / widzami. W przypadku planszówek nie jesteśmy też biernymi odbiorcami, a czynnie kształtujemy przebieg partii. Mamy poczucie więzi, a może nawet jedności z pozostałymi graczami. Tu nie chodzi już tylko o elementy rozłożone na stole, ale o relacje z osobami wokół stołu. Planszówka - zwłaszcza taka, która nie wymaga pełnego skupienia i dogłębnego analizowania każdego kroku - może być jedynie elementem towarzyszącym spotkaniu grupy znajomych. Może być też narzędziem do przełamywania lodów i przezwyciężania barier pokoleniowych w gronie rodzinnym.
Chwytajcie więc śmiało za planszówki. Jeśli potrzebowaliście do tego jakiejś specjalnej zachęty, to nie ma na to lepszego momentu niż Dzień Gier Planszowych.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!