Detektyw: Miasto Aniołów - recenzja. Wyścig śledczych

Patryk Purczyński
2025/03/30 08:40
0
0

Znowu kogoś zamordowali. Zamiast jednak współpracować nad ujednoliconymi teoriami, każdy prowadzi własne śledztwo. Jesteście gotowi na taką detektywistyczną rywalizację?

Detektyw: Miasto Aniołów - recenzja. Wyścig śledczych

Odkąd zasmakowałem w Detektywie od Ignacego Trzewiczka, nie przepuszczam żadnej okazji, żeby rozłożyć na stole grę, w której jest do rozwiązania jakaś zagadka kryminalna. Do tej pory były to jednak konsekwentnie planszówki kooperacyjne, gdzie w grupie próbowaliśmy łączyć nasze szare komórki (z litości nad sobą samym nie wspomnę, które miejsce szacunkowo zajmowałem w tej klasyfikacji) by wpaść na właściwy trop. Konfrontowaliśmy się jedynie o to, czyją teorię sprawdzimy w pierwszej kolejności, czyj szósty zmysł potraktujemy priorytetowo, za czyim głosem podążymy. Ale podążymy jako grupa. Okazuje się jednak, że grę detektywistyczną można zaserwować jako danie w pełni rywalizacyjne. Taką formułę oferuje Detektyw: Miasto Aniołów. I wiecie co? Zakochałem się w niej.

Nowa gra z katalogu Albi Polska przenosi nas do Los Angeles lat 40. ubiegłego stulecia. Od razu trzeba powiedzieć, że świetnie oddaje klimat tamtych czasów, choć nie stroni od puszczania oka w stronę graczy. Nie jest więc tak, że cały czas dostajemy ciężką, brutalną, gangsterską narrację. Misje napisane są zresztą w taki sposób, że zdarza się odpocząć od porachunków mafijnych czy napadów na bank. Łącznie mamy do rozwiązania dziewięć niezależnych od siebie misji. Z jednej strony można zatem powiedzieć, że Detektyw: Miasto Aniołów to gra na tylko dziewięć wieczorów (zakładając, że w rozgrywkach uczestniczy ta sama ekipa). Z drugiej jednak, dziewięć misji jak na standardy gier detektywistycznych to naprawdę sporo.

Przekręcić krętacza

Detektyw: Miasto Aniołów oferuje trzy tryby rozgrywki, ale tylko w głównym wykorzystuje pełnię swojego potencjału. Jest to moduł przewidziany dla co najmniej trzech osób. Jeden z graczy przyjmuje rolę krętacza, a pozostali prowadzą śledztwo. Krętacz od początku zna faktyczny przebieg wydarzeń, a przy przesłuchaniach decyduje, którą z dostępnych odpowiedzi ma udzielić podejrzany. Tylko jedna z nich będzie naprawdę pomocna detektywowi, pozostałe mają za zadanie wyprowadzić mundurowych w pole. Krętacz to swoisty mistrz gry, od jego postawy zależy bardzo wiele. Może bardzo utrudniać zabawę pozostałym albo odpowiednio dozować im informacje. Jego rolą jest bardziej zapewnianie dobrej zabawy innym aniżeli dążenie samemu do zwycięstwa (osiąga je jeśli nikt nie rozwiąże śledztwa w porę). Taka rola ewidentnie wymaga odpowiedniej osoby i nie będzie leżała każdemu.

Dla detektywów sprawa jest prosta. W swojej turze mają do dyspozycji cztery akcje, choć nie wszystkie z nich mogą wykorzystać w każdym momencie. Prowadzenie śledztwa jest bowiem ściśle powiązane ze znajdowaniem się w odpowiednich lokacjach. Figurką śledczego poruszamy się po podzielonej na kilka stref mapie Los Angeles. Aby to zrobić zużywamy akcje ruchu. W każdej dzielnicy możemy dotrzeć do kilkudziesięciu ponumerowanych miejsc. Nie będziemy jednak lawirować po nich w ciemno. Te, które warto odwiedzić, wskaże nam policyjna odprawa odczytywana na początku misji oraz informacje zdobyte w trakcie prowadzenia czynności. Lokację można przeszukać, a jeżeli znajduje się w niej podejrzany, to możemy go przeszukać lub przesłuchać.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

I właśnie przesłuchanie jest najbardziej intrygującą akcją. Choć brzmi niepozornie, jest kilkuetapowa i wymaga podjęcia decyzji przez wszystkich - gracza aktywnego, graczy pasywnych i krętacza. Gracz aktywny rozpoczyna od wyboru tematu przesłuchania. Może odwołać się wyłącznie do jednej z kart śledztwa - odsłoniętej bądź takiej, na temat której zdobył wiedzę w toku prowadzonych czynności. Następnie pozostali gracze decydują, czy chcą zapłacić aby podsłuchać rozmowę z podejrzanym. Kolejnym krokiem jest wybór odpowiedzi przez krętacza. Może on wybrać najbardziej przydatną odpowiedź lub jedną ze zmyłek. Krętacz wsuwa kartę odpowiedzi odpowiednią stroną w kartonik zasłaniający pozostałe warianty i podaje ją aktywnemu detektywowi.

Ten po cichu odczytuje odpowiedź, po czym decyduje czy chce ją zakwestionować. Jeśli to zrobi, przekazuje znacznik przewagi krętaczowi. Jeśli otrzymana pierwotnie odpowiedź nie była najbardziej pomocna, krętacz musi teraz takową przedstawić. Dodatkowo detektyw zdobywa znacznik przewagi nad przesłuchiwanym. Jeśli natomiast śledczy niesłusznie podejrzewał, że jest wprowadzany w błąd, to krętacz zdobywa znacznik przewagi nad detektywem. Na końcu pozostali detektywi, którzy zdecydowali się zapłacić, by móc podsłuchać przesłuchanie, mają prawo odczytać otrzymaną ostatecznie odpowiedź. Nie mogą oni jednak ingerować we wcześniejszy przebieg przesłuchania.

Cały ten proces został świetnie zaprojektowany i jest jedną z najmocniejszych stron gry. To właśnie przesłuchania rodzą w Detektywie najwięcej emocji, głównie z powodu zaangażowania w nie wszystkich uczestników rozgrywki. System ten nie jest doskonały. Zdarzają się bowiem przypadki, w których podczas przesłuchania detektyw odkrywa coś, co znacząco posuwa śledztwo do przodu. Jeśli jest to jego ostatnia akcja, kładzie współgraczom cenną podpowiedź na tacy, a sam zostaje w tyle. Oczywiście można by odbić piłeczkę i zwrócić uwagę na konieczność lepszego zarządzania akcjami, ale de facto nigdy nie wiemy, na ile istotne będą informacje zdobyte podczas danego przesłuchania. Poza tym, dochodzi jeszcze kwestia zużycia akcji na dotarcie na pole z podejrzanym, by przesłuchanie w ogóle mogło się odbyć. Zastanawiam się, czy w tych kluczowych momentach nie należałoby nagradzać detektywa np. dodatkową akcją, ale trudno oszacować, jak bardzo wpłynęłoby to na balans rozgrywki.

Decyzje na szerszą skalę

No dobrze, a skąd w ogóle biorą się pieniądze wydawane do podsłuchiwania przesłuchań? Można je zdobyć dwojako: wydając akcję na dowolnym polu (wówczas otrzymujemy dolara) bądź na jednej z melin (ta akcja traktowana jest jako zarobek za ochronę - tu otrzymujemy więcej, ale musimy znajdować się na konkretnym polu). Kasa wprowadza element zarządzania zasobami. Dzięki niej zdajemy się nie tylko na swoje czynności, ale korzystamy też z poczynań innych śledczych. Pieniądze wydajemy przy przesłuchaniach, możemy też podejrzeć karty wcześniej zdobyte przez innych detektywów w wyniku przeszukań lub uzyskać odpowiedź na pytanie zablokowane przez krętacza.

W praktyce wypada to fenomenalnie. Misje są na tyle rozbudowane i wielowątkowe, że każdy może poprowadzić śledztwo we własnym kierunku, a jednocześnie ma dostęp do odkryć innych detektywów, właśnie dzięki pieniądzom. Ważne jest to, że podejrzanych można przepytywać jedynie o odkryte karty. Oznacza to, że nowe opcje przesłuchań odblokowują się na późniejszych etapach misji, dzięki czemu nie ma mowy o popadaniu w stagnację. Większość scenariuszy napisana jest w sposób nieoczywisty, gdzie rozwiązanie długo się nie nasuwa. Mało tego, autorowi nieraz uda się wpuścić nas w maliny, angażując naszego śledczego w niekoniecznie kluczowy dla śledztwa wątek. Ile jest w tym wszystkim szczęścia, a ile umiejętności? Nie wiem, ale równowaga pomiędzy nimi jest absolutnie zachowana, dzięki czemu rozgrywka zapewnia masę pozytywnych wrażeń.

Kolejnym świetnym mechanizmem są wspomniane już żetony przewagi. Początkowo krętacz otrzymuje po jednym takim wskaźniku od każdego detektywa. W dowolnym momencie śledztwa może dzięki nim zablokować możliwość zadania pytania podejrzanemu lub podsłuchania przesłuchania przez pasywnego detektywa. Śledczy, po zdobyciu przewagi nad podejrzanym, mogą natomiast wydać ów znacznik przed rozpoczęciem kolejnego przesłuchania. W ten sposób zmuszają krętacza do podania najbardziej pomocnej odpowiedzi, a ponadto blokują możliwość podsłuchania rozmowy pozostałym graczom. Jest to zatem potężne narzędzie, które - użyte we właściwym momencie - może znacząco wpłynąć na tok śledztwa. Dodaje też rozgrywce pikanterii poprzez wprowadzenie elementu bezpośredniej negatywnej interakcji. Detektyw: Miasto Aniołów to przede wszystkim wyścig, ale znacznik przewagi pozwala lekko trącić mundurowych biegnących na sąsiednich torach.

Co w innych trybach

Zastosowane w głównym trybie rozwiązania są tak dobre, że tym bardziej boli ich brak w pozostałych wariantach rozgrywki. W trybie jeden na jednego oraz kooperacji bez krętacza nie korzystamy z kasy, a w tym pierwszym także ze znaczników przewagi. Tracimy więc bardzo istotne elementy, które znacząco ubarwiają zabawę i wzmagają decyzyjność w trybie klasycznym. W kooperacji zastosowano za to inny bardzo interesujący zabieg. Krętacza zastępuje dziennik śledztwa. Każde przesłuchanie i przeszukanie to osobny paragraf w książce. Podobnie jak w standardowym przesłuchaniu, tylko od nas zależy czy uwierzymy w to, co usłyszeliśmy. Jeśli nie, możemy zakwestionować odpowiedź. Wówczas dziennik odeśle nas do innego paragrafu. W sytuacji gdy nasze podejrzenia były słuszne, otrzymujemy najbardziej pomocną odpowiedź i znacznik przewagi nad przesłuchiwanym. Kiedy niesłusznie oskarżyliśmy przesłuchiwanego o próbę wyprowadzenia nas w pole, rośnie nasz stres. Odwrócenie trzech znaczników stresu skraca czas na przeprowadzenie śledztwa o jeden dzień. Dziennik został napisany w sposób przemyślany; potrafi przeprowadzić nas przez misję jak najlepszy żywy krętacz.

Nie ma róży bez kolców, więc i Detektyw: Miasto Aniołów musiał parę razy ukłuć. Na szczęście są to delikatne draśnięcia, które nie zepsują nam wieczoru. W scenariuszach tu i ówdzie pojawiają się drobne niedomówienia. Aby nie zdradzać zbyt wiele posłużę się jednym ogólnikowym przykładem. Może zdarzyć się tak, że nie wszyscy podejrzani są znani od początku. Sęk w tym, że gra czasami wskazuje nam, który numer podejrzanego otrzymuje dana postać, a innym razem nie. Jest to o tyle ważne, że w rozgrywkach bez krętacza paragrafy z przesłuchań określane są na podstawie karty, która stanowi temat przesłuchania oraz numeru podejrzanego. Nie powiedziałbym ponadto, że poziom trudności danej misji określony przez autora cokolwiek sugeruje. Zdarzyło mi się rozwiązać misję teoretycznie na najtrudniejszym poziomie przed upływem połowy przysługującego czasu, a w teoretycznie prostszej w ogóle nie udzielić poprawnej odpowiedzi.

Wydanie ze znakiem jakości

Detektyw: Miasto Aniołów jest pięknie wydaną grą. Mapa Los Angeles nie tylko została mądrze zaprojektowana pod kątem ułożenia lokacji i podzielenia ich na strefy, ale też jest przy tym duża, przejrzysta i po prostu przyjemna dla oka. Planszetki dla każdego z detektywów pozwalają zachować porządek przy wykonywaniu misji i trzymaniu w ryzach mniejszych komponentów. Podejrzani występują jako tekturowe standy z ładnymi, kolorowymi grafikami, zaś detektywów reprezentują klasyczne figurki. Odlewy zostały wykonane z dużą starannością i sporą dozą szczegółów, co dodaje kilka punktów do klimatu.

Mnie najbardziej urzekły jednak pudełka, w których trzymane są karty przypisane do każdej z misji. Na froncie każdej z nich występuje barwna grafika odnosząca się do tematu sprawy. Pudełka wyglądają dzięki temu bardzo efektownie. Przywiodły mi nawet wspomnienia z dawnych lat - poniekąd przypominają pudełka z kasetami magnetofonowymi z lat 90. Widok to tyleż piękny, co nostalgiczny. Na dokładkę dostajemy jeszcze sporo żetonów i znaczników. Zwłaszcza kasa i małe kapelusiki (znaczniki przewagi) wyróżniają się na tle pozostałych komponentów. Mniejsze elementy w pudełku trzeba trzymać w woreczkach strunowych (albo luzem w osobnej przegródce), ale nie powoduje to powstania bałaganu czy większych uciążliwości.

GramTV przedstawia:

W pudełku znajdziemy też wspomniane już książki. Detektywi otrzymują swoje, w których znajdą odprawy z czytelnie rozpisanymi najważniejszymi informacjami o sprawie oraz wykaz lokacji na mapie miasta uporządkowanych strefowo i tematycznie. Niby szczegół, ale taki spis okazuje się naprawdę przydatny. Księga krętacza wygląda inaczej. Oprócz wstępu do sprawy znajdziemy w niej tabele przesłuchań z możliwymi odpowiedziami oraz epilogi. Najgrubsza jest jednak książka z paragrafami do trybu kooperacyjnego. Ta niemal w całości wyładowana jest treścią. Wszystkie wydrukowane zostały na połyskującym papierze wysokiej jakości. Ostatnim komponentem - i jedynym, do którego mógłbym się o cokolwiek przyczepić - są arkusze śledztwa. Detektywi zapisują na nich swoje notatki i oznaczają, którego podejrzanego pytali już o daną kartę. Zarzut? Trochę mało miejsca na spisanie istotnych faktów. Arkuszy jest za to dużo więcej niż potrzeba. Nie będziecie musieli niczego dodatkowo kserować.

Zdecydowanie na “tak”

Bardzo się cieszę, że dane mi było zagrać w Detektyw: Miasto Aniołów. Nie jest to perfekcyjna gra detektywistyczna, ale ogólne wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Motyw rywalizacji śledczych o to, który z nich poda prawidłowe rozwiązanie, sprawdza się wyśmienicie. Wszystkie mechaniki ubarwiające tryb rywalizacyjny działają wybornie. Warunkiem do wyciągnięcia maksimum z gry jest jednak znalezienie odpowiedniej osoby do funkcji krętacza. Planszówka z katalogu Albi Polska pokazała, że we wciąż rozwijającym się gatunku gier detektywistycznych nadal jest sporo miejsca na zagospodarowanie nowych funkcji - i te funkcje w znakomitej większości wypadły bardzo pozytywnie. Nie działałoby to tak dobrze, gdyby nie mądrze napisane scenariusze. Jeżeli zatem macie detektywistyczne zacięcie i ochotę by zmierzyć się z innymi domorosłymi śledczymi w klimatach LA lat 40., Detektyw: Miasto Aniołów jest pozycją w sam raz dla Was. Miejcie jednak na uwadze, by sklecić co najmniej 3-osobową ekipę, gdyż tylko wówczas uda Wam się wykrzesać z gry pełnię jej potencjału.

Zdecydowanie na “tak”, Detektyw: Miasto Aniołów - recenzja. Wyścig śledczych

8,5
Bardzo udane wejście gry detektywistycznej do świata rywalizacji
Plusy
  • dziewięć misji
  • wyrazisty klimat
  • proste reguły
  • różne ścieżki prowadzenia śledztwa
  • większa decyzyjność niż u konkurencji
  • rywalizacja o zakończenie śledztwa wypada wybornie
  • znakomita mechanika znaczników przewagi
  • element zarządzania zasobami
  • wysokiej jakości wykonanie
Minusy
  • sporo traci w alternatywnych trybach
  • przypadki, w których jeden detektyw poda pozostałym cenną informację na tacy
  • rola krętacza nie jest dla każdego
  • w scenariuszach zdarzają się drobne niedomówienia
  • poziom trudności nie jest tak zróżnicowany, jak sugerują to nazwy misji
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!