Elden Ring - recenzja. Opus magnum From Software

Adam "Harpen" Berlik
2022/02/23 16:01

Tak, jak ponad dziesięć lat temu Dark Souls właściwie stworzyło nowy gatunek, tak dziś Elden Ring sprawia, że będziemy zupełnie inaczej patrzeć na gry z otwartym światem.

Oh, Elden Ring!

Przyznam szczerze, że przez długi czas nie byłem przekonany do Elden Ring. Kiedy jeszcze o grze było wiadomo tyle co nic miałem nadzieję, że From Software przygotuje coś nowego. Liczyłem, że będzie to produkcja oferująca unikatowy gameplay, jak wydane w 2019 roku Sekiro: Shadows Die Twice, które nawet przez azjatyckie studio nie jest zaliczane do grona soulsborne (od Demon’s Souls, Dark Souls i Bloodborne), bo oferuje kompletnie inne doświadczenie za sprawą opartego na blokowaniu ciosów systemu walki. Jak bardzo żyłem w błędzie. Elden Ring to coś kompletnie nowego, a jednocześnie znajomego.

Elden Ring - recenzja. Opus magnum From Software

Elden Ring wyrwało mi już z życiorysu ponad 60 godzin. Tyle spędziłem w The Lands Between przez ostatni tydzień i wciąż mam ochotę na więcej. Nie nudziłem się ani przez moment. Wprost przeciwnie - byłem wręcz zdumiony, jak szybko upływa czas przy tej grze. Jest ona angażująca na niespotykaną dotąd skalę w każdym aspekcie, niezależnie od tego czy akurat po prostu eksplorujemy świat, czy też walczymy z przeciwnikami. To niesamowite atuty produkcji, ale nie byłoby o nich mowy, gdyby nie jeden ważny element, od którego tak właściwie chciałbym na dobre zacząć tę recenzję.

YOU DIED!

Nie chcę tutaj wskazywać nikogo palcem, ale w ostatnich latach niejednokrotnie otrzymywaliśmy wysokobudżetowe gry AAA, które powstawały w największych firmach świata, ale podczas rozgrywki ewidentnie było czuć, że koncepcja twórców zmieniała się wielokrotnie. Że w trakcie produkcji coś poszło nie tak. Być może ktoś postawił sobie poprzeczkę zbyt wysoko, chciał stworzyć ambitny tytuł, ale z czasem trzeba było po prostu zacząć robić grę, rezygnując z wielu, niewykluczone że rewolucyjnych, choć na razie niemożliwych do wprowadzenia pomysłów. Elden Ring to z kolei gra, której twórcy od początku do końca realizowali swoją wizję, co widać na każdym kroku.

Dark Souls, czy to ty?

Na pierwszy rzut oka Elden Ring wygląda jak kolejna odsłona cyklu Dark Souls. Identyczna kamera z perspektywy trzeciej osoby, interfejs podobny do tego, który znamy z Dark Souls III, system poruszania się postaci również budzi skojarzenia z kultową serią From Software. Ale diabeł tkwi w szczegółach, a w przypadku recenzowanej produkcji jest ich na tyle dużo, że mówimy o zupełnie nowej marce.

GramTV przedstawia:

Spoglądając na wspomniany HUD można niemal od razu dostrzec, że w górnej części ekranu pojawił się kompas, a wraz z nim do Elden Ring trafiła również mapa. Ortodoksyjni fani Soulsów pomyślą, że to zbrodnia. Jak to nie można odkrywać świata na własną rękę, tylko trzeba posiłkować się mapą? Otóż można jedno i drugie. Mapa jest tu niezbędna, bo w przeciwieństwie do wcześniejszych tytułów azjatyckiego studia otrzymaliśmy wreszcie otwarty świat z prawdziwego zdarzenia. Jeśli myślicie, że ten z Dark Souls oferował mnóstwo swobody i nazywaliście go otwartym, to cóż, po Elden Ring zmienicie zdanie.

Zaczynamy!

Po ukończeniu krótkiego, ale treściwego samouczka, który tak właściwie można zupełnie pominąć, otwieramy drzwi i wychodzimy z niewielkiego lochu na otwartą przestrzeń. Świat The Lands Between stoi otworem. Już w tym momencie ciężko jednoznacznie stwierdzić, dokąd się udać, więc zwyczajnie idziemy przed siebie. Bardzo szybko jednak można złapać się na tym, że ciekawi nas, co znajduje się za pobliskimi ruinami, czy da się zeskoczyć na plażę, gdzie dojdę idąc główną ścieżką. I tak jest przez kilkadziesiąt godzin, bo w Elden Ring nieustannie jest się odkrywcą, a nie kimś, kto jedynie odhacza znaczniki na mapie. Po dotarciu do pierwszego “ogniska” (wybaczcie soulsową terminologię) następuje delikatny szok. Oto bowiem poza możliwością odpoczęcia przy nim i wykonaniu jeszcze kilku innych czynności okazuje się, że od tego miejsca poświata wskazuje nam cel podróży. Możemy podążać zalecaną ścieżką, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by chodzić również własnymi drogami, odkrywając poboczne lokacje, opcjonalnych bossów, i tak dalej.

W tym momencie warto na chwilę wrócić do mapy. Nie jest to mapa w stylu Assassin’s Creed, Wiedźmina czy innych sandboksów, bo na początku praktycznie nic na niej nie ma poza tymi kilkoma ogniskami, które zdołaliśmy odblokować. Musimy znaleźć fragmenty mapy, coś jak w Hollow Knightcie, bo w przeciwnym razie nadal będziemy działać niejako po omacku. Na szczęście zostały one umieszczone dość rozsądnych miejscach, wystarczy się dobrze rozglądać. Przygotujcie się również na to, że nie zawsze dostaniecie je od razu po wejściu na dany obszar.

Komentarze
18
Gregario napisał:

To co stoi na przeszkodzie, aby gramowa redakcja wypracowała wspólny standard oceniania gier i nie było "różnych strategii"? :)

Ale nie mówię o strategiach w gramie, bo pod tym względem raczej jesteśmy zgodni w tym jak do tematu podchodzić. Mówię raczej o tym, że dla każdego z osobna temat "10/10" to zupelnie inna interpretacja i zawsze znajdzie się ktoś, komu będzie przeszkadzała taka ocena. Tak dla zasady :) 

Pewnie były to dawne, albo bardzo dawne czasy, ale nie o to chodzi :) Uważam, że recenzje bez "cyferek" w sytuacji braku standardu są uczciwsze, nie mącą obrazu opisywanej gry i przy okazji zachęcają do czytania całego tekstu, a nie tylko do zerkania na jego końcówkę. O ile za "cyferkami" bym nie tęsknił, gdyby np. znowu zniknęły, to to jedno lub dwa zdania podsumowania (obok oceny) są dobre i przydatne - świetnie pasują (jeśli nie są zbyt długie) do dodawanych w gramowym kuratorze na Steamie recenzji :D

Oczywiście, że tak. Zresztą, sam uważam że lepiej byłoby po prostu wrzucić tekst i nie bawić się w tabelki. Zwłaszcza, że kurna... załóżmy, że ktoś pisze mega wyczerpujący tekst na temat gry i sprowadzenie tej pracy do szybkiego przeskoczenia do tabelki z oceną na końcu smuci. To tak odchodząc od tematu "jeden powie że za mało, drugi że za dużo", bo zdania zawsze są podzielone. 

Gregario
Gramowicz
27/02/2022 05:43
Muradin_07 napisał:

Wiem wiem, w sumie miałem to dopisać, bo pamiętam rozmowy z moim znajomym na ten temat i tak - zgadzam się z tym, że taka standaryzacja powinna się pojawić również w grach komputerowych. 

To co stoi na przeszkodzie, aby gramowa redakcja wypracowała wspólny standard oceniania gier i nie było "różnych strategii"? :)

A co do ocen na gramie - a czy to nie było czasem związane z tym, że wcześniej recenzje na gramie to były de facto teksty związane z grami CD Projektu? :)

Pewnie były to dawne, albo bardzo dawne czasy, ale nie o to chodzi :) Uważam, że recenzje bez "cyferek" w sytuacji braku standardu są uczciwsze, nie mącą obrazu opisywanej gry i przy okazji zachęcają do czytania całego tekstu, a nie tylko do zerkania na jego końcówkę. O ile za "cyferkami" bym nie tęsknił, gdyby np. znowu zniknęły, to to jedno lub dwa zdania podsumowania (obok oceny) są dobre i przydatne - świetnie pasują (jeśli nie są zbyt długie) do dodawanych w gramowym kuratorze na Steamie recenzji :D

turmalin
Gramowicz
26/02/2022 19:28
Muradin_07 napisał:

A można tekst przeczytać i zobaczyć, że kilka razy jest wzmiaka o wersji PlayStation 5. Nawet trzy razy :) 

turmalin napisał:

Recenzja powinna na początku zawierać info, na jakiej platformie była testowana. Ten test był na PS5, tak? Okazuje się, że na PC jest blokada klatek do 60, problemy graficzne ze spadkami klatek w obszarach otwartych i brak wsparcia dla monitorów ultrawide (!) to ostatnie to już średniowiecze. Kupiłem i musiałem zwrócić. Info w nagłówku recenzji o platformie testowej jest niezbędne. Chyba wszystkie inne portale to robią.

No dobra, jest 3 :) Ale brakuje mi wyraźnego zdania "Recenzja dotyczy wersji na PS5, nie na PC."
Żeby to właśnie nie była wzmianka, ale konkret, jest to jedna z najważniejszych rzeczy w recenzji dla ludzi którzy kupują na daną platformę, moim zdaniem.
Ponieważ wiadomo, że między platformami mogą być ogromne różnice przede wszystkim w grafice high-end, w max fpsach i być może w płynności.
Powinieneś to moim zdaniem tagować w nagłówku albo podkreślać w pierwszym zdaniu, żeby nie było wątpliwości. Chyba że wydawca zachęca do celowego pomijania tego info w recenzjach, ponieważ wie, że wersja PC ma problemy :(




Trwa Wczytywanie