Prawa ekonomii w grach planszowych działają inaczej niż w przypadku gier cyfrowych. W tym drugim przypadku im dłużej jakiś tytuł znajduje się na rynku, tym zazwyczaj większa jest szansa na nabycie go po dużo niższej cenie niż w dniu premiery. Dość powiedzieć, że promocje na największych platformach cyfrowych potrafią osiągnąć poziom -90%. Tymczasem planszówki, nawet używane, z czasem mogą zyskać na wartości, i to całkiem sporo. Wystarczy, że wyczerpie się nakład, a gra nadal cieszy się dużym popytem - w takiej sytuacji zainteresowani są w stanie zapłacić znacznie więcej od ceny detalicznej, która obowiązywała, gdy dany tytuł znajdował się w sklepach. Bierze się to z faktu, że entuzjastów gier bez prądu w ostatnich latach znacząco przybywa i nierzadko mają oni chrapkę na gry, które królowały na półkach sklepowych nim ten rodzaj hobby został przez nich odkryty. Ślad po tych tytułach dawno jednak zaginął - przynajmniej w oficjalnych kanałach sprzedaży.
Najlepszym przykładem cenowego szaleństwa jest to, co w ostatnich dniach dzieje się z kultowym RPG-iem Talisman: Magia i Miecz. Wystarczyło, by polski wydawca gry, firma Galakta, ogłosił brak planów kolejnych dodruków z uwagi na wygaśnięcie licencji, a ceny na rynku używek poszły w górę o kilkaset procent! Na jednej z grup sprzedażowych, niejako w odpowiedzi na wysyp ofert z mocno zawyżonymi cenami, pojawiła się osobliwa propozycja zamiany: Talisman: Magia i Miecz z kilkoma dodatkami za… kawalerkę w Warszawie. Ten żartobliwy wpis celnie oddaje jednak realia ostatnich kilku dni. Oferty używek i tak nie przebijają jednak ceny, jaką trzeba zapłacić za ostatnie dostępne nowe sztuki w oficjalnej sprzedaży. Mówimy tu o kwotach mocno zbliżonych do tysiąca złotych, gdy jeszcze niedawno były one nawet pięć razy niższe! A wszystko to w świetle możliwego przekazania licencji na Talismana innemu wydawnictwu. Taki scenariusz nie jest na razie przesądzony, ale na pewno nie można go wykluczać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę nieustającą popularność marki wydaje się wręcz prawdopodobne, że inna firma zdecyduje się na wykupienie licencji. Negocjacje w tej sprawie, nie wspominając o realizacji dodruku i sprowadzenia go do sklepów, swoje muszą jednak potrwać. Najbardziej niecierpliwym pozostaje więc płakać i płacić. Piłka jest po stronie sprzedających.
Ale Talisman to nie jedyny przypadek gry planszowej o wyczerpanym nakładzie, na którego wciąż znajduje się wielu chętnych. Przedstawiamy listę innych białych kruków, nieobecnych w otwartej sprzedaży od długiego czasu, za które na rynku wtórnym trzeba słono zapłacić. Albo, patrząc z innej perspektywy, na których można nieźle zarobić. Poniższy ranking nie jest jednak utworzony wyłącznie na podstawie kwot, jakie są płacone za używane egzemplarze, aczkolwiek jest to czynnik odgrywający ważną rolę. TOP10 zostało skomponowane jako wypadkowa kilku aspektów: cen, popytu, ale i jakości samej gry. Zapraszamy na przegląd!
Prawa ekonomii w grach planszowych działają inaczej niż w przypadku gier cyfrowych. W tym drugim przypadku im dłużej jakiś tytuł znajduje się na rynku, tym zazwyczaj większa jest szansa na nabycie go po dużo niższej cenie niż w dniu premiery. Dość powiedzieć, że promocje na największych platformach cyfrowych potrafią osiągnąć poziom -90%. Tymczasem planszówki, nawet używane, z czasem mogą zyskać na wartości, i to całkiem sporo. Wystarczy, że wyczerpie się nakład, a gra nadal cieszy się dużym popytem - w takiej sytuacji zainteresowani są w stanie zapłacić znacznie więcej od ceny detalicznej, która obowiązywała, gdy dany tytuł znajdował się w sklepach. Bierze się to z faktu, że entuzjastów gier bez prądu w ostatnich latach znacząco przybywa i nierzadko mają oni chrapkę na gry, które królowały na półkach sklepowych nim ten rodzaj hobby został przez nich odkryty. Ślad po tych tytułach dawno jednak zaginął - przynajmniej w oficjalnych kanałach sprzedaży.